Tajna Inwazja

Mało angażująca ta inwazja… – Brian Michael Bendis – „Tajna Inwazja”

Tajna Inwazja to monumentalny komiks Marvela, który z jednej strony jest wydarzeniem iście przełomowym dla całego uniwersum, z drugiej – to rzecz pozbawiona jakiejś głębszej myśli, skupiona przede wszystkim na ekspozycji epickich plansz starć i mordobiciu właśnie. Trochę podaje to w wątpliwość umiejętności narracyjne Briana Michaela Bendisa, który przecież jest cenionym autorem w świecie komiksu superbohaterskiego (Jessica Jones: Alias, seria Ultimate Spider Man). Ta epicka opowieść o podstępie i heroizmie w Marvelowskim Uniwersum jednych czytelników wciągnie od pierwszej do ostatniej strony, drugich pozostawi z poczuciem niesmaku i straconego czasu. Ja jestem gdzieś pośrodku tej barykady. 

Bendis, mimo że początkowo prezentuje intrygujący pomysł i obiecuje epicką fabułę pełną napięcia i podstępu, to w realizacji swojej idei ostatecznie zawodzi, co prowadzi do rozczarowującego doświadczenia czytelniczego. Centralna koncepcja inwazji Skrulli na Ziemię i podstawienie ukochanych superbohaterów wydaje się obiecującym materiałem na szpiegowski thriller. Jednak Bendis ma trudności z utrzymaniem spójnej narracji w całej serii. Fabuła wydaje się skomplikowana, ale to tylko ułuda, wynikająca ze zdolności Skrulli do podszywania się pod ludzi i superbohaterów. Niestety, ale fabuła w Tajnej Inwazji to jedynie pretekst do niczym nieskrępowanego mordobicia, które dominuje nad treścią.

Historia bada mroczny spisek wymyślony przez zmiennokształtne obce istoty znane jako Skrulle, które potajemnie infiltrowały Ziemię od dekad, „przebierając się” za superbohaterów, ich najbliższych lub za wpływowe postacie naszej planety. Ten pomysł stanowi doskonałe podwaliny dla wciągającej narracji, która porusza tematy zaufania, zdrady i wytrwałości ludzkiego ducha. Zaletą Tajnej Inwazji jest to, że każdy protagonista boryka się z niepewnością dotyczącą tego, komu można zaufać. Granice między przyjacielem a wrogiem zaczynają się zacierać, co prowadzi do wyraźnego poczucia paranoi i napięcia, które przenika każdą początkową stronę komiksu. Niestety, im dalej w las, tym fabuła coraz bardziej traci na znaczeniu na rzecz ekspozycji kolejnych starć.

Na domiar złego, komiksowy Iron Man, na którego barkach opiera się główna oś fabularna, nie jest tak charyzmatyczny, jak ten filmowy i bardzo to czuć, ponieważ jedną z głównych wad komiksu jest kreacja postaci właśnie. Chociaż Bendis słynie z umiejętności tworzenia złożonych i wielowymiarowych postaci, wielu bohaterów w Tajnej Inwazji wydaje się jednowymiarowych i pozbawionych głębi. Nawet ikoniczni herosi, tacy jak Spider-Man, Iron Man czy Czarna Wdowa tracą swoje charakterystyczne głosy i osobowości, stając się jedynie pionkami w makiecie wojennej Bendisa. Brak rozwoju postaci pozbawia historię emocjonalnego wydźwięku i utrudnia czytelnikom zaangażowanie się w rozwijające się wydarzenia. Z drugiej strony trudno o jakikolwiek pogłębiony rys psychologiczny, gdy bohaterowie wręcz wylewają się z poszczególnych plansz komiksu. Jeśli myślicie, że w finałowej walce z Thanosem w Avengers: Endgame było wielu superbohaterów, to jesteście w błędzie. Tajna Inwazja prezentuje dziesiątki, jeśli nie setki superherosów i ta ilość po prostu przytłacza, dodatkowo wprowadzając w dezorientację tych, którzy dopiero w świat Marvela wchodzą. 

Wizualnie Tajna Inwazja jest prawdziwą ucztą dla oczu, bo dzieje się tutaj naprawdę dużo. Ilustrator Leinil Francis Yu ożywia scenariusz Bendisa za pomocą prawdziwej feerii kolorów. Podczas gdy niektóre plansze są wizualnie oszałamiające, potrafią zachwycić dbałością o szczegóły i dynamicznymi sekwencjami akcji, oddając jednocześnie intensywność poszczególnych sytuacji, to inne rażą statycznością i oklepaniem, niekiedy wręcz ocierając się o kicz. Dlatego także w przypadku rysunków nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy bardziej jestem nimi oczarowany, czy też zniesmaczony. Ujmę to więc to następująco: są plansze, które z pewnością zapadną mi w pamięć, ale są też takie, które czym prędzej wolałbym z niej wyrzucić.  

Tajna Inwazja nie spełnia oczekiwań jako wydarzenie komiksowe. Pomimo intrygującego konceptu i chwil ekscytacji wynikających z niejednej zagadki, realizacja zawodzi, prowadząc do chaotycznej narracji, słabo rozwiniętych postaci i mało satysfakcjonującego finału. Z drugiej strony jest to fascynująca podróż, która bada złożoność zaufania, wytrzymałość bohaterów i moc jedności w obliczu (wydawać by się mogło) nieprzezwyciężonych  trudności. Fani wcześniejszych dzieł Bendisa mogą znaleźć pewne zadowolenie w jego stylu pisania, ale ogólnie seria ta nie dostarcza satysfakcjonującego i pamiętnego doświadczenia czytelniczego. Mam gorącą nadzieję, że trwający właśnie serial Disneya o tym samym tytule wyciągnie lekcję z tego – co najwyżej przeciętnego – komiksu i pójdzie bardziej w stronę mrocznego thrillera szpiegowskiego niż w szczeniacką naparzankę. 

Fot.: Egmont 

Tajna Inwazja

Overview

Ocena
5 / 10
5

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *