Są takie koszmary, które nawet wyobrażone są nie do zniesienia. Rodzicielskie lęki dotyczą głównie dziecka i jego bezpieczeństwa, a chwila, w której myślimy: gdzie jest moje dziecko? – zatrzymuje na chwilę bicie serca. Zazwyczaj wszystko kończy się dobrze i maluch jest gdzieś obok… zazwyczaj. W powieści S. E. Lynes ziszcza się jednak najgorszy lęk matki i najgorszy strach ojca. Dziecko znika bez śladu. Jakby wyparowało w porannej mgle. Impreza sąsiedzka to powieść, która operuje tym strachem, tą rodzicielską traumą. Powieść, która zasiewa ziarno niepokoju, ale także zagląda w sąsiedzkie okna i krok po kroku odsłania brutalną prawdę dotyczącą zdarzeń z udziałem małej Abi. To sprawny i szybki thriller z gatunku domestic noir, który rozgrywa się w czyimś domu, na czyimś podwórku, podjeździe, w zamkniętej i pozornie bezpiecznej przestrzeni naszego najbliższego otoczenia.
Ta pustka
Ava jest matką. Zawsze nią będzie, nawet jeśli nie ma przy niej jej dziecka. Jednak Ava nie wie, gdzie podziewa się jej córka. Została skazana na wieczną niewiedzę, na wieczne czekanie i wypatrywanie. Być może ktoś ją zaraz znajdzie, być może ktoś ją gdzieś widział, być może czeka u kogoś w domu, a ten ktoś już wybiera numer na policję z informacją, że znalazł szwendającą się dwulatkę. Jednak jest już za późno, minął rok, a Ava rozpamiętuje, myśli i drąży, co chwilę zanurzając się w większym niepokoju i napięciu, czekając na żałobę, która nie nadchodzi.
Cały nasz niepokój, ogrom wyobrażeń i przeczuć zdają się pokrywać z myślami głównej bohaterki, Avy. Jest ona pogrążona w amoku, rozpamiętuje każdą sekundę tego ranka, gdy tylko na chwilę zostawiła córkę samą, co istotne, zapiętą w wózku. Ta chwila nie daje jej spokoju. Jak Abi wyszła? Czy potrafiła rozpiąć pas? Dokąd poszła? Co gorsza – może ktoś ją porwał?
Trzymająca w napięciu historia w ramach gatunku domestic noir
Impreza sąsiedzka to thriller z gatunku domestic noir, w którym największe zło czai się na naszym podwórku, wydziera z okien naszych sąsiadów, gdy my, nic nie podejrzewając, szykujemy dzieci do snu. To także mieszkanka kryminału i rodzicielskiego horroru, a także powieści psychologicznej, gdyż przez dłuższy czas nie opuszczamy myśli naszej bohaterki, Avy. Nie jest to na pewno powieść w jakimś stopniu wyróżniającą się, gdyż już nawet sama okładka sugeruje przynależność gatunkową, ale to nie szkodzi. Wiemy, na co się piszemy. Są tu zauważalne ramy powieści z tego bardzo popularnego podgatunku thrillera, który rozgościł się w naszym kraju i ma się całkiem dobrze. Lubimy zaglądać do czyjegoś życia, czyjegoś domu, oglądać dramaty innych ludzi, być może podświadomie ciesząc się, że to nas nie spotkało. To fikcja literacka ubrana w konwencję dla czytelnika jasną i przejrzystą, z zachowaniem ram gatunkowych, z początkiem i końcem, który daje satysfakcję dobrej historii, jednak bardzo niepokojącej historii, pełnej zła i dramatów ludzkich, które to zło przywołało. Dramatów, które nie musiały mieć miejsca, a jednak mają i czynią przez to nasze życie cięższym, trudniejszym do zniesienia.
Impreza sąsiedzka jest dobrze napisana, jej tytuł wskazuje tu na jakąś kulminację zdarzeń właśnie podczas takiej imprezy, na którą przychodzą wszyscy okoliczni mieszkańcy. Jednak ja nie poczułam tutaj jakiegoś ciężaru, jakiejś zaskakującej kulminacji czy zderzenia z czymś strasznym. Pewnych rzeczy się domyślałam i podczas lektury też było mi łatwiej znieść pewne niejasności, które podrzucała autorka. Ciekawe, że dopiero po lekturze zorientowałam się, że autorkę już znam, gdyż napisała ona powieść Matka, którą recenzowałam bardzo dawno temu. Impreza sąsiedzka jednak jest bardziej szablonowa, wpasowująca się w schemat i popularność domestic noir, a Matka była bardziej wyrafinowanym thrillerem. Jednak czuć, że warsztat pisarki też uległ poprawie i powieść dobrze mi się czytało, przede wszystkim szybko, a to zaleta, bo bardzo chciałam poznać rozwiązanie tej zagadki.
Impreza sąsiedzka budzi niepokój, atakuje nasze lęki i pogłębia je, sprawia, że, tak jak Ava, zauważamy różne szczegóły i drążymy zagadkę zaginięcia jej małej córeczki, Abi. Powieść jednak przygnębia i być może wrażliwszy czytelnik nie będzie chciał sobie dokładać stresu taką przykrą lekturą, która mimo całej fikcji literackiej, jest bardzo realistyczna, tak jakby mogła wydarzyć się tuż obok nas, w naszym sąsiedztwie, tuż obok nas lub w naszym domu.
Fot.: Wydawnictwo Filia
Podobne wpisy:
- Sąsiedzka nadgorliwość? – Karen McQuestion – „Sekret…
- Najgorsza prawda – Lia Middleton – „Gdy ją odnajdą”
- Premiera książki "Tylko jedna noc" Jess Ryder już wkrótce!
- Cena idealnej rodziny - S. E. Lynes - "Matka" [recenzja]
- Być matką - Brit Bennett - "Matki" [recenzja]
- Życie w cieniu wojny – Mercè Rodoreda – „Diamentowy Plac”