Ostatnie takie lato – Emily Atef – „Pewnego dnia powiemy sobie wszystko”

Niewiele jest takich skrajnie odbieranych historii, które z jednej strony przyciągają, by z drugiej odrzucać, może nawet obrzydzać? Pewnego dnia powiemy sobie wszystko jest na pewno silnie wpływającą na emocje historią, która nie pozostawi nikogo obojętnym. Trochę skandalizujące, czasami senne i nostalgiczne kino, które nadal potrafi opowiadać o ludziach z krwi i kości. Takich jak Maria i Henner, którzy połączeni jakąś dziwaczną więzią, stają się na ponad 2 godziny bohaterami, od których nie możemy oderwać wzroku. Patrząc na coraz ciaśniej zaplatającą się sieć kłamstw, pytamy siebie: jak skończy się ta historia? 

Obraz Emily Atef przypomina trochę film o sielankowym lecie w jakiejś wsi w Polsce może te 20, 25 lat temu. Jednak my przenosimy się do NRD w 1990 roku i muszę przyznać, że klimat wyjątkowo mocno mną poruszył, ponieważ wręcz czułam to słońce, zapach lata i nagrzanego asfaltu, ciszę małej wsi i tę czającą się gdzieś za rogiem zmianę, która niechybnie czeka każdego z uchwyconych reżyserskim okiem bohaterów.

Przede wszystkim od początku filmu naszą uwagę przykuwa postać pierwszoplanowa, którą jest Maria (grana przez Marlene Burow). To dziewczyna spokojna i cicha, której dni upływają w sielskiej aurze późnego lata, podczas którego zaczytuje się w powieściach Dostojewskiego, biorąc sobie za główny cel zrozumienie sensu Braci Karamazov. Ile jej przyjdzie za to zapłacić, dowiemy się w ostatnich akordach filmu.
Maria jest nastolatką, która nie ma zbyt uporządkowanego życia rodzinnego. Nie mieszka ze swoją matką, która wiedzie dość skromne życie w sąsiedniej wsi, ale z chłopakiem, który może pozwolić sobie na grymaszenie co do swojej zawodowej przyszłości. Doskonale widać to w jednej ze scen, kiedy to Maria wprost mówi Johannesowi, że nie ma tak poukładanej przyszłości, jak on. Johannes jest bowiem synem bogatych rodziców, którzy mogą pozwolić sobie na utrzymywanie dodatkowej osoby, ale też, co pokaże fabuła, także na myśli dotyczące mechanizacji swojego gospodarstwa i wejście w szerszy, bardziej dostępny rynek. Jednak nie takie aspekty są w filmie kluczowe. Owszem, polityczne i społeczne zmiany, które obserwujemy na ekranie, są bardzo ważne dla sytuacji bohaterów, ale to romans Marii i sąsiada (grany przez Felixa Kramera) stanie się głównym wątkiem Pewnego dnia powiemy sobie wszystko.
Co można powiedzieć o bohaterach? Że na pewno do siebie nie pasują. Maria to delikatna i z pozoru bardzo niewinna dziewczyna, w której głowie wciąż więcej jest marzeń niż planów. Można by spytać, co ona wie o miłości? Wkrótce dowie się bardzo dużo, zwłaszcza o tej zmysłowej, cielesnej, a swoją cielesność właśnie będzie odkrywać w zacisznym gospodarstwie Hennera.
Henner to czterdziestoletni sąsiad rodziny, z którą Maria mieszka, ale przede wszystkim to odludek, pijak i czasem też awanturnik, o którym dowiadujemy się sporo z rzuconych tu i ówdzie kąśliwych uwag różnych osób, czy to z rodziny Brendelów, czy kogoś ze wsi. Niegdyś porzuciła go żona, a on sam jest zawieszony w trochę innym świecie; mówią o nim, że jest już trochę zacofany i nie usprawnia swojej gospodarki, nie próbuje iść do przodu, jak Brendelowie na przykład.
Mimo tego wszystkiego Maria spogląda na niego i widzi w nim mężczyznę, z którym zaczyna łączyć ją silna, mocno erotyczna więź. Brzmi to wszystko naprawdę dwuznacznie, bo z jednej strony kino już powoli odzwyczaja nas od tego typu romansów, mocno osadzonych na szkielecie miłości czy też relacji, starszego mężczyzny i młodziutkiej dziewczyny; a z drugiej strony to ona właśnie, Maria, jest tą, która bardziej wodzi, mimo że na początku to właśnie Henner wykorzystuje wiek i naiwność Marii.
Byłam czasem skonsternowana, widząc te gierki między obojgiem bohaterów, ale krok po kroku, zbliżając się do finału historii, pojmowałam, dlaczego postępują tak, a nie inaczej.
Spójrzmy zatem znowu na Marię, niewidoczną dla ojca, który zostawił rodzinę; dla matki, która nie potrafi wyjść ze stagnacji i zacząć jakoś żyć; a także dla jej chłopaka Johannesa, który zafascynowany fotografowaniem praktycznie wcale nie poświęca uwagi swojej dziewczynie. Być może dlatego lekko znudzona i wytrwale niezauważana przez innych Maria traci głowę dla starszego od siebie o ponad 20 lat Hennera?
Henner to także ciekawy osobnik, który z pozoru wygląda jak wiejski pijak, mimo że gdzieś tam jeszcze przystojny i być może mogący się podobać, co też bywało podkreślane w kilku scenach. Ta powierzchowność jednak to nie wszystko. Niestety Henner ma za sobą nieciekawą przeszłość (ale czego innego można by się spodziewać?). I to rzeczywiście widzów może dziwić, że ktoś o takiej aparycji i z taką opinią może podobać się młodej dziewczynie.

Być może właśnie o to chodzi w przekazie Pewnego dnia powiemy sobie wszystko, że jest mocno nieoczywistym filmem, zadającym pytania i niebojącym się poruszania niewygodnych tematów? Bo czy jest wygodnym tematem romans młodziutkiej dziewczyny ze zniszczonym życiem wiejskim samotnikiem, który nie stroni od kieliszka? Jej seksualność, którą z nim w sobie rozbudza? I konsekwencje tej relacji na całe życie?

Jednak jak zobaczymy w Pewnego dnia powiemy sobie wszystko, te wybory mają sens, choć nie zawsze dla bohaterów są tym, co dla nich najlepsze w takim zwyczajowym rozumieniu. Bo czy Maria dobrze zrobiłaby, zostawiając wszystko i rzucając się w ramiona Hennera? Zapewne odpowiedzi zależą od naszej wrażliwości, dojrzałości i spojrzenia na życie, ale wielu zapewne chciałoby krzyknąć, żeby Maria uciekała z tej zapadłej wsi jak najszybciej! Nie da się niestety kreować życia oglądanych na ekranie bohaterów i jak często bywa, ich wybory będą się kłócić z naszymi poglądami i wyobrażeniami.
Dość sporo przekazałam o samej Marii i Hennerze, ale ten wątek wydał się najważniejszy, choć osobiste wątki obu postaci uważam za kluczowe w rozumieniu ich postępowania i wydźwięku obrazu jako takiego.
Co do samego filmu pod względem technicznym uważam, że realizacja jest naprawdę dobra, gdyż udało się odtworzyć klimat minionych lat, przenieść widza w sam środek upalnego lata gdzieś tam w niemieckiej wsi. Kadry są zachwycające, sielankowe i nostalgiczne właśnie, bo dzięki tej lekko wypłowiałej kliszy czujemy się, jakbyśmy oglądali jakiś starszy film, a nie produkcję z 2023 roku. Ma to swój urok i czar i ja na pewno będę jeszcze długo tym zachwycona.

Pewnego dnia powiemy sobie wszystko jest także dużo nagości, cielesności i intymności między bohaterami, która przybiera dosłownie każdy możliwy wymiar. Zaczynając od delikatnego spojrzenia, gry spojrzeń właśnie, przez porywającą bohaterów namiętność i przemoc, która w końcu i tutaj się pojawia. W obrazie tym sceny seksu są uzasadnione fabularnie w każdym możliwym kontekście, bo pokazują motywacje bohaterów, uwiarygadniają ich słowa i obietnice, a także pewne elementy tych scen właśnie sprawiają, że zadajemy więcej pytań; co tak naprawdę doprowadziło do tego, że Henner jest taki przemocowy? A Maria tak w niego zapatrzona?

Dużo tutaj wątków do pogłębienia i analiz właśnie i dlatego Pewnego dnia powiemy sobie wszystko jest filmem niejednowymiarowym i elektryzującym, a jego finał także na pewno na długo zostanie przez widza zapamiętany.
Pewnego dnia powiemy sobie wszystko to głównie historia relacji dwójki ludzi, w każdym aspekcie, od cielesnego po ten duchowy, pokazana w ciekawej scenerii i czasie, dość nietypowym jak na realia współczesnego kina. To także historia o wyborach, które determinują nasze losy, czy tego chcemy, czy nie.
pewnego dnia powiemy sobie wszystko

Overview

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *