Facebookowy Żniwiarz – Veit Etzlod – „Cięcie” [recenzja]

Masz na Facebooku 438 przyjaciół. I jednego wroga. Przyjaciele są wirtualni, wróg jest prawdziwy. Tymi oto trzema zdaniami, zawartymi na tylnej części okładki, wydawca próbuje zachęcić nas do sięgnięcia po Cięcie, thriller kryminalny będący zarazem debiutancką powieścią niemieckiego pisarza Veita Etzolda. Czy jest to debiut udany? Czy książka ta potrafi momentami zmrozić krew w żyłach, a bardziej wrażliwym czytelnikom wywrócić żołądki na drugą stronę? Dwa razy TAK. Nic więc dziwnego, że w rodzimym kraju autora Cięcie zyskało status bestsellera (prawie 200 tysięcy sprzedanych egzemplarzy w Niemczech), a on sam, po sukcesie powieści, zajął się już tylko pisaniem. Niestety w tej beczce miodu znajdzie się i łyżka dziegciu, ponieważ pomimo tego, że lektura wciąga, jest niezwykle aktualna i czyta się praktycznie sama, jest również strasznie nierówna.

Początek powieści jest conajmniej zadowalający i to przyzna chyba każdy fan kryminału, który z Cięciem już się zetknął lub dopiero ma zamiar po omawianą książkę sięgnąć. Powiem więcej – miłośnicy sporej dawki brutalności, będą wręcz zachwyceni, a uczucie to będzie się utrzymywało przynajmniej do połowy lektury. No bo cóż my tutaj mamy? Przede wszystkim psychopatycznego seryjnego mordercę – i mam tu na myśli świra przez duże „Ś” – takiego, przy którym Ted Bundy i Kuba Rozpruwacz mogą się wydawać mięczakami bez polotu. Wypatroszyć ofiarę ze wszystkich wnętrzności? Zmumifikować ciało? Odciąć głowę, by później przy pomocy  (już nawet nie będę pisał czego) wbić ofierze pendrive’a do mózgu? Nic prostszego! Dla Bezimiennego to pestka, coś co przychodzi mu równie naturalnie jak oddychanie. Bezimienny to nawiasem mówiąc pseudonim, który morderca sam sobie nadał. Dlaczego? Z prostego powodu, jest on mianowicie całkowicie nieuchwytny dla policji, bawi się z nimi w kotka i myszkę, drwi z nich, wyprzedzając stróżów prawa za każdym razem co najmniej o krok. Albo dwa. Rzecz jasna, jak to w kryminałach bywa, nasz niezwykle przebiegły psychol musi mieć po drugiej – dobrej – stronie adwersarza. I ma go, a rola ta przypada Clarze Vidalis – nadkomisarz w wydziale zabójstw Krajowej Policji Kryminalnej. Pani nadkomisarz to naprawdę twarda babka, a poznajemy ją kiedy to przy konfesjonale wyznaje słudze bożemu, że celem jej życia jest zabijanie morderców, a spokoju zazna dopiero wtedy, gdy dorwie jednego z nich – tego, który przed dwudziestu laty porwał, bestialsko zgwałcił i zamordował jej malutką siostrzyczkę, którą nasza bohaterka miała odebrać spod szkoły. Losy „tego złego” i „tej dobrej” krzyżują się, kiedy on wysyła na posterunek policji imienna paczkę do niej, zaznaczając przy tym, że gra dopiero się zaczyna, a sama pani Vidalis ma z mordercą wiele wspólnego. Wszystko wygląda naprawdę bardzo dobrze, jednak już tutaj widać pierwszy kłujący w oczy minus, a mianowicie sztampowy podział głównych bohaterów na sprytnego psychopatę i targanego demonami z przeszłości stróża prawa. Minusów jest więcej, na szczęście zalet również.

