Radość, złość, smutek, strach, samotność, wstyd i poczucie winy – oto tytułowe siedem uczuć. Ale przecież uczuć jest więcej, dlaczego wybrano właśnie te? Nie to jest tu najistotniejsze, a fakt, ile uczuć, które nam towarzyszą, potrafimy nazwać. Marek Koterski w swoim komediodramacie dotyka wszechobecnych problemów w sposób tak niesamowity, iż kinowe sale zanoszą się salwami śmiechu, a opuszczane są z powagą. Na początku seansu z głośników wybrzmiewa informacja, iż dzieciństwo trwa pięć tysięcy dni, a pamiętamy z niego jedynie czterysta godzin… 7 uczuć doskonale pokazuje, jak ważny jest to etap życia każdego człowieka i czym objawiają się na etapie dorosłości doznania z tego okresu. Pokaz filmowy staje się sesją psychoterapeutyczną i jestem pewna, iż prawie każdy z oglądających miał przed oczami swą własną historię. Wyjątkowy scenariusz, narracja Krystyny Czubówny, a także innowacyjny pomysł obsadzenia w roli dzieci dorosłych – to cechy widowiska stworzonego przez Marka Koterskiego. Wiele komicznych dialogów oraz wzbudzających uśmiech scen, a do tego dosadny morał i zostawiająca z gulą w gardle końcówka. Dzieło nagrodzone w Gdyni Złotymi Lwami za reżyserię okazuje się pozycją, z którą naprawdę warto się zapoznać.
Pierwsze kadry ukazują sesję u psychoterapeuty, na niej Adasia Miauczyńskiego, a raczej dorosłego Adama. Nie wychodzą mu związki, czuje się samotny, obarczony problemami, z którymi nie umie sobie poradzić. Wtedy za sprawą pytań lekarki na ekran wkraczają wspomnienia z dzieciństwa bohatera. Siedzenie u matki na kolanach, cerującej skarpety, i obietnice, że chłopczyk nigdy nie pokocha żadnej innej kobiety. Płacz, gdy rodzicielka wychodzi do pracy. Zajmowanie miejsca przy stole, kiedy rodziców odwiedzają znajomi, a tata opowiada niewybredne żarty. Uwagi w dzienniczku w szkole podstawowej, dopływy Nilu, klasowa kujonka, kolega – rozrabiaka, pierwsze nieodwzajemnione miłości. Brak zrozumienia w oczach dorosłych, własne końce świata i topienie piesków. Oto pierwszy rozdział historii, która ukazana została z trafnym i charakterystycznym dla reżysera poczuciem humoru.
Głos Krystyny Czubówny prowadzi czytankową narrację, opowiadając o przeżyciach Adasia z dzieciństwa. O niezrozumieniu, strachu, wyzwaniach, jakie stawiali wobec niego nauczyciele oraz rodzice. Nie sposób nie utożsamić się z którymś z pojawiających się na ekranie wątków. To niewyobrażalne, jak znaczące dla przyszłości wydarzenia rozgrywają się wtedy, kiedy nie są możliwe do zapamiętania i przechowania, ale tkwią w podświadomości, wpływając na dalsze losy. Nawiązują do tego wyselekcjonowane, rozpoczynające filmowe widowisko cytaty publicysty i działacza społecznego Wiktora Osiatyńskiego oraz psychoterapeuty Andrzeja Samsona.
Nasze dzieciństwo trwa około 5000 dni, a pamiętamy z niego tylko 400 godzin.
Kadry z dzieciństwa bohatera, w którego wcielił się Michał Koterski, w dużej mierze wypełnia szkoła, a w niej kolega z ławki, Aldek, czyli Marcin Dorociński, wielka miłość, Gosia – Katarzyna Figura oraz zakochana w Adasiu bez wzajemności Zosia, grana przez Małgorzatę Bogdańską. W obsadzie zagościli również: Andrzej Chyra, Maja Ostaszewska, Adam Woronowicz, Robert Więckiewicz, Andrzej Mastalerz, Joanna Kulig, Tomasz Karolak i wiele innych rozpoznawalnych twarzy. W scenach 7 uczuć wszyscy prezentują swoje wyjątkowe zdolności aktorskie, operując gestami, głosem czy mimiką, wywołując wiele emocji. Tym samym dziecięce postacie stały się poważniejsze w odbiorze, ich problemy zyskały na znaczeniu, a wizerunki okraszone wieloma doświadczeniami tylko pogłębiły ten efekt.
Było to raz tak: bociana dziobał szpak, a potem była zmiana i szpak dziobał bociana.
Fantastyczne anegdoty, którymi dzieło to zostało przepełnione, potrafią uczynić je wyjątkową komedią. Konwencja ta jednak utrzymuje się do czasu, gdyż wraz z finalnymi scenami uderza w widza z całą swoją mocą, powodując dramatyczne pojawienie się łzy w kąciku oka. Być może moralistyczny wydźwięk okazuje się zbyt dobitny, można było potraktować go mniej dosłownie. Świadomość, która kształtuje się po seansie, wywołuje smutek, bo czy gdybyśmy wiedzieli o czymś ważnym wcześniej, wiele rzeczy nie potoczyłoby się inaczej? W dziele Koterskiego nieodłączny jest śmiech, a obok niego zaduma. To wyjątkowa groteska, w której pojawiają się nawiązania iście gombrowiczowskie, a nawet sceny jakby zaczerpnięte z Mikołajka René Goscinny’ego i Jean-Jacques’a Sempé. Nie mogę nie wspomnieć też o tym, iż w napisach końcowych wyraźnie napisano, iż żadne zwierzę nie ucierpiało podczas kręcenia filmu – żaden piesek nie został utopiony.
Marek Koterski rozprawił się w 7 uczuciach z demonami przeszłości, którą dzielić z nim mogą prawie wszyscy. W wyjątkowym stylu pokazał, jak zrobić film lekki, a jednocześnie trudny; prosty, choć jednak skomplikowany. Psychoanalizie w filmie został poddany nie tylko Adam Miauczyński, ale także tłum zasiadający na widowni. Pełną subtelnych sprzeczności produkcję, o morale, który staje się uderzającym apelem, bez owijania w bawełnę, umieścić należy w kategorii: polskie kino na najwyższym poziomie.
Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych (Radio Nowy Świat i Radio 357), a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.
A jednak grała :). Natomiast w recenzji redaktorka nie wymieniła wszystkich nazwisk, napomykając jednak po ostatnim wymienionym nazwisku: „…i wiele innych rozpoznawalnych twarzy”. W recenzji nie ma więc błędu :).
Pozdrawiam serdecznie!
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
3 Komentarze
Obejrzałabym gdyby nie cytowanie pedofila.
Joanna Kulig? Nie grała w tym filmie, za to powinna być Gabriela Muskała.
A jednak grała :). Natomiast w recenzji redaktorka nie wymieniła wszystkich nazwisk, napomykając jednak po ostatnim wymienionym nazwisku: „…i wiele innych rozpoznawalnych twarzy”. W recenzji nie ma więc błędu :).
Pozdrawiam serdecznie!