zapiski starego świntucha

Nie dla niemowlaków – Charles Bukowski – „Zapiski starego świntucha”

O twórczości Charlesa Bukowskiego napisano już wszystko. Nawet to, że o twórczości Charlesa Bukowskiego napisano już wszystko. Jak więc podejść do kolejnej recenzji kolejnej książki jego autorstwa, by nie powielać się po stokroć? Wszak Bukowski nie tworzył powieści z unikatową fabułą, za każdym razem innych i różniących się pod względem poruszanej problematyki. Nie pojawiali się u niego nowi główni bohaterowie. Był Charles Bukowski, Hank Chinaski i ich kolejne wcielenia, jeśli można tak powiedzieć. Jak więc pisać o książce Zapiski starego świntucha, wznowionej przez Wydawnictwo Literackie, kiedy ma się za sobą kilka i tak już podobnych do siebie recenzji dzieł tego amerykańskiego pisarza? Nie mówić o jego twórczości, lecz jej zaprzeczać? Czemu nie.

Nie jest Charles Bukowski ulubionym pisarzem romantyków i raczej nigdy nie będzie. Mam na myśli oczywiście czytelników, którzy w literaturze szukają wzniosłych słów, wyznań miłości kruszących najtwardsze serca i uniesień, a nie twórców Romantyzmu. Nie opiewa on piękna i uroku kobiet w sposób, który mógłby roztopić duszę co bardziej delikatnej panny. Nie tworzy rzeczywistości nowej, urokliwej i pastelowej, w której zmęczony po brudzie codzienności człowiek mógłby zanurzyć się z rozkoszą, wdychając woń ułudy. Nie kreuje bohaterów, z którymi chcielibyśmy się utożsamiać – nie są czyści, zaradni, bogaci, przystojni, mili i lubiani. Nie znajduje dla nich przytulnych kątów, pachnących świeżym praniem i dopiero co zerwanymi kwiatami. Często ich nie myje, nie przebiera (także w słowach), nie perfumuje, nie szoruje im zębów, nie pozbawia odoru alkoholu, który unosi się wokół nich jak wspomnienie poprzedniego dnia. Nie leczy z kaca magicznym zaklęciem, nie snuje przed nimi wizji świetlanej przyszłości – co to to nie.

Charles Bukowski

Nie ma w Zapiskach starego świntucha konkretnej, zwartej fabuły, bo też nie jest to powieść, lecz zbiór nawet nie tyle opowiadań, co luźnych tekstów, zapisków, wyobrażeń, pomysłów. Nie ma tu porywającej akcji ani postaci, których losy śledzić będziemy długo i z zapartym tchem. Nie przyzwyczaimy się do nikogo i nie poznamy dalszych losów tego, który wcześniej pojawił się aż raz, nie będzie kontynuacji historii – co innego z kontynuacją myśli. Nie polecałabym tego zbioru tym, którzy dopiero zapoznają się z twórczością Bukowskiego, a już na pewno nie dla tych, dla których miałaby to być pierwsza przygoda z pisarstwem autora Szmiry. Nie byłoby to dobrym pomysłem ze względu na to, że choć nie nazwałabym tego kompendium jego twórczości, to na pewno coć jest na rzeczy. Nie jest to twór dla nowicjuszy, lecz dla starych wyjadaczy (lub, jak kto woli, starych świntuchów) tej specyficznej prozy. Nie ma tu może zbyt wielu błyskotliwych myśli i fraz, które z zapałem będziemy zaznaczać i zapisywać w zeszycie, żeby nie zapomnieć, ale nie można też odmówić tej publikacji jakiegoś pierwotnego (a może nawet prostackiego?) uroku, który działa, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Nie ma tu olśniewających czytelnika metafor i porównań, nie ma piękna w jego typowej postaci, nie ma zdań, które cytować będą znane twarze w telewizji śniadaniowej. Nie ma nadzwyczajności, poetyckiego języka, podejmowania tematów niespodziewanych. Nie ma rezydencji, tylko obdrapane ściany domu; nie ma ogrodów, są zakurzone podwórka; nie ma radości z rzeczy nieosiągalnych dla wielu, jest może czasem infantylna, ale szczera radość z niczego.

…a niebo było piękne, chleb był czysto zapakowany w folię i po raz pierwszy od wielu, wielu lat w jej oczach było życie i piękno. ale śmierć jest nudna – tak nudna, że nawet koty i mrówki nie zwracają na nią uwagi.

Charles Bukowski

Zapiski starego świntucha nie są wzorem idealnego zastosowania inteprunkcji. Nie ma tu zdań rozpoczynanych od wielkiej litery. dlaczego? bo i kto pisarzowi zabroni… ale żeby nie było, że Bukowski całkowicie i absolutnie gardzi tymi większymi – imiona są jak pan bóg przykazał, z wielkiej, pełnej  szacunku i dostojności litery. żeby nie było. nie ma tu również tytułów kolejnych opowiadań, historii, urywków, strzępków, momentów (niepotrzebne skreślić w zalezności od potrzeb, preferencji, woli, widzimisię, kaprysu – niepotrzebne skreślić), są za to enigmatyczne poziome kreski, dzięki którym możemy zorientować się, gdzie kończy się jedna zwarta myśli pisarza, a zaczyna druga. nie ma tu początków, które każdorazowo wprowadzają nas w nową opowieść stopniowo i powoli, tłumacząc, w czym uczestniczymi i kto jest kim. nie, tutaj zostajemy czasami rzuceni z soczystym pluskotem na głęboką wodę i sami musimy połapać się, o co chodzi. nie kończą się wszystkie historyjki finałem ostatecznym, kropką bezbrzeżną i stanowiącą bezsprzecznie o ostetczności owego końca. nie – niektóre opowiastki kończą się dokładnie tak, jak się zaczęły – bez konkretów, słabym cieniem, poświstem, raczej sygnalizując, że to już koniec, niż stanowiąc zakończenie.

