sayce

Aktualnie na słuchawkach #31: Phillip Sayce, JJ Gray & Mofro, Cast, Weedow

sayce

Cykl Aktualnie na słuchawkach na Głosie Kultury to wyjątkowa propozycja dla wszystkich miłośników muzyki, pragnących odkrywać nowe brzmienia i inspiracje. W każdym odcinku redaktorzy Patryk Wolski oraz Mateusz Cyra dzielą się swoimi aktualnymi muzycznymi fascynacjami. Każdy odcinek to podróż przez różnorodne gatunki i style, od mainstreamowych hitów po mniej znane, ale równie fascynujące artystyczne odkrycia. To doskonała okazja, by poznać piosenki i wykonawców, którzy na co dzień towarzyszą twórcom Głosu Kultury, oraz zainspirować się do poszerzenia własnych muzycznych horyzontów. Odkrywaj razem z nami albumy, które poruszają, inspirują i zmieniają świat muzyki. Zapraszamy do śledzenia cyklu Aktualnie na słuchawkach – niech muzyka zawsze gra w tle Waszego życia!

Pamiętajcie też, że na samym dole przypinamy playlistę Aktualnie na słuchawkach 02/24 dostępną na Spotify, na której umieściliśmy naszym zdaniem najfajniejsze piosenki z lutego 2024 roku.

Philip Sayce
The Wolves Are Coming

Data premiery: 23 lutego 2024
Najsilniejszy punkt: This is Hip, Oh! That bitches brew, Blackbirds fly alone
Najsłabszy punkt: nie zauważam 
Gatunek: blues, rock
Kojarzy mi się z: Joe Bonamassa
Ocena: 8/10

Mateusz Cyra

Mateusz Cyra

Gdy Philip Sayce zapowiadał swój nowy album The Wolves Are Coming, fanów bluesa ogarnęło poruszenie. Sayce, gitarzysta o niemalże mitycznej reputacji, znany z niesamowitej energii scenicznego występu i umiejętności wydobywania z gitary elektrycznej dźwięków, które trafiają prosto w duszę, tym razem poszedł o krok dalej. The Wolves Are Coming to nie tylko album – to manifest. Najnowsza płyta Philipa Sayce’a to dzieło pełne pasji, łączące w sobie mistrzowską grę na gitarze, duszę bluesa i rockową energię. Już od pierwszych dźwięków Oh! That Bitches Brew Sayce zaprasza nas do świata, gdzie blues spotyka się z rockiem z niezwykłą pasją.

Album wyróżnia się umiejętnością balansowania między wybuchowymi solówkami gitarowymi a momentami introspektywnego liryzmu. Utwory takie jak Lady Love Divine Your Love pokazują zdolność Sayce’a do tworzenia skomplikowanych melodii, które trafiają prosto do serca, podczas gdy Babylon Is Burning Black Moon są przekonującymi przykładami jego opowiadania historii za pomocą muzyki. The Wolves Are Coming to nie tylko zbiór piosenek, ale spójna narracja odzwierciedlająca rozwój Sayce’a jako artysty i jego nieustającą dedykację dla swojego rzemiosła. Album rezonuje energią muzyka, który nie boi się eksplorować nowych terytoriów, pozostając jednocześnie wiernym korzeniom bluesa i rocka. Jest to dzieło, które nie tylko zadowoli długoletnich fanów, ale jest także dostępne dla nowych słuchaczy, oferując bogaty zestaw dźwięków, które są zarówno znajome, jak i innowacyjne. Kończący album utwór This Is Hip jest świadectwem głębokiego szacunku Sayce’a dla tradycji bluesa, dostarczonego jednak z nowoczesnym brzmieniem, które sprawia, że album brzmi świeżo i ekscytująco. Podsumowując, muszę powiedzieć, że The Wolves Are Coming utrwala pozycję Philipa Sayce’a jako jednego z najbardziej zajmujących gitarzystów i autorów piosenek we współczesnym bluesie rockowym.

