medalion z bursztynem

Dać się wtopić – Anna Klejzerowicz – „Medalion z bursztynem” [recenzja]

Rodzinne tajemnice i skrywane przez lata sekrety to z jednej strony coś, czego się boimy (bo kto chciałby się dowiedzieć o swojej rodzinie czegoś strasznego, co może kompletnie odmienić nasze życie), z drugiej natomiast coś, co choć raz większości osób przyszło kiedyś do głowy, coś, o czym często (zazwyczaj jako dzieciaki) myślimy, że byłoby fantastyczną przygodą. Fantazjowaliśmy przecież w dzieciństwie o tym, że tak naprawdę pochodzimy z bardzo bogatej, a może nawet królewskiej rodziny, lub o tym, że ktoś z naszych najbliższych kiedyś zakopał skarb, albo że nasz wujek jest tajnym agentem… Jednak rzeczywistość jest często o wiele bardziej szara, żeby nie powiedzieć, że zwyczajnie przyziemna i nijaka (a czasami niestety mroczna i straszna) niż „chłystkowe” fantazje. I nawet jeśli faktycznie na jaw wychodzi rodzinna tajemnica – nie jest ona wcale tak kolorowa, jak chcą tego nasze wyobrażenia. O takiej tajemnicy właśnie opowiada książka Anny Klejzerowicz Medalion z bursztynem, która swoją premierę będzie miała 18 sierpnia, a którą Głos Kultury objął patronatem medialnym.

Ewa i jej mąż dość późno zabrali się za porządkowanie rzeczy po zmarłej babce kobiety. Skromna i dość cicha starsza pani raczej nie była posądzana o żadne sekrety czy skandale, dlatego nie powinno dziwić zdumienie malujące się na twarzach małżeństwa, gdy w komodzie odkryli nie tylko piękny, stary medalion z bursztynem (w dodatku wyglądający na niezwykle wartościowy), ale co ważniejsze również tajemniczy list spisany ręką babci. Adresatką listu okazuje się matka Ewy, z którą bohaterka nie ma zbyt zażyłej relacji. Choć Halina, starsza, ale niezwykle zadbana i piękna kobieta, od zawsze podejrzewała, że została adoptowana przez swoich rodziców (a dziadków Ewy), to nigdy nie odbyła szczerej rozmowy na ten temat z nikim, kto mógłby rozwiać jej wątpliwości. Znaleziony list zdaje się potwierdzać te przypuszczenia, ale kryje w sobie o wiele więcej tajemnic, podobnie jak piękny, stary medalion. Jednak Halina nie zamierza zaglądać w zakamarki przeszłości. Co innego Ewa, która od razu poczuła przypływ adrenaliny i całkowicie zaangażowała się w odkrywanie rodzinnej tajemnicy. Kobieta namawia do pomocy także redaktora pewnej gazety, który chętnie się zgadza, lecz żadne z nich nie przypuszcza wtedy, że wplątują się w coś większego, niż myśleli, co może okazać się naprawdę niebezpieczne, a nawet zagrażać ich życiu.

Akcja powieści dzieje się współcześnie w Gdańsku, a za pomocą nielicznych retrospekcji i pewnych zapisków, raz na jakiś czas przenosimy się do Gdańska czasów końca drugiej wojny światowej. Oprócz tego opowieść o poszukiwaniach Ewy pisana w narracji trzecioosobowej uzupełniana jest tajemniczymi przemyśleniami kogoś, kogo nie jesteśmy w stanie przez długi czas zidentyfikować. Wiemy, że jest to postać ważna, a jej refleksje są niepokojące, by nie powiedzieć, że miejscami wręcz wulgarne, ale musi upłynąć sporo wody podczas lektury, byśmy odkryli w końcu tożsamość kryjącej się za tymi zapiskami postaci. Nie znaczy to jednak, że Anna Klejzerowicz „leje wodę” w Medalionie z bursztynem. Co to – to nie. Wręcz przeciwnie – jak na powieść, która porusza tematykę rodzinnych tajemnic sięgających czasów minionych, jest ona stosunkowo niedługa, ale w sposób przemyślany skondensowana. Fabuła się nie ciągnie, ale też nie gna na łeb, na szyję. Tempo akcji jest, moim zdaniem, idealne. Nie mamy tutaj w zasadzie wątków pobocznych, które niczego by nie wnosiły do głównej historii, ale to dobrze, ponieważ już skoki czasowe dzielą nam tę powieść wystarczająco i pewne fabularne uskoki w bok mogłyby tylko zaszkodzić lekturze.

Postaci wykreowane przez Annę Klejzerowicz są ciekawe, intrygujące, ale jednocześnie nieprzesadzone. Może jedynie główny antagonista wydaje się momentami dość przerysowany, ale to wrażenie w pewnym momencie całkowicie mnie opuściło. W końcu i nasz realny świat zna przypadki tego typu osobników. Główna bohaterka, Ewa, to kobieta, która całkowicie oddaje się sprawie. Kiedy postanowiła podjąć się rozwikłania rodzinnej tajemnicy, właściwie wszystko inne zeszło na drugi plan. Nawet rodzina, której nie do końca się to podoba – a zwłaszcza mężowi kobiety. Ten z kolei, podobnie jak ich syn, gra rolę bardzo poboczną, pojawia się w zasadzie z przyzwoitości, ale autorka czerpie garściami z fabularnych możliwości, jakie dają jej ci bohaterowie. Ciekawą postacią jest z kolei matka Ewy, której w dużej mierze dotyczy sekret, do którego źródła pragnie dotrzeć jej córka. Halina początkowo w ogóle nie wydaje się zainteresowana ani rodzinną tajemnicą, ani związanym z nią jej własnym pochodzeniem. To dystyngowana, elegancka kobieta, która z córką ma kontakt raczej grzecznościowy. Takich relacji matki z córką nie spotyka się w literaturze czy filmie często. Kobiety są dla siebie raczej znajomymi, które raz na jakiś czas spotkają się na kawie z czystej przyzwoitości, niż przyjaciółkami, które cieszą się swoim towarzystwem. Wraz z upływem lektury jednak stosunek Haliny do listu pozostawionego przez matkę i tajemnicy zmienia się, jednak jest to zmiana stopniowa i bardzo wiarygodna, a wręcz uzasadniona i nawet w jakiś sposób potrzebna czytelnikowi.

Choć tajemnica kryjąca się na kartach Medalionu z bursztynem raczej nie zwali nikogo z nóg, to czytelnik nie powinien również czuć się zawiedziony. Rozwiązanie zagadki, a także jej poprowadzenie do finału, jest dopasowanie zarówno do gatunku powieści, jak i do miejsca i czasów, w jakich rozgrywa się akcja powieści. Autorka nie pokusiła się o wielowątkową tajemnicę, podczas odkrywania której raz za razem jesteśmy zwodzeni po to tylko, by na koniec okazało się, że rozwiązanie jest tak irracjonalne i nieprawdopodobne, że ostatecznie czujemy się oszukani. I bardzo dobrze. Klejzerowicz postawiła na może i mniej spektakularną fabułę, ale przez to jest ona dopracowana i niczego w niej nie brakuje. Wątki ładnie zawiązują się ze sobą, nie uświadczymy tu żadnych fabularnych luk, a cała historia jest po prostu wiarygodna. Ogromną zaletą jest również pewien rodzaj swojskości, jaką czuje się, czytając Medalion z bursztynem. Może nie jest to najtrafniejsze i najbardziej wyrafinowane słowo, jakim można opisać powieść, ale uporczywie przychodzi mi na myśl właśnie ono, kiedy myślę o książce Anny Klejzerowicz. Bohaterowie są bardzo ludzcy, podobnie jak ich przemyślenia i zachowania. Ich decyzje nie są ani wybitnie głupie, ani nie są przejawem absolutnej nieomylności. Również dialogi są na tyle naturalne, że spokojnie można by odegrać za ich pomocą scenki, które nie wprawiłyby nas w zażenowanie.

Medalion z bursztynem to powieść zarówno o ludzkim okrucieństwie, jak i o odwadze, która niektórym z nas pozwala mu się przeciwstawić – nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi czy czasom, w których żyje. To historia o złych i dobrych ludziach – jak niemal każda niepozbawiona emocji opowieść. To wreszcie (i przede wszystkim) opowieść o rodzinie, o wartości naszego pochodzenia, o sile matczynej i ojcowskiej miłości i kłamstwach, które nie zawsze wydostają się z ust tych, którzy mają złe zamiary. Ta niepozorna książka to opowieść o tym, jak trudne potrafią być rodzinne relacje i jak różna potrafi być więź matki z dzieckiem – nawet w obrębie jedynie dwóch pokoleń. W dodatku Klejzerowicz napisała tę historię językiem niewymuszonym, nie siląc się ani na naciągany dowcip, ani na przesadną, a w związku z tym zazwyczaj sztuczną erudycję. Czytając o tej rozgrywającej się w Gdańsku historii, mamy wrażenie, jakbyśmy słuchali opowieści dobrego znajomego. I właśnie takich opowieści często nam trzeba – swojskich, choć momentami smutnych i strasznych; swojskich, choć jednocześnie nietypowych.

Kiedy przez bursztyn przedostają się promienie słońca, może on zalśnić blaskiem równie pięknym, co ulotnym, ale i… relatywnym. Można dostrzec w nim ciepły blask lub niszczącą siłę. Może obudzić wspomnienia lub na chwilę pomóc zapomnieć. Podobnie jest z powieścią Anny Klejzerowicz. Jej odbiór w sposób oczywisty może być uzależniony od naszych przeżyć i doświadczeń. W szczególności dlatego, że główne skrzypce gra w niej rodzina, która dla większości z nas stanowi na co dzień główne źródło tak radości, jak i zmartwień. Nawet jednak jeśli podejdziemy do niej w całkowitym odcięciu od jakichkolwiek naszych wspomnień czy przeżyć – powinniśmy się zaangażować i wciągnąć w opowiadaną historię. Bo w Medalion z bursztynem łatwo dać się wtopić – i to już od pierwszych stron, o co całkiem nieźle zadbała autorka.

Fot.: Replika

medalion z bursztynem

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *