this is us

Założymy się, że się popłaczesz? – Dan Fogelman – „This is Us” [recenzja]

This is Us – odrzucała mnie od tego serialu grafika, która promowała jego premierę. Wydawał mi się kolejną obyczajową produkcją, która kompletnie nie będzie mnie interesować. I szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co pchnęło mnie do odpalenia pierwszego odcinka. Nie zmienia to jedna faktu, że nie tylko nie żałuję tej dziwacznej decyzji, ale jestem szczerze uradowana, żeby mogłam przeżyć te wszystkie emocje, które towarzyszyły mi w czasie oglądania dwóch sezonów. W oczekiwaniu na trzeci powiem Wam, dlaczego tak bardzo warto sprawdzić, co to za produkcja. A jeśli wciąż Wam mało – odsyłam do recenzji Przemka! 

Staram się unikać typowo obyczajowych seriali, ponieważ z perypetii nastolatków już wyrosłam, a nie przepadam za opowieściami, które sztucznie chcą wywoływać emocje. Tutaj nagle zostałam postawiona w sytuacji, kiedy przyglądam się historii młodego małżeństwa, które kilkadziesiąt lat temu stanęło w obliczu narodzin trojaczków. Niestety jeden z maluchów nie przeżył porodu, ale jeszcze w szpitalu młodzi rodzice postanawiają zaopiekować się, porzuconym w tym samym czasie przed szpitalem, czarnoskórym chłopcem.

Kolejne odcinki to fragmenty z życia wspomnianej wyżej rodziny. Widzimy ich perypetie z kilku różnych perspektyw i – co ciekawe – na kilku płaszczyznach czasowych, co pozwala nam zrozumieć rodzinne relacje, ich przyczyny i skutki. Wszystkie urywki, które tworzą całość każdego odcinka, coraz lepiej przedstawiają nam bohaterów, którzy zmagają się z zupełnie ludzkimi problemami, są targani namiętnościami, żalem czy zamiecionymi pod dywan problemami. Jest też pewnego rodzaju zagadka. Widzimy, że współcześnie nie ma już z resztą ojca rodziny, który w pilotowym odcinku jako pierwszy postanowił zaadaptować znalezionego pod szpitalem chłopca, jednak retrospekcje zgrabnie milczą na temat tego, co stało się z Jackiem (Milo Ventimilia, którego bardzo lubię, naprawdę spisał się w tej roli). Wydaje się być wymarzonym partnerem, ojcem, przyjacielem, dla którego dobro rodziny było najważniejsze. I to także wzmaga jeszcze chęć obejrzenia każdego kolejnego odcinka.

Co jest największym, charakterystycznym atutem tego serialu? Wzruszenie. Nie spotkałam się jeszcze z serialem, który wzruszałby mnie do łez, i z tego, co przeczytałam w sieci, zdecydowanie nie jestem jedyna. Liczba wzruszonych i zachwyconych urosła na pewno po finale pierwszego sezonu, który nadal nie odkrywał wszystkich kart. Skąd bierze się to wzruszenie? Jestem pewna, że przede wszystkim chodzi o sposób przedstawienia bohaterów. Widzimy ich, kiedy upadają, kiedy nie wiedzą, co zrobić, kiedy okazuje się, że ich perspektywa nie była całością lub kompletnie nie mieli wpływu na coś, co się wydarzyło. Zależności, relacje, uczucia i emocje, którymi związani są bohaterowie, są pokazywane w taki sposób i w takiej oprawie, że nawet największy twardziel uroni dyskretną łezkę. Nie pomaga w opanowaniu łez również muzyka, która idealnie wpisuje się w delikatne opowieści na temat Jacka, Mandy, Kate, Kevina i Randalla. Oczywiście oprócz głównej rodziny poznajemy także ich najbliższych, którzy mają mniejszy lub większy wpływ na koleje losu naszych bohaterów.

Fot.: 20th Century Fox Television

this is us

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Marla

Wielbicielka seriali, maniaczka alternatywnych światów i dziwaków. Lubię polecać fajne rzeczy.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *