The Doors

Drzwi otwarte na oścież – Mick Wall – „Gdy ucichnie muzyka. Biografia The Doors” [recenzja]

Na naszym rynku ukazała się właśnie książka Gdy ucichnie muzyka będąca biografią zespołu The Doors. Właściwie trudno zliczyć, która to już publikacja na temat słynnej grupy z Kalifornii i jej charyzmatycznego lidera, Jima Morrisona. Co nowego wnosi do historii Doorsów, czego nie można było się dowiedzieć z wcześniejszych materiałów dostępnych w Polsce? Odpowiedź brzmi – niewiele, ale nie w tym rzecz, bo kiedy za tekst odpowiedzialny jest bezkompromisowy Mick Wall, można spodziewać się prawdziwej jazdy bez trzymanki.

Autor Gdy ucichnie muzyka to prawdziwy biograficzny wyjadacz, mający na koncie książki na temat takich gigantów jak Ozzy Osbourne, Iron Maiden, Metallica, Guns N’ Roses, AC/DC, Pearl Jam… wymieniać można by jeszcze długo. A jakby tego było mało, Wall jest także doświadczonym muzycznym dziennikarzem pracującym w redakcji kultowych magazynów „Classic Rock” i „Kerrang!”, nakręcił też wiele muzycznych dokumentów. Jest to więc jedna z najbardziej odpowiednich osób do opowiedzenia historii The Doors na nowo, na miarę naszych czasów, bez koloryzowania i pielęgnowania legendy. W tej książce obrywa się praktycznie każdemu, a Mick Wall nie szczędzi ostrych słów pod adresem zarówno członków zespołu, jak i ich najbliższego otoczenia. Ma to jednak swoje uzasadnienie, jako że o niektórych rzeczach po prostu nie sposób napisać, nie podkreślając odpowiednio ich wagi. Już pierwsze strony zabierają nas w najbardziej kwestionowane rejony, bowiem Gdy ucichnie muzyka zaczyna się niejako od końca, od śmierci jednego z najbardziej charyzmatycznych wokalistów w historii muzyki rockowej. Otóż, Jim Morrison wcale nie zmarł na atak serca, biorąc kąpiel w swoim paryskim mieszkaniu. Naprawdę, jak twierdzi Wall, wyglądało to tak, że niegdysiejszy Król Jaszczurów wydał ostatnie tchnienie, siedząc na sedesie w klubie Rock and Roll Circus, po tym jak swoje żniwo zebrała w jego organizmie zabójcza mieszanka niezwykle czystej heroiny i hektolitrów alkoholu. Potem jego martwe już ciało przeniesiono do mieszkania i wsadzono do wanny, a zaćpana narzeczona Jima – Pamela Courson powtarzała wszystkim wersję „oficjalną”. Cała ta historia jest oczywiście kwestią sporną, mimo niemalże stuprocentowej pewności autora co do przedstawianych przez niego faktów, tak naprawdę to nikt nie wie, i pewnie już nigdy się nie dowie, jaki był rzeczywisty przebieg wydarzeń.

Po tym mocnym wstępie Mick Wall zabiera nas kilka lat wstecz, do właściwej genezy zespołu i historii poszczególnych jego członków. Od nieudolnych prób w różnych podrzędnych zespolikach, aż do garażu, w którym po raz pierwszy spotkali się wizjonerski Ray Manzarek, wyluzowany Robby Krieger, nieco sztywniacki John Densmore i kompletnie nieobliczalny Jim Morrison. Ta czwórka muzyków zawiązała wtedy grupę The Doors i na zawsze zmieniła oblicze rocka. Autor opisuje mozolną drogę, jaką zespół musiał przejść, zanim osiągnął pierwszy znaczący sukces, po tym, jak na rynku ukazała się ich debiutancka płyta, a singiel Light My Fire stał się hitem, na punkcie którego oszaleli absolutnie wszyscy. A nie było to łatwe, bowiem Doorsi dzielili się niejako na dwa obozy – z jednej strony była trójka zaangażowanych muzyków poważnie myślących o swojej karierze, z drugiej był Morrison, człowiek, który potrafił, świadomie bądź nie, sabotować koncerty własnej grupy. Była to istna sinusoida, występy genialne i magiczne, z Jimem pełnym pasji i nawiązującym świetny kontakt z publicznością, przeplatały się z katastrofami, kiedy wokalista był tak pijany lub zaćpany, że nie mógł o własnych siłach ustać na scenie. Manzarek, Krieger i Densmore mieli własne życia, rodziny, chcieli po prostu tworzyć i grać dobrą muzykę. Dlatego też kompletnie nie potrafili zrozumieć Jima, wiecznego eksperymentatora, permanentnie uzależnionego od używek i popadającego w stany depresyjne. Mimo tego (a może właśnie dlatego), The Doors na przestrzeni zaledwie czterech lat nagrali aż sześć świetnych albumów. I prawdopodobnie na tym by się nie skończyło, gdyby nie śmierć osoby, bez której zespół praktycznie nie miał racji bytu.

Gdy ucichnie muzyka jest naprawdę rzetelną biografią, a Mick Wall poświęcił dużo czasu, zbierając materiały, rozmawiając z niektórymi osobami specjalnie na potrzeby tej książki i czerpiąc garściami z dokonań swoich poprzedników, takich jak Jerry Hopkins czy Steve Davis. Dość zabawnie czyta się też o jego relacjach z rozmów, które przeprowadził na przestrzeni lat z Rayem Manzarkiem. Wynika z nich, że klawiszowiec The Doors cierpiał na nieuleczalny przypadek słowotoku, mając jednocześnie przygotowaną specjalną „bajeczkę” dla prasy, na temat swojego zespołu. Po śmierci Jima, Ray przez wiele lat, aż do swojej śmierci w 2013 roku, pielęgnował historię grupy, tu coś koloryzując, tam coś zmyślając. Opowiadał tę historię tyle razy, że prawdopodobnie sam w nią uwierzył. Podsycał mit Morrisona, świadomie unikając najbardziej kompromitujących momentów z życia wokalisty. Jednak Mick Wall nie był tak litościwy; w swojej książce przedstawił szereg surowych faktów, pokazujących prawdziwe oblicze zarówno Jima, jak i pozostałych związanych z nim osób. Z książki wynika, że pod koniec życia Jim był już tylko zapijaczonym grubasem, który z pozycji boga rock and rolla, stoczył się niemal na samo dno rynsztoka. Mimo wszystko jednak nie da się myśleć o nim w ten sposób, bo po skończonej lekturze, w dalszym ciągu w świadomości pozostaje mit Jima Morrisona jako romantycznego poety, który ostatecznie stracił kontrolę nad własnym życiem. W swojej dziedzinie osiągnął niemal wszystko i świat stał przed nim otworem, lecz nie potrafił poradzić sobie z własnymi demonami.

Gdy ucichnie muzyka to biografia, którą śmiało mogę polecić zarówno osobom nieznającym zbyt dobrze dokonań The Doors, jak i fanom zespołu. Ci pierwsi otrzymają fascynującą lekturę, będącą jednocześnie ważnym kawałkiem historii rocka. Ci drudzy natomiast, być może nie poznają zbyt wielu nowych rzeczy, ale za to może ich zdziwić cięty język Micka Walla, który w odważny sposób mierzy się z niewygodnymi faktami. Ja sam zaliczam się raczej do tej drugiej grupy i po skończonej lekturze byłem usatysfakcjonowany. Jest to pozycja na pewno warta uwagi.

Fot.: Wydawnictwo In Rock

The Doors

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *