Jakie chcielibyście mieć moce? Opanować sztukę latania? Porozumiewania się ze zwierzętami, supersiłę, a może przewidywanie przyszłości lub czytanie innym w myślach? Jest tyle możliwości do wyboru. Bohater powieści Niewidzialny człowiek autorstwa H.G. Wellsa zapragnął być niewidzialny. Czy mu się to udało? Oczywiście, że tak. Przekonajmy się jednak, jakie to miało dla niego konsekwencje.
Na samym początku należy wszystkim czytelnikom przybliżyć sylwetkę samego autora. Herbert George Wells należy do grona „starej gwardii” prekursorów science fiction. Fani tego gatunku na pewno kojarzą to nazwisko, pozostali pewnie słyszeli przynajmniej o Wojnie światów czy o Wehikule czasu – na kanwie tych publikacji powstawało wiele filmów. Warto wspomnieć również kilka z tych bazujących na motywie przewodnim Niewidzialnego człowieka – czyli opowieści o naukowcu, któremu udaje się opracować specyfik czyniący go niewidzialnym.
Film Niewidzialny człowiek z 1933 roku opowiada identyczną historię jak ta, opisana na kartach powieści Wellsa. W Człowieku widmo z 2000 roku postać szalonego naukowca terroryzującego swoich najbliższych zagrał wspaniały Kevin Bacon. Mamy tu co prawda wątek wojskowy (Pentagon), ale motyw poczucia bezkarności jest jak najbardziej w filmie obecny. Ciekawe zastosowanie motywu niewidzialności zostało wykorzystane przez reżysera Leigh Whannella, który w Niewidzialnym człowieku (2020) przedstawił wybiórczość niewidzialności, dzięki specjalnemu kombinezonowi. Oczywiście pojawia się w filmie wątek znęcania się psychicznego nad małżonką (w tej roli Elisabeth Moss), która postanawia uwolnić się od tyrana.
Wróćmy jednak do książki. Akcja powieści dzieje się podczas okropnej śnieżycy, która napotyka miasteczko Iping. Nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie to, że podczas takiej pogody do gospody wkracza nieznajomy mężczyzna, który ma na całości swego ciała bandaże. Dziwne „ubranie” mężczyzny przykuwa uwagę lokalnej społeczności. Zachowanie nieznajomego też budzi zastrzeżenia – od razu zaznacza on, że chce być sam i prosi o nieprzeszkadzanie mu. Oczywiście taki gość nie może przejść bez echa, nie budząc ciekawości. Gospodyni nie daje za wygraną – próbuje się dowiedzieć, kim jest nowoprzybyły, jaki jest jego cel, jakie są jego dalsze plany i dlaczego z jego pokoju wydobywają się tak dziwne dźwięki. Tożsamość mężczyzny udaje się w końcu rozszyfrować. Wychodzi na jaw, że jest naukowcem, który opracował specyfik czyniący go niewidzialnym. Jednak szybko okazuje się, że taka sytuacja budzi w nim najdziksze rządze, wzmaga porywczość, frustrację oraz niebezpieczne instynkty. Szaleństwo doprowadza nawet do morderstwa.
Niewidzialny człowiek opowiada o tym, co się dzieje w ludzkiej psychice, kiedy zaczynamy sobie zdawać sprawę, że nasze poczynania nie będą miały żadnych konsekwencji. Bo jakże można schwytać to, czego nie widać. Stajemy się wyjęci spod prawa, a to wzmaga nasz apetyt na przesuwanie granic przyzwoitości. W konsekwencji tracimy także nasze człowieczeństwo.
Książka mimo upływu ponad stu lat pokazuje problemy, które w obecnych czasach także są widoczne. Pożądanie bezkarności wzmaga apetyt na coraz większe przekraczanie granic. Być może powieść nie budzi takiego strachu wśród odbiorców jak dawniej. A to za sprawą superbohaterów, którzy posiadają różnego rodzaju moce. Jednak wśród odbiorców czytających ją w roku wydania książki mogła ona budzić skrajne emocje. Podobnie jak z nowymi technologiami, które w obecnych czasach pędzą w zatrważającym tempie.
Nowe wydanie Niewidzialnego człowieka bardzo mi się podoba – na delikatnie żółtej, twardej okładce widzimy tytułowego bohatera. W środku znajdują się mroczne rysunki (ryciny) autorstwa Jana Wojciechowskiego obrazujące czy to postaci, czy też pewne okoliczności przyrody.
Fot: Vesper