Święto nieważkości

Nieznośna lekkość bytu – Michał Tabaczyński – „Święto nieważkości. Morawy”

Od razu muszę zaznaczyć, że poetycki i intrygujący tytuł książki autorstwa Michała Tabaczyńskiego Święto nieważkości. Morawy jest nieco mylący. Zmylił przynajmniej mnie, spodziewałam się bowiem reportażu o jednym z moich najukochańszych miejsc w naszej części Europy oraz przedmiocie niesłabnącej fascynacji, czyli położonych tuż za naszą południową granicą Morawach. Ta zbudowana z kontrastów, wspaniałej, acz swojskiej przyrody, poplątanych ludzkich losów, zawiłej historii i równie nam bliskiej, ale jednak nieco odmiennej architektury kraina, zasługuje przynajmniej na próbę literackiego opisu jej ewidentnego genius loci. Sięgając więc po książkę Michała Tabaczyńskiego, skuszona obiecującym tytułem, liczyłam na pasjonujący reportaż zgłębiający właśnie tę nieuchwytną magię Moraw. Autor oferuje jednak czytelnikowi podróż nie tyle po Morawach, ile po ich stolicy – Brnie. I to na dodatek po Brnie literackim, zapraszając do tej wędrówki związanych z miastem literatów i inne ważne postacie, które tworzyły historię tego regionu. Z mojego punktu widzenia książka Tabaczyńskiego jest więc raczej czechofilską, eseistyczną powieścią zrodzoną z miłości do specyficznej i niepodrabialnej czeskiej i literatury i jej nietuzinkowych twórców, niż typowym reportażem traktującym o miejscu i czasie.

Święto nieważkości. Morawy to zbiór esejów i impresji, w których Michał Tabaczyński usiłuje dotknąć fenomenu literackiej płodności tej ziemi. Zabiera więc czytelnika w opowieść o kulturowym fundamencie morawskiej kultury i siłą rzeczy skupia się artystycznych wyżynach, a nie na tym, co blisko ziemi. Nie uświadczymy zatem w tej historii tego, co stanowi o sile oddziaływania Moraw na przybysza, czyli specyficznego konglomeratu swojskości i obcości, przystępności kultury i potęgi natury, ludowości i nieco abstrakcyjnej z polskiego punktu widzenia, kultury. Nie dowiemy się też zbyt wiele o historycznej specyfice tej tak bliskiej nam krainy, o której jednak wciąż wiemy tak niewiele.

Kundera spaceruje z Mendlem

Znajdziemy za to w dziele Tabaczyńskiego wspomnienia wywodzących się z Moraw postaci historycznych, a w przypadku pisarzy – nawet fragmenty ich powieści. Autor próbuje też dociekać, co ukształtowało specyficzną wrażliwość bohaterów jego książki. Odwiedza więc morawskie miasta, a na swoje po nich wędrówki zaprasza czytelników. Szczególnie dużo miejsca poświęca stolicy Moraw – Brnie. Odwiedza też Zlin. Spacerując po tych miejscach, snuje osobiste rozważania natury historycznej i literackiej. Autor patrzy na Morawy przez pryzmat wywodzących się z nich historycznych postaci, m.in. Milana Kundery, Jakuba Dremla czy Gregora Mendla, a opowiadając o miejscach, w których bywali i zostawili swój ślad, dzieli się z czytelnikami refleksjami na ich temat.

Książce brakuje jednak lekkości tak charakterystycznej dla stylu opisywanych w niej pisarzy. Michał Tabaczyński zbyt często zapędza się w intelektualnych rozważaniach, co w efekcie momentami czyni lekturę nużącą. Z pewnością nie jest to pozycja dla tych z czytelników, którzy chcą po prostu poczytać ciekawe i zabawne anegdoty o Czechach, ani dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją czechofilską przygodę. Aby czerpać przyjemność z tej lektury, trzeba mieć już pewne rozeznanie w kulturze naszych południowych sąsiadów. Wówczas Święto nieważkości. Morawy staje się naprawdę wciągającą lekturą, z której można wyłuskać sporo fascynujących informacji o ludziach i miejscu.

Każdy z rozdziałów poświęcony jest jednej, dwóm postaciom. Widać, że autor jest zafascynowany swoimi bohaterami, a jego narracje zawsze mają bardzo osobisty rys. Wrażenie obcowania z intymnym dziennikiem podróży potęguje dodanie do książki prywatnych zdjęć pisarza zrobionych w trakcie licznych podróży po Morawach. Całość wydana jest bardzo estetycznie, w czym jest niewątpliwa zasługa niezawodnego wydawnictwa Czarne, które serię Sulima konsekwentnie prowadzi w minimalistycznym, niemal surowym stylu.

Do tego Święto nieważkości napisane jest przystępnym stylem, który pozwala przebrnąć przez momentami męczące intelektualne dywagacje autora w miarę bezboleśnie. To przede wszystkim lektura dla miłośników eseistyki, zwłaszcza tej traktującej o literaturze. Ci czytelnicy znakomicie odnajdą się w obranej przez autora konwencji. Jest to bowiem książka wymagająca od czytelnika skupienia, a nie kolejna lekka i łatwa w odbiorze pozycja dla miłośników Czech. Z pewnością dla tych, którzy o Morawach wiedzą niewiele i nie traktują tej krainy z przesadną estymą, Michał Tabaczyński mógł otworzyć furtkę do poznania fascynującego świata, który mamy tuż za miedzą.

Fot.: Wydawnictwo Czarne


Przeczytaj także:

Recenzję książki Czechy. To nevymyslíš

Święto nieważkości

Overview

Ocena
6 / 10
6

Write a Review

Opublikowane przez
Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *