Przy okazji niedawnej premiery nowej, długo oczekiwanej płyty formacji Milczenie Owiec należy koniecznie przypomnieć debiutancki album Twarze, który po latach jawi się jako jeden z najciekawszych debiutów na polskiej scenie rockowej połowy pierwszej dekady XXI wieku.
Zapewne kilka osób uzna, że trochę przesadzam z chwaleniem debiutu Milczenia Owiec. Oczywiście spokojnie można z tego okresu znaleźć więcej polskich płyt, z którymi czas obszedł się lepiej, jednak dla mnie krążek Twarze posiada olbrzymią wartość sentymentalną. Płytę poznałem w roku 2005, kiedy będąc nieopierzonym nastolatkiem, zasłuchiwałem się w modną wówczas kapelę z kręgu anglosaskiego, trochę przy tym narzekając, że polska scena nie zapewnia mi odpowiednich wrażeń w stylu kapel takich jak Korn, a szczególnie Evanescence i Guano Apes. Dzisiaj wiem, że było to trochę powodowane moją ignorancją, lecz faktycznie muzyka Milczenia Owiec otworzyła mi wówczas oczy na rodzimych wykonawców. No i teksty – dzisiaj lekko pretensjonalne, wówczas jednak trafiały w czuły punkt bardzo młodego człowieka, jakim byłem w 2005 roku.
No dobra, koniec tych osobistych wycieczek i wątpliwych wspomnień. Twarze to nic innego, jak blisko pięćdziesiąt minut dobrze, poprawnie zagranego mocnego rocka, któremu blisko do postgrunge’owych i numetalowych wpływów. Bardzo mi się podobało, i do dziś nadal zresztą zachwyca, brzmienie – brudne, ciężkie, z nisko nastrojonymi gitarami, a płaski dźwięk perkusji wcale przy tym nie przeszkadza. Faktycznie, realizacja trochę się zestarzała i wiedząc, że od 2005 roku do dzisiaj minęła cała epoka w polskich studiach nagraniowych, trochę to przeszkadza w delektowaniu się płytą.
Sposób na kompozycje na debiucie Milczenia Owiec był bardzo prosty. Na początku chwytliwy riff, raz stricte grunge’owy (Cień), raz bardziej numetalowy (Wyrok), a czasami bardzo klasycznie heavymetalowy (Oni). Potem kompozycje przejmuje śpiew Oli Wysockiej, od razu przykuwający uwagę, bardzo melodyjny. Wokalistka na swoim fonograficznym debiucie pokazała wachlarz możliwości, potrafiąc niejednokrotnie zadziornie, a nawet potężnie krzyknąć. Ale to właśnie wokal Oli w połączeniu z resztą zespołu sprawił, że piosenki Milczenia Owiec stały się cholernie chwytliwe, dające się zapamiętać na lata, czego dobitnym przykładem są doskonałe refreny w kompozycjach takich jak Donikąd, Oni czy – chyba mój ulubiony na Twarzach kawałek – Cisza, która przykuwa od samego początku nośnym riffem, ołowiem lejącym się z głośników i spokojnym śpiewem Oli w zwrotkach, który w ciekawy sposób przełamuje riffowanie gitarzystów w tle.
Milczenie Owiec - Cisza (Official Video)
Ktoś doczytawszy recenzję do tego momentu, może pomyśleć, że Twarze to tylko gitarowy hałas bez momentów wyciszeń. Nic z tych rzeczy, są łagodniejsze momenty, jak balladowe Węże i Części, które nie są ani trochę tandetnymi pościelówkami, tylko piosenkami z charakterem, gdzie szczególnie uwydatnia się charyzma Oli Wysockiej na wokalu. Broni się również przepełniony akustycznymi brzmieniami, pełen przestrzeni kawałek Bezsilność. Po latach lekkim zgrzytem wydawać się może umieszczenie coveru Frozen, chociaż z drugiej strony trzeba pochwalić zespół za autorską próbę interpretacji przeboju Madonny. Jednak jedyny anglojęzyczny kawałek psuje trochę spójny obraz całej płyty.
I należy żałować, że zespół niedługo po wydaniu Twarzy rozpadł się i muzycy nie zdążyli sfinalizować nagrania następcy. Wydaje się, że idealnym zagraniem wówczas byłoby pójście za ciosem i wydanie drugiej płyty. Może dzięki temu dzisiaj mówiąc o zespole Milczenie Owiec, mówilibyśmy o jednym z liderów krajowej sceny rockowej w ogóle? Debiut wydawał się idealnym początkiem drogi do takiego statusu.
Żadna perła, rok wcześniej Mold wydał Alchemię, jedno z najlepszych dokonać polskiego rocka alternatywnego po 2000 roku i czuć tutaj wyrażnie inspracje tą płytą. Z Twarzy naliczyłem jakieś 4 w miarę dobre kawałki, reszta to lura, takie popłuczyny po Alchemii raczej nieumywające się nawet w połowie do jej poziomu.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
1 Komentarz
Żadna perła, rok wcześniej Mold wydał Alchemię, jedno z najlepszych dokonać polskiego rocka alternatywnego po 2000 roku i czuć tutaj wyrażnie inspracje tą płytą. Z Twarzy naliczyłem jakieś 4 w miarę dobre kawałki, reszta to lura, takie popłuczyny po Alchemii raczej nieumywające się nawet w połowie do jej poziomu.