Henrik Lange to urodzony w Göteborgu, 44-letni szwedzki ilustrator, który ładnych parę lat temu wpadł na pomysł napisania książki. Nie napisał jej jednak – narysował ją. Dokładniej rzecz ujmując, w prosty sposób zilustrował kilkadziesiąt innych, znanych książek, a całość nazwał 90 Classic Books for People in a Hurry, co nad Wisłą ktoś niezbyt zręcznie przetłumaczył jako 90 najważniejszych książek dla ludzi, którzy nie mają czasu czytać. Wydawnictwo po raz pierwszy na polskim rynku ukazało się w 2009 roku, jednak nie wiedzieć czemu Świat Książki, po prawie siedmiu latach, postanowił tę pozycję odświeżyć. Wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć, jednak nie powód, dla którego powstał ten twór. Dlaczego? O tym w tekście poniżej.
Jesteście jedyną osobą w towarzystwie znajomych, która nie czyta książek?(Haha) Albo inaczej… Czy wśród Waszych przyjaciół znajdują się tacy, którzy lubią czytać, a następnie wdawać się w trwające wieczność dyskusje na temat poszczególnych lektur? Wy z kolei siedzicie wtedy obok i jak te kołki potakujecie tylko twierdząco, nie mając bladego pojęcia, o co chodzi? Chcielibyście to zmienić, jednak nie macie czasu ani ochoty na coś tak nudnego jak czytanie? Chcielibyście wspólnie z Waszymi drogimi molami książkowymi zasiąść przy jednym stole i być w stanie wyrazić swoje zdanie odnośnie treści Mistrza i Małgorzaty lub Władcy much? Jeśli na wszystkie pytania odpowiedzieliście twierdząco, 90 najważniejszych książek dla ludzi, którzy nie mają czasu czytać to pozycja w sam raz dla Was!
Żartowałem! Nie jest to pozycja dla Was; nie jest to pozycja dla kogokolwiek! Dlaczego? Powodów jest co najmniej kilka, ale zacznijmy może jednak od tego, z czym mamy tu do czynienia. Omawiana lektura rzeczywiście przedstawia w pigułce 90 książek. Czy najważniejszych? Nie mnie to oceniać, jednak fakt, znajdują się tu skróty klasyków literatury, jak chociażby wspomniana wyżej powieść Mistrz i Małgorzata. Są również inne poważne dzieła pokroju Roku 1984 Orwella, Mechanicznej pomarańczy Burgessa, Lolity Nabokova, a nawet Biblii (tak, autor przedstawił Biblię w trzech obrazkach).
Rzecz jasna są i propozycje luźniejsze, takie jak Charlie i fabryka czekolady, Jestem legendą, Życie Pi oraz – UWAGA, UWAGA! – Rambo: Pierwsza krew! I w tym momencie muszę aż rzucić jednym z nielicznych komplementów w odniesieniu do tej książki – dzięki niej dowiedziałem się, że stary dobry Rambo, dzięki któremu Sylwek Stallone jest teraz w tym miejscu, w którym jest, ma swój literacki pierwowzór!
Jak widać na załączonych do sprawy dowodzie rzeczowym A oraz dowodzie rzeczowym B obrońcy przyrody śmiało mogliby podać autora oraz wydawców do sądu! Ile drzew musiało zostać ściętych do wydania tego „dzieła”? Ile, pytam?! Jak obrazują bowiem powyższe zdjęcia, na połowie stron w zasadzie nie ma tekstu. Nie ma nawet rysunków! Autentycznie, parzyste strony tej „książki” zawierają tylko dwie linijki tekstu – tytuł oraz nazwisko autora (plus data). Dobra, żarty na bok (choć w sumie to wyżej nie było żartem). Co jest największa bolączką tej „książki”? Morze spoilerów! Dlatego też właśnie szczerze odradzam lekturę. W głowie się nie mieści, co wyprawia tutaj autor! Ja rozumiem, że streszczenie itd., jednak są pewne granice. „Dzięki” pozycji pana, którą stworzył Henrik Lange, wiem już, kto zabija w jednej z najbardziej znanych historii o Sherlocku Holmesie (to samo tyczy się jednej z powieści Agathy Christie), wiem, jak kończą się losy Pianistki oraz co (poza brutalnymi opisami) stanowi o sile American psycho. Przykłady można by mnożyć (właśnie dlatego na drugim ze wstawionych w tym tekście zdjęć nie ma Rambo. Uwierzcie, że nie chcielibyście tego widzieć). Przyznam szczerze, że kilka z tych 90 propozycji przekartkowałem z uwagi na to, że chciałbym kiedyś w przyszłości daną powieść przeczytać i średnio mnie bawi poznanie zakończenia np. Nowego wspaniałego świata z jednego z trzech obrazków autorstwa jakiegoś Szweda. Co jeszcze można zarzucić 90 najważniejszym książkom dla ludzi, którzy nie mają czasu czytać? To miała być parodia, miało być zabawnie. Nie jest. Natomiast komiksowe ilustracje, choć w sumie są całkiem niezłe, rysowane są na jedno kopyto. Wiem, wiem, istnieje coś takiego jak charakterystyczna dla danego autora kreska, jednak trochę dziwnie patrzy się przez prawie 190 stron na te same twarze, które mimo wszystko, powinny się chyba od siebie nieco różnić. Wypadałoby jeszcze dodać, że sama treść skrótów nie zawsze zgadza się z tym, co rzeczywiście napisane jest w oryginale (nie do końca pokrywa się streszczenie chociażby Procesu czy Zbrodni i kary).
Tak więc nie zostałem fanem tej książki i przyznaję z ręką na sercu, że spodziewałem się czegoś innego; mój to jednak błąd, ponieważ niezbyt dokładnie przeczytałem opis. Nie zmienia to faktu, że po „dzieło” szwedzkiego autora sięgnąłem i teraz mogę je w pełni świadomie każdemu odradzić. Co prawda przeczytanie (w tym przypadku „przeczytanie”) 90 najważniejszych książek dla ludzi, którzy nie mają czasu czytać zajmuje pół godziny (z przerwą na zaparzenie oraz wypicie herbaty) i jest to „książka”, którą dałoby radę ogarnąć na dużej przerwie w szkole, to jednak moim zdaniem, nie warto nawet próbować. Pozycja ta z założenia miała chyba (mam taką nadzieję) zachęcić do sięgnięcia po klasyki literatury; dzieje się jednak zgoła inaczej. Nie jest to dobra propozycja dla tych, którzy nie czytają, ponieważ od samych lektur odpycha; nie jest to dobra propozycja dla tych, którzy czytają regularnie, jednak nie zapoznali się jeszcze z większością skróconych tu powieści (ze względu na MASĘ SPOILERÓW!!!!!); nie jest to również dobra propozycja dla tych, którzy mają już za sobą wszystkie 90 zawartych tu lektur, bo i po co mieliby to oglądać ponownie w niezbyt śmiesznych obrazkach? Rzadko aż tak mocno odradzam sięgnięcie po daną książkę, jednak w tym wypadku nie mogę mieć skrupułów, chociażby dlatego, że z racji treści trudno omawiany tu twór książką nazwać. Lepiej kupcie sobie Zmierzch czy 50 twarzy Greya, nie to! Nie, nie i jeszcze raz NIE!
Fot.: Świat Książki