Charles Bukowski

nie brakuje tu jednak rozważań Bukowskiego o samym procesie pisania, o konkretnych twórcach, o pisaniu jako formie życia, zarabiania i nędzy.

możecie mnie za to powiesić. tak zwani pisarze ulicy dają sobie wyjadać psyche przez kretynów, a jest tylko jedno miejsce, gdzie powinno się pisać – w SAMOTNI, siedząc przed maszyną do pisania. pisarz, który musi WYJŚĆ na ulicę, jest pisarzem, który ulicy w ogóle nie zna.

Charles Bukowski

nie brakuje rozważań prostych, ale prawdziwych, o których bywa, że się zapomina. nieistotne, że czasami, aby o nich powiedzieć, trzeba rzucić brzydkim słowem.

rewolucja – to brzmi bardzo romantycznie, ale takim nie jest. rewolucja to krew, flaki i obłęd; to małe dzieci, które zabito, bo akurat wlazły pod nogi; małe dzieci, które nie są w stanie zrozumieć, co się tu, do kurwy nędzy, dzieje; to twoja dziwka, to twoja żona, które jbagnetem rozpruto brzuch, a potem zgwałcono w dupę na twych oczach; to ludzie, którzy kiedyś śmiali się na filmach z Myszką Miki, a teraz torturują swych pobratymców. zanim się więc na to zdecydujesz, to wcześniej się zastanów, dokąd może zaprowadzić uniesienie i co z niego zostanie, gdy już będzie po wszystkim.

Charles Bukowski

nie brakuje życiowych porad, godnych przekazania potomnym.

i przy okazji: jak ognia unikajcie knajp, w których męski kibel mieści się w piwnicy.

Charles Bukowski

nie brakuje typowych Bukowskich przemyśleń, przy których nie mamy wątpliwości, czyją ręką zostały spisane.

opinia publiczna bierze od pisarza, a raczej od pisarstwa, to, czego potrzebuje, a resztę wyrzuca na śmietnik. tymczasem najczęściej wcale nie potrzebuje tego, co bierze, wyrzuca natomiast to, co najbardziej by się jej przydało. niemniej jednak dzięki temu mogę wykonywać swoje małe święte zakręty, nie będąc niepokojonym. gdyby sprawy miały się na odwrót, już dawno nie byłoby żadnych twórców – wszyscy siedzielibyśmy w tym samym dole kloacznym; a tak, to ja siedzę w moim, a oni – w swoim, przy czym myślę, że mój cuchnie lepiej.

Charles Bukowski

nie brakuje wstydliwych, odważnych wyznań.

sprawy seksu wprawiają czasem w zakłopotanie nawet wielkiego Bukowskiego.

Charles Bukowski

nie brakuje anatomicznych dywagacji, które – kto wie – mogły zapoczątkować światowy szał na punkcie chirurgii plastycznej.

raz na jakiś czas natura, bóg, cokolwiek, postanawia złożyć do kupy JEDNO CIAŁO, tylko JEDNO dla odmiany, gdy się patrzy na większość ciał, okazuje się, że nogi albo są za krótkie, albo za długie; albo ręce; albo szyja – jest za gruba albo za chuda; albo biodra – są za nisko albo za wysoko, a najważniejszy w tym wszystkim jest tyłek – najczęściej to właśnie tyłek jest nie taki jak trzeba i sprawia największy zawód – za duży, za płaski, za okrągły albo w ogóle nie okrągły, albo zwisający – jak gdyby był odrębną częścią ciałą, jak coś, co przyczepiono do ciała niemal w ostatniej chwili.

     tyłek jest twarzą ducha seksu.

Hank Chinaski

nie jest to może Bukowski w pigułce, ale coś w tym jest, że Zapiski starego świntucha to kwintesencja twórczości tego niepokornego pisarza. nie dla niemowlaków i nie dla raczkujących po podłodze jego pisarstwa, ale dla tych, którzy już co nieco liznęli, już kojarzą kto, jak i dlaczego. nie będzie wtedy odczuwalny pozorny chaos, nie będzie zawodu i narzekania. Zapiski starego świntucha nie są publikacją jednorazowego użytku i lepiej jej urywki sobie dawkować. Bukowski nie był zwolennikiem dłuższych form prozatorskich i upodobał sobie formę opowiadań, a czasem także czegoś, co do czego mamy watpliwości, czy na pewno nazywać to opowiadaniem. i właśnie tym są Zapiski… Bukowskim skoncentorwanym, choć lekko chaotycznym, tekstami pełnymi tego, co dla tego pisarza charakterystyczne. słowem – lekturą obowiązkową dla wszystkich fanów.

Fot.: Wydawnictwo Literackie

 

zapiski starego świntucha

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Ten chaos tekstów może wynika także z faktu, że są to teksty, swego rodzaju felietony, publikowane w rubryce o takowym tytule w gazecie Open City.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *