Wielkie nadzieje Charlesa Dickensa były już ekranizowane wielokrotnie. W formie filmu czy serialu, wierne literackiemu pierwowzorowi czy też odchodzące od niego mniej lub bardziej. W tych adaptacjach brały udział zarówno znane z filmowego światka nazwiska, jak i te dopiero rozpoczynające swoją karierę czy też mające już swój staż, jednak nadal niezbyt rozpoznawalne. Dzisiejsza ciekawostka dotyczyć będzie ekranizacji z 1998 roku, w której wzięli udział aktorzy znani zarówno wtedy, jak i wciąż rozpoznawalni dzisiaj.
Charles Dickens swoją opowieść o młodym, osieroconym (jak to u Dickensa!) chłopaku imieniem Pip, który pragnie zostać dżentelmenem, i który zakochuje się od pierwszego wejrzenia w pięknej, lecz zimnej Estelli – miał zakończyć bez tak upragnionego przez wielu czytelników i widzów happy endu. Jego zakończenie Wielkich nadziei miało być, co tu dużo mówić, pesymistyczne. Zmienił jednak zdanie za namową swojego przyjaciela Edwarda Bulwer-Lyttona. Fakt ten jest ważny równiez w odniesieniu do ekranizacji powieści z 1998 roku, której reżyserem był Alfonso Cuarón.
Urodzony w Meksyku reżyser postawił na adaptację bardzo swobodną, której głównym założeniem, zmieniającym wiele wydarzeń i faktów z powieści, było umieszczenie fabuły w czasach współczesnych. Marzeniem głównego bohatera nie mogło być więc po prostu otrzymanie dobrego wychowania i zostanie dżentelmenem, jak ma to miejsce w książce. Osierocony chłopak zostaje natomiast przez twórców filmu obdarzony niezwykłym talentem malarskim i w tym kierunku wędrują jego marzenia czy też – żeby pozostać w zgodzie z tytułem – nadzieje i oczekiwania. Rozwijanie się w tym właśnie kierunku ma pomóc mu w zdobyciu pieniędzy i szacunku, którymi z kolei pragnie zaimponować Estelli.
Warto zauważyć, że w filmie jedynie imię pięknej, niedostępnej ukochanej nie zostało zmienione. Estella (w tej roli świetnie wypadła eteryczna Gwyneth Paltrow) z powieści nadal jest Estellą i również jej charakter zdaje się odpowiadać oryginałowi. Natomiast dickensowski Pip został przemianowany na Finna; stara, oszalała z tęsknoty i porzucenia pani Havisham to w filmie Nora Dinsmoor (świetna i niezwykle przekonująca, zwłaszcza w swojej ostatniej scenie – Anne Bancroft, której największą sławę przyniosła rola w Absolwencie u boku Dustina Hoffmana); a więzień, któremu na początku obydwu wersji pomaga główny bohater, w powieści nazywał się Magwitch, natomiast w filmie Cuaróna poznajemy go jako Lustiga (w którego wcielił się jak zawsze rewelacyjny Robert De Niro).
Jeśli uprzemy się, by tytuł filmu (a także i powieści) przetłumaczyć dosłownie, otrzymamy raczej wielkie oczekiwania niż nadzieje. Jednak to właśnie te wielkie nadzieje są, obok dorastania i przemiany głównego bohatera, tematem przewodnim opowieści. Również zmiana zakończenia przez Dickensa zdaje się podkreślać znaczenie tychże nadziei. Natomiast Alfonso Cuarón zapragnął podkreślić je dodatkowo kolorystyką wykorzystaną w filmie. Dzięki temu, oglądając Wielkie nadzieje, mamy szansę obserwować niezliczoną ilość odcieni zieleni. Bohaterowie niemal zawsze mają na sobie ubrania w tym kolorze lub choćby dodatki w odcieniu zieleni. Również scenografia opiera się na tej barwie liści, traw i… nadziei. Alfonso Cuarón w ogóle upodobał sobie ten kolor i bardzo często wykorzystuje go jako barwę przewodnią w swoich dziełach. W żadnym innym filmie jednak jego kaprys (bądź upodobanie – zwał jak zwał) nie był tak dopasowany i adekwatny, nie miał tak wielkiego znaczenia i tak dobrze nie wtopił się w całą opowieść, a nawet… tytuł. Co ciekawe, podczas premiery filmu aktorka Salma Hayek – przypadkiem bądź celowo – również pozostała wierna tej kolorystyce i przyszła ubrana w zwracający uwagę, zielony żakiet, czym wyróżniała się – można by pomyśleć, że jednak specjalnie – na tle, ubranych najczęściej na czarno, aktorów.
Natomiast obrazy, które w filmie wychodzą spod ręki Finna, a które są niezwykle istotne dla całej historii, nie były oczywiście malowane przez samego Ethana Hawke’a – to jest raczej jasne. Kto jednak jest autorem tych wyjątkowych w swej formie malowideł, zazwyczaj portretów, które przez wielkie oczy i usta (wydaje się, że w tym filmie wszystko jest wielkie) ocierają się niekiedy o karykatury? Ich twórcą jest Francesco Clemente, którego styl nie odbiega od tego, który podziwiać możemy w filmie – jego obrazy są oryginalne i często abstrakcyjne, na pierwszy rzut oka wydawać się mogą niekiedy niedokończone.
Na koniec można jeszcze wspomnieć o drobiazgu na płaszczyźnie spójności, która pojawia się na linii obraz-muzyka w filmie Cuaróna. Kiedy Finn maluje Estellę, która zaczyna się rozbierać do aktu, w tle leci utwór brytyjskiej grupy Pulp Like a Friend. Przy utworze tym zespół współpracował z Patrickiem Doylem, który czuwał nad muzyką do Wielkich nadziei. Słowa Like a Friend są niezwykle istotne i kiedy wsłuchamy się w nie, okażą się nie tylko ogólnie odpowiadać relacji Finna i Estelli, ale także szczegółowo opisują niektóre sytuacje. Pulp śpiewają: Smoke all my cigarettes – again./ Every time I get no further./ How long has it been? Natomiast kilka scen wcześniej, podczas spotkania tych dwojga w restauracji, mogliśmy obserwować jak Finn częstuje Estellę papierosem, jednak okazuje się, że w wyciągniętej ku kobiecie paczce papierosów, pozostała już tylko jedna sztuka; Finn oczywiście zbywa ten fakt wzruszeniem ramion i Estella częstuje się papierosem. Ten symboliczny gest zresztą, podkreślony dodatkowo przez słowa piosenki, rewelacyjnie opisuje dotychczasowe relacje tej dickensowskiej pary. (Później utwór Like a Friend wykorzystany został także przy produkcji serialu animowanego The Venture Bros.)
Szkoda, że przy tak wyśmienitej obsadzie, świetnej historii i naprawdę bardzo dobremu jej uwspółcześnieniu, film nie zdobył wielkiego uznania i melodramat ten jest już dziś raczej zapomniany.
Fot.: Art Linson Productions; Twentieth Century Fox Film Corporation
2 Komentarze
Nie został zapomniany. Ja i wielu moich przyjaciół często oglądamy ten film dla muzyki, pięknych zdjęc, aktorów i obrazów malowanych przez Finna.
Tak, ten film jest godny polecenia. Piękna gra aktorów, ścieżka dźwiękowa wyjątkowa,
pierwiastki prozy Dickensa wyraźnie widoczne, nawet przy nie do końca wiernej literackiemu
pierwowzorowi adaptacji scenariusza.
Piękne chwile w zaciszu domowego kina.
Polecam na jesienno-zimowe wieczory.