nadzwyczajna

Zwykłe problemy w niezwykłym świecie – Emma Moran – „Nadzwyczajna”

Są światy inne niż ten  –  napisał kiedyś ten, który wykreował tych światów już wystarczająco wiele, by zaczęły się nawzajem przenikać, przynosząc zwiedzającym jeszcze więcej frajdy. Są światy inne niż ten, który wygląda czasami nijako, niekiedy szaro, a nierzadko zdaje się po prostu nudny. Uciekamy więc w te inne światy wykreowane przez pisarzy, scenarzystów, reżyserów, aktorów, tych, którzy dają pomysł i tych, którzy budują wokół niego wszystko, co niezbędne do zaludnienia i bytowania. Wśród nich jest jeden taki świat, w którym, wyobraźcie sobie, absolutnie wszyscy, po osiągnięciu dorosłości, otrzymują jakąś supermoc. To może być cokolwiek i zarazem wszystko, co Wam tylko przyjdzie do głowy. I do dnia jej ujawnienia się, nie macie pojęcia, jaką mocą będziecie władać. Supersiła? Być może. Zdolność do kontrolowania urządzeń elektronicznych? Niewykluczone. Latanie? Jest to prawdopodobne. Cofanie się w czasie? Może trafi właśnie na ciebie. Niesamowity świat, prawda? A jaki ciekawy i dający nieskończenie wiele możliwości. Tu nikt nie jest nudny, zwyczajny, typowy. No, prawie nikt. Bo wyobraźcie sobie, że pośród tych wszystkich zwyczajnych superludzi, tylko wy jako jedyni nie otrzymaliście żadnej supermocy. Mimo że dzień, w którym osiągnęliście wymaganą dojrzałość, już dawno minął. Kiepska sprawa to mało powiedziane. Ale z tym właśnie na co dzień mierzy się Jen  –   główna bohaterka serialu Nadzwyczajna.

nadzwyczajna

Jen jest młodą kobietą, którą przepełnia frustracja, irytacja, gniew i zniechęcenie. Owszem, potrafi również cieszyć się życiem, ma wokół siebie przyjaciół, radość sprawiają jej drobne złośliwości względem innych, ale w świecie wypełnionym ludźmi posiadającymi supermoce, podczas gdy ona nie ma nic  –  jest jej po prostu cholernie trudno się odnaleźć i żyć tak, jak powinna (a przynajmniej jak jej się wydaje, że powinna). Jen mieszka z przyjaciółką z czasów szkolnych, Carrie, która (bagatela) potrafi przywołać zmarłych i niejako stawać się dla nich na chwilę ciałem, dzięki któremu będą mogli przemówić. Jest to zarówno zdolność, która pozwala jej zarabiać na życie, jak i umiejętność, dzięki której potrafi rozbawić przyjaciół. Ich współlokator, a zarazem wieloletni chłopak Carrie, potrafi cofać się w czasie. Mężczyzna, do którego Jen wzdycha, może wzbić się w powietrze, kiedy tylko zechce. Szefowa Jen, choć jest starsza od niej o kilkadziesiąt lat, wygląda jak dziesięciolatka. Matka Jen kontroluje sprzęty elektroniczne (a raczej kontrolowałaby, gdyby umiała je obsługiwać także na tym zwyczajnym, podstawowym poziomie), a ojczym wyczuwa emocje innych tak, jakby były widzialne i namacalne. I w tym wszystkim jest ona  –  zwykła, pozbawiona jakichkolwiek zdolności Jen, która niczego nie pragnie tak bardzo, jak posiąść jakąkolwiek superzdolność, która dałaby jej spokój, ukojenie, satysfakcję, miejsce w świecie i tożsamość. A przynajmniej tak jej się wydaje. 

nadzwyczajna

Nie da się ukryć, że Nadzwyczajna, pod maską komedii i nierzadko niewybrednych żartów z podtekstem seksualnym, skrywa dość zwyczajną w swej problematyce, ale jakże uniwersalną i nigdy niestarzejącą się opowieść o samoakceptacji i próbie odnalezienia własnego ja  –  pogodzenia się z nim i zaprzyjaźnienia. Taką opowieść każdy z nas na jakimś etapie życia spisywał w głowie, a niejednej również był z pewnością świadkiem czegoś takiego. Ubranie tej historii w humorystyczny ton i otoczkę fantasy nie odejmuje na szczęście nic z powagi, jaką ten temat niewątpliwie się charakteryzuje, choć trudno zaprzeczyć, że w takiej formie po prostu łatwiej i przyjemniej mierzyć się z czyjąś historią.

Muszę przyznać, że sam pomysł, aby wyjątkowym (w złym tego słowa znaczeniu) był brak jakichś superzdolności, podczas gdy posiada je nie jakaś elitarna grupa superbohaterów do zadań specjalnych, ale po prostu każdy, najzwyklejszy z pozoru człowiek  –  kupił mnie już na samym początku. Pierwszy epizod okazał się strzałem w dziesiątkę i byłam pewna, że dalej będzie tylko lepiej. I choć nieco się zawiodłam, to nadal nie mogę odmówić twórcom zarówno pomysłu, jak i całkiem zgrabnego wykonania, które, choć gdzieniegdzie kuleje, a serial traci wtedy nieco na jakości i zwalnia, czasami delikatnie nużąc widza  –  ostatecznie broni się pierwszym sezonem i po wątpliwym miejscami środku opowieści, daje nadzieję na ciekawe rozwinięcie historii w kolejnych odsłonach. Jeśli oczywiście Nadzwyczajna takowe dostanie. 

Podczas gdy Jen robi wszystko, aby jej wyjątkowa supermoc wreszcie się ujawniła, dookoła niej dzieją się oczywiście i inne rzeczy, w które wciągnięty zostaje widz. Młoda kobieta w tak zwanym międzyczasie przygarnia zbłąkanego kota i szybko przekonuje się, że to, iż jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoimy, jest wręcz namacalnie prawdziwe. Odbiorca jest również świadkiem poważnego kryzysu w związku Carrie i Kasha. Jej przyjaciółka jest zmęczona tym, że mężczyzna zachowuje się w zasadzie jak duże dziecko, a on chyba za bardzo przywykł do myśli o trwałości ich relacji. Dodatkowo Kash pragnie stworzyć drużynę superbohaterów, którzy strzec będą bezbronnych, a wychodzi mu to jeszcze gorzej niż Kick-Assowi w pierwszych dniach jego superbohaterskiej kariery. Zwłaszcza że Kash jest leniwy i tchórzliwy do granic możliwości. Mamy również wątek niełatwej relacji głównej bohaterki i jej rodzicielki (w którą wciela się znana z zupełnie innej roli w serialu Derry Girls, Siobhán McSweeney), a także przybranej siostry, która nieustannie wprawia Jen w kompleksy i której ta nie cierpi tak mocno, jak to tylko możliwe, powodowana zarówno zazdrością, jak i na wskroś dziecięcym buntem.

Wątków, jak widać, jest niemało, jednak mimo faktu, że akcja serialu dzieje się w alternatywnym, fantastycznym, naszpikowanym superzdolnościami świecie, nie umyka ani na chwilę fakt, że jest to tak naprawdę opowieść o ludziach, którzy próbują odnaleźć się w dorosłym świecie, w dorosłych relacjach, choć nierzadko czują się jeszcze dziećmi, które pragną, aby je przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. To przede wszystkim historia zagubionej i czującej się wciąż na marginesie Jen, która żyje w poczuciu bycia wyalienowaną, wiecznie niepasującą i zwyczajnie gorszą. Jednak spokojnie i wnikliwe spojrzenie na bohaterów i bohaterki Nadzwyczajnej sprawia, że dostrzegamy, iż ostatecznie dawanie innym orgazmu jednym dotknięciem czy teleportowanie się, a nawet drukowanie wszystkiego, co dusza zapragnie pewną częścią ciała  –  nie zapewnia ani bezwarunkowego szczęścia, ani akceptacji innych, ani miłości własnej. Te zdolności są miłym, ciekawym dodatkiem, czasem zwariowanym, czasem praktycznym (a czasami również kłopotliwym), ale nigdy niczego nie gwarantują postaciom z serialu.

I choć niesłusznym wydaje się, by Jen o wszystkie swoje porażki i niezadowolenie z życia obwiniała brak supermocy i bycie zwykłą wśród niezwykłych ludzi, to jednocześnie trudno jej nie zrozumieć, bo bycie niedopasowanym to uczucie, które potrafi zburzyć wiele fundamentów, jednocześnie budując mury, które na nasze nieszczęście są bardzo trwałe. Jen jest więc bohaterką, która potrafi wzbudzić w nas niemałą irytację  –  bywa wulgarna, nieznośna, na wskroś egoistyczna, skupiona jedynie na własnych problemach. Momentami przypomina Gretchen, bohaterkę serialu You’re the Worst, choć tamta miała więcej „momentów” i ostatecznie wydawała się o wiele bardziej empatyczna. Jest mimo wszystko jednak Jen bohaterką, którą z odcinka na odcinek coraz bardziej rozumiemy, której ból i brak samoakceptacji rysuje się coraz wyraźniej i której coraz mocniej współczujemy. Pod koniec sezonu nietrudno dostrzec, że to, jak traktuje innych, jest wynikiem tego, jak bardzo źle czuje się we własnym towarzystwie i jak niskie mniemanie ma o sobie. Czy jednak tylko ona ma tego typu problemy i rozterki? Nadzwyczajną zasiedlają postaci, które miotają się, nie wierzą w siebie, pragną czegoś więcej, nie czują się komfortowo we własnym ja; czują, że powinni dać z siebie więcej i powinni być kimś lepszym. I żadne superzdolności tego nie zmieniają.

Aktorsko Nadzwyczajna wypada naprawdę dobrze, co może okazać się zaskakujące, kiedy uświadomimy sobie, że odtwórczyni głównej roli, Máiréad Tyers, oprócz omawianego serialu, ma na koncie jeszcze jedynie epizod w filmie Belfast. Obserwując jej pracę i to, jaką postać stworzyła, trudno uwierzyć, że to dopiero jej druga rola i pierwsza pełnowymiarowa. Jej Jen jest prosta, pełna tak zwykłych, ale i fundamentalnych dla natury człowieka uczuć jak frustracja, zawód, zazdrość, zawiedziona nie raz, ale wciąż niezbita z tropu nadzieja. Naturalność, jaką irlandzkiej aktorce udało się wtopić w jej postać, jest kluczowa dla tego serialu, który przecież opiera się na niezwykłości, superzdolnościach i wyjątkowości. Uważam, że również sam dobór tej konkretnej aktorki o nie do końca klasycznej urodzie, ale przyciągającej wzrok i w jakiś sposób nietypowej, był strzałem w dziesiątkę. Pozostałe role również zostały dobrze obsadzone, choć nie wszyscy sprawdzają się równie bez zarzutu, co Tyers. Sofia Oxenham odgrywająca rolę Carrie wywiązała się, myślę, że poprawnie, natomiast mam wątpliwości co do odgrywającego jej partnera aktora. Bilal Hasna albo tak dobrze wcielił się w postać odpychającego i niemiłosiernie irytującego bohatera, że należy mu bić brawo, albo zagrał go tak kiepsko, że jest to postać właśnie przez to beznadziejna. Mimo wszystko skłaniam się jednak ku pierwszej opcji, z większym naciskiem na irytującego bohatera, a mniejszym na geniusz aktora. Nie ulega jednak wątpliwość, że irytacja w stosunku do bohatera osiągała u mnie poziom momentami krytyczny. Na uwagę zasługuje również Luke Rollason, który także nie ma bogatej filmografii  –  widać więc, że twórcy postawili na świeże nazwiska i twarze, które nie kojarzą się widzowi z żadnym szczególnym tytułem. Rollason wcielił się w wyjątkową postać, której nie zamierzam przybliżać, aby nie spoilerować tym, którzy jeszcze nie widzieli serialu. Wspomnę tylko, że wizualnie został świetnie do swojej roli dobrany i myślę, że odegrał ją najlepiej, jak się dało.

Nadzwyczajna to serial, w którym czuć coś świeżego, chęć pokazania widzom czegoś nieco innego, nawet jeśli będzie to utkane na kanwie znanych motywów, problematyki i gagów. Jest tu jakaś innowacja i widać to na kilku płaszczyznach. Zarówno sam pomysł, jak i fakt, że większość ról zostało obsadzonych przez bądź co bądź bardzo mało znanych aktorów. W Nadzwyczajnej podoba mi się również to, że paradoksalnie, jakby w kontraście do superzdolności ludzi, są oni całkiem zwyczajni, również ich problemy są zwyczajne, a dzięki temu swojskie i nasze. Nie ma tu ani seksbomb, ani kruszących każde serce amantów. Nie ma wielkich życiowych dramatów, nie ma miejsca na operę mydlaną. Są zwykli ludzie, którzy w teorii są całkowicie niezwykli, bo przecież żyją w fantastycznym świecie, a jednak ich zwyczajne problemy i szarość dnia codziennego udowadniają nam, że w praktyce niczym ich świat nie różni się od naszego. Wszyscy chcemy być doceniani w pracy, mieć zdrowe relacje z przyjaciółmi, dobrze się bawić, mieć kochającą rodzinę, lubić siebie i czuć się ze sobą dobrze.

Choć po świetnym pierwszym odcinku i dobrym drugim Nadzwyczajna traci nieco na jakości i zwalnia tempo, to nadal jest to serial, któremu warto poświęcić kilka wieczorów, choćby po to, by przekonać się, czy nam się spodoba. Tym bardziej że ostatni epizod zapowiada naprawdę ciekawe rozwinięcie wątków i aż żal, że twórcy przerwali właśnie w tym momencie (rzecz jasna celowo) i zostawili nas z takim niedopowiedzeniem i oczekiwaniem na ciąg dalszy (ale o to chodzi, czyż nie?). Inna rzecz, że sezon nie liczy sobie wiele odcinków, a i te nie grzeszą długością  –  spokojnie więc można dać temu tytułowi szansę. I choć sama po seansie pilota miałam nadzieję i apetyt na coś lepszego i coś więcej, niż ostatecznie otrzymałam, to nadal wyczuwam w Nadzwyczajnej świeżość i chętnie wrócę do drugiego sezonu, który, mam nadzieję, że powstanie. Historia Jen jest niesamowicie zwykłą historią osadzoną w na wskroś niezwykłym świecie ludzi, dla których nadzwyczajne rzeczy są na porządku dziennym, co samo w sobie jest czymś nowym i tworzy od razu pewien dysonans, który towarzyszy nam podczas oglądania serialu. 

Nadzwyczajna to tytuł ciekawy, nietuzinkowy, smaczny. Może nie do końca doprawiony tak, jakbym sobie tego życzyła, niedostatecznie podrasowany, dopracowany i rozbrajający, ale nadal zostawiający po sobie to coś, co sprawia, że z chęcią poczekam na kolejne odcinki, a i mimo pewnego rozczarowania w połowie serialu, nie będę wzbraniała się przed poleceniem go innym. W kolejnym sezonie, jeśli powstanie, liczę na więcej ciekawego humoru i bardziej angażujące widza wątki, ponieważ w połowie serialu można mieć delikatne wrażenie, że większość kreatywności twórców wyczerpała się przy samym pomyśle wyjściowym. Nadal jednak jest to interesujący tytuł, inny, dający pole do popisu. Czekam zatem na więcej Nadzwyczajnej.

Serial Nadzwyczajna możecie oglądać na platformie Disney +

nadzwyczajna

nadzwyczajna

Overview

Ocena
6 / 10
6

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *