Nie jestem pewny, czy jestem odpowiednią osobą na właściwym miejscu, jeśli chodzi o recenzowanie płyt z kręgu progresywnego metalu. Wątpię, czy w gronie stu moich ulubionych kapel znalazłaby się jedna, która przynależałaby do tej szuflady stylistycznej. Zasadniczo światowy prog metal obchodzę szerokim łukiem. Za to polski… Polski, to różnica bo w ostatnich latach pojawiały się cudeńka, takie jak krążki Division By Zero czy nawet Votum. W listopadzie 2014r. swój debiut zaprezentowali bydgoszczanie z Art of Illusion, wydając przewrotnie zatytułowany album – Round Square Of The Triangle.
Możliwe, że właśnie moja ignorancja w tym temacie pozwala doceniać polskie bandy, bo trzeba przyznać, że Art of Illusion, to czwórka cholernie zdolnych i świetnych pod względem technicznym muzyków. Nawet laik zauważy, że kwartet jest doskonale zgrany i wszystkie elementy ze sobą odpowiednio współgrają. Należy już w tym miejscu pochwalić produkcję albumu, mimo że rejestrowany był w kilku studiach nagraniowych, to brzmi potężnie, soczyście, czysto, selektywnie, z lekką, wysuniętą do przodu perkusją, która regularnie atakuje słuchacza uderzeniami podwójnej stopy.
Jest to album w większości instrumentalny. Jedynie na trzech kawałkach znalazły się wokale Marcina Walczaka. Kompozycje to solidne prog metalowe przekładańce, w których słyszymy mnogość tematów, zmian tempa i nastrojów. Distance, po krótkim intro, doskonale wprowadza słuchacza w klimat płyty i przygotowuje go niejako na to, co się może znaleźć na kolejnych ścieżkach. Instinct jest jedną z kilku kompozycji, które potrafią na stałe zagościć w świadomości słuchacza; chociażby te momenty, gdzie klawisze grają motywy niczym z filmów grozy do bujającego, melodyjnego riffu. W For Her ważną rolę odgrywają goście. Najpierw słyszymy flet Emilii Mielewczyk – momentalnie wprowadzjący folkowe inklinacje – który zostaje zastąpiony melodyjnym wokalem Marcina Walczaka. Wokalista pokazał szeroką gamę umiejętności, szczególnie świetnie wyśpiewując refren kompozycji. Ponoć zespół drugą płytę ma wypełnić większą ilością utworów z tym wokalistą i wydaje mi się, że to jest bardzo dobry kierunek.
Round Square pokazuje, że Art of Illusion potrafią zagrać delikatnie, ukazując wysublimowane partie klawiszy, aby momentalnie przejść do solidnego riffowania. Połamany jak diabli The Triangle przynosi pod koniec swojego trwania szalony barytonowy saksofon, który momentalnie wprowadza karmazynowy nastrój. Shattered Mirror znowu ujawnia talent muzyków Art of Illusion do zwiewnych kompozycji i potwierdza, że głos Marcina Walczaka zdecydowanie wzbogaca nagrania kwartetu. Wokalista śpiewa jeszcze w The Rite of Fire, który jest złożony jakby z dwóch części: pierwszej, spokojniejszej, balladowej i drugiej, gdzie zespół potrafi potężnie dołożyć do pieca, gnając na dwie stopy, które bezlitośnie okłada perkusista Kamil Kluczyński. Disconnection to pożegnanie zespołu z słuchaczem. W tym kawałku świetną robotę wykonuje swoimi solówkami gitary elektrycznej Filip Wiśniewski.
I tak sześćdziesiąt pięć minut trwania płyty Round Square Of The Triangle trwa zaskakująco szybko, bo to jest skądinąd dobrej jakości materiał. Daleki od ideału, ale muzycy potrafią przykuć uwagę słuchacza mnogością riffów, zagrywek, solówek czy tematów. Momentami, ale tylko momentami, wkrada się chaos, jednak wydaje się, że to wszystko ma jakiś swój logiczny ciąg. Najważniejsze, że poza niesamowitą techniką w palcach muzycy mają niezły zmysł melodyjny, sporo fragmentów kompozycji na Round Square Of The Triangle po prostu pozostaje w głowie, a to jest dobry prognostyk dla kapeli progresywno metalowej. Największe wrażenie pozostawiają jednak po sobie utwory, gdzie wokalnie udzielił się Marcin Walczak i wydaje się, że współpraca z nim jest najlepszym pomysłem na przyszłość Art of Illusion, nie ujmując oczywiście czegokolwiek instrumentalistom. No nic – jest dobrze, a czuję, że będzie jeszcze lepiej.
Fot.: Lynx Music.