Do plusów Cięcia można z całą pewnością zaliczyć bardzo (bardzo!) wartką akcję. W zasadzie cały czas coś się dzieje, czytelnik nie ma chwili wytchnienia, zapoznając się z metodami, jakimi policjanci próbują dowiedzieć się, kim jest morderca, wątkiem pobocznym (o którym za chwilę), a także z niezwykle dosadnymi opisami zbrodni, które – moim zdaniem – stanowią kolejny atut powieści. Nie każdemu przypadnie to do gustu, jednak mocnych scen i wynaturzeń jest tutaj naprawdę sporo. Jak fachowo niektóre z nich się nazywają, musiałem sprawdzić przed napisaniem tego tekstu, bo na co dzień obce mi są takie pojęcia. Jednym z nich jest koprofilia, ponadto bardziej znane, takie jak pedofilia czy nekrofilia. Mało? No to trzymajcie się krzeseł, bo są tu opisy rzeczy, których nazw (o ile je mają) bałem się sprawdzać w Google, żeby za dziesięć minut panowie w czarnych kominiarkach nie wyważyli mi drzwi, wołając „na ziemię i ręce za głowę, Ty chory s…!!”. Mam tu na myśli, krótką bo krótką, ale jednak, wzmiankę o onanizowaniu się do zdjęć nagrobków wykonanych na pogrzebach swoich ofiar! How sick is that!!?? Jeśli ktoś nadal czyta ten tekst, pozwolę sobie przejść do kolejnych plusów, a są nimi świetnie wykreowani bohaterowie oraz, chyba największa zaleta Cięcia, to jak bardzo jest to powieść aktualna i trafiająca w nasze czasy. Odnośnie bohaterów na brawa zasługują dosłownie wszyscy, od głównych – Bezimiennego i Vidalis – przez ofiary czy członków pomagającego Clarze zespołu, aż po postaci, które w samej książce, że tak powiem nie występują bezpośrednio, a są jedynie wspomnieniami tych, wokół których kręci się akcja powieści. Ostatnia – według mnie największa – zaleta debiutu Etzolda to coś co przykuwa uwagę jeszcze bardziej niż chore opisy zbrodni, a mianowicie ukazanie w jak pokręconych czasach żyjemy. Autor pokazuje nam to na dwa sposoby. Pierwszym jest dość precyzyjne przedstawienie metod, dzięki którym Bezimienny śmiało może sobie nadać taki pseudonim, drugim jest poboczny wątek reality show, w którym to bardziej lub mniej urodziwe dziewczęta dają się obrzucać wyzwiskami bezczelnemu jurorowi, po to by wgrać kontrakt reklamowy i trochę grosza. Program pokazywany jest na największej internetowej platformie, a widzowie by zagłosować na swoją ulubioną kandydatkę, płacą. Dlaczego płacą? Ponieważ i dla szczęśliwego widza jest nagroda – ten kto trafnie wytypuje zwyciężczynię (wcześniej przelewając parę Euro), będzie mógł spędzić upojną noc z Miss Shebay (tak, tak od E-bay). Internetowe wybory piękności, gdzie nagrodą jest prostytucja. Dziwny pomysł? Śmiem twierdzić, że jesteśmy niestety coraz bliżej tego typu „rozrywki”. Wracając jednak do naszego bezwzględnego świra, śmiało można go nazwać mordercą z XXI wieku, bowiem narzędziem, którym posługuje się do namierzenia kolejnej ofiary, jest nic innego jak Internet. Dzięki przede wszystkim Facebookowi, a także różnym portalom randkowym, nie ma on żadnego problemu, by dowiedzieć się dosłownie wszystkiego o osobie, która już za chwile będzie trupem. Nie chodzi jednak o samego Facebooka, niemiecki pisarz uświadamia czytelnikowi, że w sieci nic nie ginie, a każde logowanie do dowolnej strony zostawia po sobie ślad; ślad, który można wykorzystać na różne sposoby, jeśli tylko ktoś ma odpowiednią wiedzę i jest zdeterminowany.

No i to tyle dobrego, przejdźmy zatem do wad Cięcia, jest ich mniej, bo zaledwie dwie, jednak dają się odczuć w trakcie lektury. O pierwszej, czyli sztampowemu podejściu dobry-zły napisałem wyżej, drugą kwestią jest sposób narracji i zdecydowana obniżka formy w drugiej połowie książki. Osobiście preferuję kryminały zamknięte w małych społecznościach, gdzie mordercą może być każdy, a najlepiej kiedy jego tożsamość poznamy na ostatniej stronie; tutaj tak nie jest. Część rozdziałów to te, w których poznajemy mordercę i jest to według mnie strzał w kolano. Już w połowie wiemy, jakie jest prawdziwe imię psychopaty, a także z grubsza możemy się domyślić, co go napędza, oraz co jest ostatecznym celem jego „misji”. Ostatnie dwieście stron nadal czyta się niezwykle szybko, jednak brak już „tego czegoś”, kiedy wiadomo do czego zmierza morderca, nawet jeden czy dwa twisty pod koniec książki nie zaskakują tak, jak zapewne życzył sobie tego autor, a i do samych brutalnych opisów można się przyzwyczaić, powszednieją.

Ostatni z wymienionych minusów Cięcia uważam za coś naprawdę znacznie obniżającego ocenę całości, zwłaszcza że mówimy tu o kryminale, gdzie to zagadka powinna stać na pierwszym miejscu, a my – czytelnicy – do ostatnich stron powinniśmy czekać na wielkie boom. Można to jednak po części zrzucić na brak doświadczenia Niemca i ewentualnie przymknąć oko. Summa summarum debiut jest udany, jest mocny, akcja pędzi jak szalona, a i sama książka niesie ze sobą niegłupie przesłanie. Pomimo tego, że druga połowa lektury nieco rozczarowuje (choć nadal nie można odmówić jej akcji), myślę, że wielbicielom gatunku (zwłaszcza tym, którzy lubują się w dosadnych opisach zbrodni) Cięcie powinno się spodobać, dlatego też polecam debiut Veita Etzolda; ja sam chętnie zapoznam się z innymi dziełami tego autora.

Fot.: Wydawnictwo Akurat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *