Niemal dziesięć lat kazał nam czekać Kazuo Ishiguro na swoją nową powieść. Ten brytyjski pisarz japońskiego pochodzenia, autor takich książek jak Okruchy dnia czy Nie opuszczaj mnie, powrócił wraz książką zatytułowaną Pogrzebany olbrzym i jest to pozycja jednocześnie interesująca i dziwna. Do tej pory akcja powieści Ishiguro rozgrywała się w mniej lub bardziej znanej nam współczesności. W Nie opuszczaj mnie autor otarł się nawet o science-fiction. Jednak jego nowe dzieło zabiera nas daleko w przeszłość, do Brytanii czasów średniowiecznych, zamieszkanej przez Brytów i Saksonów, niedługo po rzekomym panowaniu legendarnego króla Artura, który wielkim kosztem zaprowadził pokój między tymi dwoma narodami. Nie jest to jednak powieść historyczna, jako że Ishiguro romansuje tutaj trochę z gatunkiem fantasy.
Już od pierwszych stron dowiadujemy się, że na ponurych, okrytych mgłą bagniskach grasują niebezpiecznie ogry, a gdzieś wysoko w górach żyje smoczyca, wokół której, jak dość prędko się okazuje, kręci się główna oś fabularna Pogrzebanego olbrzyma. Mimo tego, nie można tej powieści sklasyfikować jako czyste fantasy, to raczej fantasy w stylu Ishiguro. Autor ten ma swego rodzaju obsesję na punkcie tematów związanych z pamięcią i zapominaniem, więc i tutaj nie zabrakło takiego motywu. Nad opisywaną przez Ishiguro Brytanią panuje tajemnicza klątwa, w wyniku której nad wszystkimi mieszkańcami ciąży zasłona niepamięci. Zapominają o tym, co działo się zaledwie parę dni temu, o własnych dzieciach, jeśli nie ma ich w pobliżu, o wszelkich zatargach i wydarzeniach z przeszłości. Ludzie zajmują się własnymi, codziennymi sprawami, nie pamiętając o ważniejszych rzeczach. Niekiedy żyją w wioskach dosłownie wydrążonych w zboczach gór, w rozbudowanych sieciach korytarzy i komór, niczym mrówki. To właśnie w jednej z takich wiosek poznajemy pewne starsze małżeństwo Brytów – Axla i Beatrice. Oboje pracują ciężko, mają jednak już swoje lata i dla tej dosyć hermetycznej społeczności jest to problem na tyle duży, że z racji wieku odebrany zostaje im przywilej posiadania świeczki w izbie (mogliby o niej zapomnieć i puścić z dymem całą osadę). Lecz to właśnie ta dwójka, jako jedyna, miewa przebłyski dawnych wspomnień i pewnego dnia przypominają sobie, że kiedyś mieli syna, który teraz zapewne jest już dorosły. Postanawiają więc wyruszyć w podróż po kraju, do wioski, w której ów syn mieszka, z nadzieją na to, że przyjmie ich z otwartymi ramionami.
Im dalej Axl i Beatrice oddalają się od swojego domu, tym więcej wspomnień zaczyna pojawiać się w ich głowach. Na swojej drodze spotykają też kolejnych bohaterów tej powieści, którzy w miarę rozwoju opowieści, przedstawiają ją z własnego punktu widzenia. Pojawia się więc mały chłopiec – Edwin, porwany przez ogry i ukąszony przez tajemnicze stworzenie, co skazuje go na wygnanie z rodzinnej wioski, której zabobonni mieszkańcy, w tym jego własna rodzina, przekonani są, że zamieni się w demona. Pojawia się Wistan – saksoński wojownik, który przybył na te ziemie z tajną misją od swojego króla, to on ratuje chłopca z łap ogrów i przygarnia pod swoje skrzydła. Poznajemy też Sir Gawaina, jednego z legendarnych rycerzy Okrągłego Stołu i bratanka samego króla Artura, u Ishiguro jednak jest to już stary, znużony człowiek, w zardzewiałej zbroi, który ma własną misję trzymającą go przy życiu. W powieści pojawia się też przewoźnik, o którym krążą opowieści, że w swojej łodzi przeprawia ludzi na wyspę, gdzie mogą oni żyć szczęśliwie, bez żadnych trosk. Jednak bardzo niewiele par doświadcza zaszczytu przemierzania wyspy razem, bo żeby to zrobić muszą udowodnić, że łączące ich uczucie jest prawdziwe. Nie jest to nigdzie powiedziane wprost, możemy się jednak domyślić, że chodzi tutaj o mityczny Avalon.
Cały Pogrzebany olbrzym nasycony jest takimi arturiańskimi nawiązaniami (nie zabrakło oczywiście także Merlina) i mimo fantastycznej otoczki, czyta się go jak zupełnie realną opowieść. Dość dosłowne przedstawienie niektórych mitycznych stworzeń nie przeszkadza tutaj wcale w dopowiedzeniu sobie, że przecież wszystkie wydarzenia przedstawione są z perspektywy bohaterów tej opowieści – ludzi żyjących w tamtych czasach, głęboko wierzących w smoki, demony i czary. Ishiguro opisuje to wszystko jednak w taki sposób, że można uwierzyć w smoczycę nękającą kraj i grasujące po zmroku ogry. Z pewnością nie czyta się Pogrzebanego olbrzyma jak zwykłej beletrystyki z półki oznaczonej etykietą fantasy. W czasie lektury można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z czymś więcej, z czymś o wiele głębszym, co posiada ukryte znaczenie, którego nie możemy dostrzec, bo ciągle nam umyka. Powieść przesycona jest melancholią, poświęcona przemijającemu życiu i znaczeniu pamięci. Ishiguro przedstawia dylemat, czy lepiej jest pamiętać wszystko, zarówno te dobre, jak i złe rzeczy, waśnie i konflikty prowadzące do wojny, czy może lepiej zapomnieć, żyć z dnia na dzień, w pokoju, mając za sąsiadów dawnych wrogów.
Z początku można odnieść wrażenie, że dialogi są nieco sztuczne, postacie bowiem zwracają się do siebie z niezwykłą uprzejmością i szacunkiem, nawet kiedy mają właśnie stanąć do pojedynku na śmierć i życie. Po zastanowieniu, nadaje to jednak powieści niesamowitego klimatu, dzięki któremu możemy odnieść wrażenie, że czytamy jakąś przypowieść lub mit. Nie ma tutaj uderzającego w twarz realizmu i soczystych dialogów, rodem z prozy George’a R.R. Martina, jest to klimat raczej zbliżony bardziej do estetyki Tolkiena, jeśli już miałbym porównać Pogrzebanego olbrzyma z twórczością innego pisarza. Tolkien jednak ostatecznie dążył do konkluzji, że nic nie zostanie zapomniane. U Ishiguro nie jest to takie oczywiste. Bo w końcu, tak naprawdę wiele zostało zapomniane, jeśli mowa o historii tzw. „mrocznych wieków”. Król Artur jest legendą, nie wiadomo bowiem, czy naprawdę istniał taki władca. Mamy w głowach ogólny obraz średniowiecza, jednak szczegóły są poza naszym zasięgiem, zatarte i zapomniane. Dokładnie tak, jak u bohaterów tej powieści.
Pogrzebany olbrzym wprowadza czytelnika w dość refleksyjny i melancholijny nastrój, nie ma tam wartkiej akcji i ekscytujących bitew, wręcz przeciwnie, powieść płynie leniwie, budując klimat. Wbrew pozorom, czyta się ją jednak z wielkim zaciekawieniem. Ishiguro udało się stworzyć książkę idealną do czytania w jesienne wieczory, napisał fantasy po swojemu i wyszło mu to w niepowtarzalnym stylu.
[buybox-widget category=”book” name=”Pogrzebany olbrzym” info=”Kazuo Ishiguro”]
Fot.: Wydawnictwo Albatros
Podobne wpisy:
- Klara dzieckiem podszyta – K. Ishiguro – „Klara i…
- Obcy są wśród nas – Karel Čapek – „Inwazja…
- Paranoiczna lektura - Dawid Kain - "Fobia" [recenzja]
- Zło ma kobiecą twarz – Dorian Zawadzki – „Kobieta w…
- Science fiction dla początkujących - Richard…
- Jutro premiera najnowszej książki Artura Urbanowicza "Deman"