Cast
Love is the Call

Data premiery: 16 lutego 2024
Najsilniejszy punkt: Starry Eyes, Love Is The Call, Tomorrow Call My Name
Najsłabszy punkt: Time Is Like A River
Gatunek: alternative rock
Kojarzy mi się z: Oasis, David Bowie
Ocena: 7,5/10

Patryk Wolski

Patryk Wolski

Album Love Is The Call to mój pierwszy kontakt z grupą Cast i już od pierwszego utworu w głowie świdrowała mi myśl, że ja ten wokal skądś kojarzę. Gdzieś już słyszałem tę barwę głosu. Po kilku utworach w końcu mnie olśniło. Przecież to młody David Bowie! Spokojnie, to nie oznacza, że jakimś cudem wypłynęły utwory zmarłego już artysty. Po prostu odpowiadający za wokal w zespole Cast John Power ma bardzo podobny i przychrypnięty głos, co autor Space Oddity w swoich wczesnych latach kariery. A może to kwestia manier wokalnych, które słyszę zwłaszcza w rozpoczynającym album Bluebird? Na szczęście nie sprawia to, że brytyjski zespół traci przy tym swoją tożsamość. Warto przy okazji zaznaczyć, że Cast na scenie muzycznej funkcjonuje już od ponad 20 lat, a na Spotify może się pochwalić nawet 20 milionami odtworzeń swojego największego hitu z 1995 roku, Walkaway. Natrafiłem nawet na sugestię, że jest jednym z najbardziej niedocenianych brytyjskich zespołów lat 90. Ile w tym prawdy – nie znam ich twórczości na tyle, żeby móc potwierdzić lub obalić tę hipotezę. 

Skoro już wyjaśniliśmy sobie staż i uderzające podobieństwa, to może parę słów o najnowszym albumie. Love Is The Call oferuje energicznego, alternatywnego rocka z dozą onirycznych odpłynięć. John Power, chociaż momentami zdarza mu się brzmieć na zmęczonego, daje radę zarówno w partiach półśpiewanych, jak i żywiołowych wybuchów emocji. Przyznać muszę, że i mnie się udziela jego entuzjazm i rozrywające duszę uczucia, gdy utwór Tomorrow Call My Name przechodzi w drugą fazę i wokalista wyśpiewuje: 

All that you feel

And everything you ever felt real

You know it’s gonna be alright

All that you see

And everyone looking at me

You know they’re gonna be alright

And all that you hear

Keeps rolling back over the years

You know it’s gonna be alright

Nie mogę się również oderwać od utworu Starry Eyes, który porywa mnie swoją energią i już teraz przesłuchałem go tyle razy, że mogę być pewien, iż będzie to jeden z moich ulubionych kawałków 2024 roku. Przyznać jednak muszę, że przy dwóch tak uwielbianych utworach reszta płyty Love Is The Call nie wydaje mi się aż tak atrakcyjna – ale myślę, że to tylko kwestia czasu, abym bardziej zagłębił się w pozostałe utwory. Uważam, że muzycy z zespołu Cast mają dar nie tylko do tworzenia przyjemnych dla ucha dźwięków, ale potrafią w swoje utwory przelać również prawdziwe emocje, które w moim przypadku nie pozwoliły przejść obok ich nowej płyty obojętnie.

JJ Grey & Mofro
Olustee

Data premiery: 12 stycznia 2024
Najsilniejszy punkt: Next Exit, Slow Motion, Over You
Najsłabszy punkt: brak
Gatunek: blues, rock, soul
Kojarzy mi się z:  nie mam skojarzeń
Ocena: 10/10

Mateusz Cyra

Mateusz Cyra

Rok 2024 dopiero się rozpoczął, mam na koncie przesłuchanych około 40 płyt i już trafiła się pierwsza, która zasługuje na ocenę 10/10. Po długiej przerwie JJ Grey wraz z zespołem Mofro wraca z albumem Olustee, stanowiącym fascynującą podróż przez muzyczne pejzaże Florydy. 

Album rozpoczyna się od The Sea, utworu, który, jak Grey sam przyznaje, zainspirowany jest jego głęboką (nomen omen) fascynacją morzem. To spokojne, acz przejmujące wprowadzenie do albumu, które przygotowuje słuchacza na to, co ma nadejść. Następnie, z Top of the World, Grey i zespół przechodzą do bardziej energetycznych tonów, wprowadzając słuchacza w atmosferę przypominającą początek imprezy lub koncertu, gdzie energia zaczyna rosnąć. Oprócz OlusteeSeminole Wind, utworów, które nie tylko wykazują zaangażowanie Greya w ochronę środowiska, ale i są dowodem jego talentu jako kompozytora, na uwagę zasługują również Rooster oraz Free High. Olustee to album, który podobnie jak inne ich dzieła zaskakuje różnorodnością muzyczną. JJ Grey & Mofro nie boją się mieszać gatunków – od soulu, przez blues, rock, aż po funk, tworząc unikalną mieszankę, która jest zarazem współczesna i głęboko zakorzeniona w tradycji. To także album, który zachęca do refleksji nad otaczającym nas światem, zarówno tym wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Album ten pokazuje, że nawet po latach przerwy Grey potrafi wrócić z materiałem, który nie tylko zaspokaja oczekiwania fanów, ale i przyciąga nowych słuchaczy, do których osobiście się zaliczam. Bez wątpienia Olustee jest albumem, który będzie cieszyć się dużym zainteresowaniem zarówno na scenie koncertowej, jak i wśród słuchaczy poszukujących głębokich, autentycznych brzmień. To album, który z każdym utworem ujawnia kolejne warstwy talentu Greya i jego zespołu, stanowiąc fascynującą opowieść o podróży przez muzyczne pejzaże Florydy, jej historię i kulturę. Bez wątpienia jest to jedna z tych płyt, do których chce się wracać, odkrywając przy każdym przesłuchaniu coś nowego.

Weedow
Weddow

Data premiery: 4 lutego 2024
Najsilniejszy punkt: Delusion, Empowerment, Mourn
Najsłabszy punkt: brak
Gatunek: stoner doom
Kojarzy mi się z: Wo Fat
Ocena: 7/10

Patryk Wolski

Patryk Wolski

Czas się pochwalić udanym debiutem z własnego podwórka, a ponieważ jest to stoner, to cieszę się z tego tym bardziej. Ponoć ekipa z Weedow jest już dobrze znana krakowskiemu podziemiu, ale ja nie jestem na tyle przesiąknięty brudem mrocznych alejek Krakowa, żeby to potwierdzić. W każdym razie panowie łupią ciężką muzykę już jakiś czas i skoro nagrali stoner dooma, to nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Słychać przede wszystkim doświadczenie w budowaniu napięcia w utworach. Takie kawałki jak DelusionEmpowerment są gęściutkie jak kisiel i jak w końcu gitary hukną niczym z armat, to przychodzi mi jedynie zbierać szczękę z podłogi. Weedow to mroczna, brudna podróż, którą mam ochotę powtarzać raz za razem. I choć gdy miałem bardziej marudne dni, to brakowało mi tu większej różnorodności, tak zazwyczaj mam wrażenie, że album od początku do końca zachowuje równy, na swój sposób obrzydliwie dobry poziom. Robotę robią przytaczane wcześniej eksplozje dźwięków, gdzie gitara pozwala sobie na większą improwizację i to są dla mnie te truskawki na torcie, o które nic nie robiłem. Przy stoner rocku mam czasami problem taki, że wokal wszystko psuje – tu mamy jednak taką sytuację, że wokal pojawia się bardzo rzadko i pasuje do klimatu całej płyty. A taki ból miałem niestety, słuchając w tym miesiącu nowej płyty Deadpeach; było milusio, dopóki nie pojawił się wokal. Tu na szczęście zgrzytów nie uświadczyłem i Weedow ocenię na mocną siódemkę z dobrą perspektywą na przyszłość. Mam tylko nadzieję, że projekt Weedow nie zdechnie i usłyszę od nich coś więcej, bo w debiucie robotę wykonali smakowicie i chciałoby się już coś więcej.

sayce

Overview

Philip Sayce "The Wolves Are Coming"
8 / 10
8
Cast "Love is the Call"
7 / 10
7
Weedow "Weedow"
7 / 10
7
JJ Grey & Mofro "Olustee"
10 / 10
10

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *