Andrzej Golejewski pozostaje przedstawicielem tego gatunku aktora filmowego, którego twarz przeciętny widz skądś kojarzy, nazwisko natomiast nic mu nie mówi. Przyznam, że także ja sam przed seansem dokumentalnego filmu Hanki Brulińskiej, Drgania świetlików, kompletnie nie kojarzyłem owego nazwiska z żadnym wizerunkiem filmowym. Dopiero po głębszej analizie okazuje się, że w potocznym odbiorze społecznym protagonista tego szczególnego eksperymentu zasłynął główną rolą w klasycznej komedii Romana Załuskiego, niemiłosiernie zresztą eksploatowanej przez telewizję w szczególności w okresie świątecznym, a zatytułowaną Wyjście awaryjne, gdzie prym wiedzie Bożena Dykiel. To dalece krzywdzące dla tego interesującego artysty, iż statystyczny konsument treści audiowizualnych zna go jedynie z tej mało wyrafinowanej rozrywki pełniącej funkcję ramówkowej zapchajdziury.
Bardziej wnikliwi badacze rodzimej kultury mogą jeszcze pamiętać pana Andrzeja z niesłusznie zapomnianego serialu Przyjaciele, odnośnie do którego interweniował w swoim czasie sam Roman Polański, ażeby pokazywać tę produkcję we francuskiej telewizji w erze mroków stanu wojennego w Polsce. Dla znakomitej większości jednak Andrzej Golejewski pozostaje jednak postacią niemal kompletnie anonimową. Dokument Hanki Brulińskiej jest obrazem pod tym względem dość przewrotnym. Nie jest jego celem pieczołowite odtwarzanie biografii aktora, a już na pewno obszarem eksploracji nie jest jego twórczość filmowo-telewizyjna, która zdaje się mało interesować autorkę. Nieliczne zajawki z owych produkcji pojawiają się tutaj incydentalnie, a i to prowokacyjnie bez odpowiedniego komentarza i opisu. Jeśli już szukać w tym miejscu jakiejkolwiek proweniencji filmowej, to ta będzie odnosić się do metody twórczej reżyserki. Po pierwsze, benedyktyńska praca obejmuje około 10 lat z życia Andrzeja Golejewskiego, w czasie których otarł się o bezdomność, wykluczenie z życia kulturalnego Lublina, a przede wszystkim to, co zdeterminowało jego obecną sytuację, a mianowicie choroba afektywna dwubiegunowa. W tym względzie, dzięki zastosowaniu metody cinema verite, Brulińska przypomina Helenę Trestikovą. Po drugie, te kronikarskie opisy upadku i mozolnych prób powrotu do społecznego życia artysty są przełamywane kreacyjnymi wizjami rodem z poetycko-prywatnego kina Andrzeja Kondratiuka, gdzie aktor tańczy na opustoszałych polach i łąkach z walizką niczym Tadeusz Kantor. W tym aspekcie realizacja filmu jest formą psychoterapii udręczonego aktora i to w znaczeniu najbardziej dosłownie medyczno-psychiatrycznym.
Przede wszystkim Drgania świetlików to jednak film o zapomnianej postaci polskiego teatru i to w znaczeniu, w jakim Andrzej Golejewski jest (czy też właściwie raczej – mógłby być z uwagi na koleje jego losu) spadkobiercą klasycznej szkoły Tadeusza Łomnickiego, którego był zresztą bezpośrednim wychowankiem na deskach stołecznego Teatru na Woli. Protagonistę obserwujemy bowiem podczas prób (a także późniejszej inscenizacji przeznaczonej dla dość przypadkowej widowni) do jego opus magnum, jakim był monodram Świętokradztwo autorstwa Oskara Tauschinskiego autorsko przełożonego na język teatru przez samego Golejewskiego. To odważny – tak jeśli chodzi o pracę reżyserki, jak i samego bohatera, który odsłonił się przed widzami – portret twórczej porażki. Desperackie zabiegi aktora o pozyskanie zainteresowanych dla jego koncepcji małego teatru leśnego, jak również sama inscenizacja rzeczonej sztuki, nie nastrajają optymistycznie, albowiem wnioski wskazują, że nikt już dziś nie jest zainteresowany wysoką kulturą. To jednak nie ma większego znaczenia – tak dla reżyserki, jak i bohatera. Kultura, a przede wszystkim teatr, spełnia swoją funkcję, jeśli artysta może zrealizować się w artystycznym credo, a zatem nie tyle grać, ile stawać się i być, a w tym konkretnym przypadku, jeśli nadto sztuka jest formą indywidualnej terapii.
Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.