grudzień

Ulubieńcy miesiąca: grudzień 2019

Ostatni miesiąc 2019 roku definitywnie za nami. Jeszcze przyjdzie czas na podsumowania, plany i postanowienia, jednak dziś chcielibyśmy podzielić się z Wami produkcjami, które zdominowały nasz czas w grudniu i w dodatku były na tyle dobre, że wciąż wracamy do nich myślami.

Na naszej liście znalazło się miejsce głównie dla Netflixa – z przyjemnością wspominamy Klausa, Historię Małżeńską i pierwszy sezon Wiedźmina, który podbił cały świat. Wspominamy także o filmie Na Noże, natomiast w muzycznym świecie zachwycamy się nad twórczością Błażeja Króla oraz zespołu Shinedown. 

A co (poza świętami i świętowaniem Nowego Roku) podbiło Wasze serca w grudniu? Znaleźliście nieco czasu dla popkultury?

Natalia Trzeja 

Pierwszy raz z zespołem Shinedown zetknęłam się przy okazji premiery trzeciego sezonu gry Apex Legends  i cóż mogę rzec… porwał mnie nie tylko zwiastun, ale i piosenka, która oficjalnie zajęła pierwsze miejsce na mojej playliście 2019 roku. Zwiastun odtwarzałam w kółko i w kółko, a gdy ku mojemu  rozczarowaniu zabrakło dobrego połączenia z internetem, mój komputer z pewnością mógłby wykrzyknąć „ave Maria, nareszcie się skończyła!”. Już sama nie wiem, czy to z powodu niemal filmowego zwiastuna czy piosenki Shinedown, chociaż  kiedy patrzę na ilość kliknięć ikonki „odtwórz”, odpowiedź wydaje się sama nasuwać.

Shinedown - DEVIL (Official Video)

Devil jest singlem promującym najnowszą płytę Attention Attention, a cały materiał opowiada o pokonywaniu wewnętrznych demonów i wewnętrznym odrodzeniu po zakończonej walce. Do tego dochodzą wywołujące gęsią skórkę brzmienie gitary, zniewalający wokal Branta Smitha i  mam gotowy hicior na na ulubieńców grudnia i końcówkę roku 2019. Chociaż płyta ma już ponad rok, to biję się w pierś, krzycząc „moja bardzo wielka wina!”, gdyż po tylu latach działania Shinedown dopiero teraz miałam okazję, aby się z nimi zetknąć. Ale lepiej późno niż wcale, a Devil jest właśnie początkiem jakże cudownej znajomości z chłopakami z Shinedown. Po singlu promującym przyszedł czas na kolejne: Monsters, Black soul i tytułowe Attention Attention, a każdy tak dobry jak swój poprzednik.

Shinedown - MONSTERS (Official Video)


Małgorzata Kilijanek

na nożeUlubieńcem grudnia zdecydowanie jest dla mnie film Riana Johnsona Na noże. To opowieść dotycząca śledztwa w związku ze śmiercią znanego pisarza kryminałów, Harlana Thrombeya. Wśród podejrzanych znajdują się członkowie wyjątkowo ekscentrycznej i roszczeniowej rodziny, a w ich role wcielają się między innymi: Michael Shannon, Toni Collette, Jamie Lee Curtis, Chris Evans i Don Johnson. Detektyw, który przejmuje sprawę policji, to agent do zadań specjalnych, a jego postać gra Daniel Craig. Amerykańska produkcja, inspirowana dziełami Agathy Christie, zapewnia rozrywkę na najwyższym poziomie – jest pełna inteligentnego humoru, wyrafinowania oraz wyczucia. Od samego początku do napisów końcowych widzowie mogą poczuć się jak podczas uczestnictwa w sztuce teatralnej, nie muszą martwić się o brak zastanawiających kwestii dotyczących prowadzonego na ich oczach śledztwa czy o niedobór powodów do wybuchu śmiechem. Na noże pretendować może do czołówki najlepszych filmów roku 2019, a całą moją recenzję filmu znajdziecie TUTAJ.

Na to samo miano ulubieńca miesiąca zasługuje również miejsce – COSMOS Muzeum w Warszawie. To mieszczące się na ulicy Łuckiej 15 Muzeum Iluzji, stworzone przez litewskich artystów – Tomasa Kairysa i Matasa Jakovlevasa. Choć niewielkie, zawiera salę z iluzjami optycznymi, pomieszczania z grą świateł, lustrzany labirynt, a także przestrzenie tworzące wrażenie nieskończoności, za sprawą połączenia kolorowych światełek i luster. Warto odwiedzać lokal od razu po otwarciu, by unikać stania przez godzinę w kolejce do pokoiku z interaktywną grą świateł, w której seans trwa cztery minuty. Mimo niedociągnięć logistycznych, to ciekawe miejsce na mapie stolicy, bardzo przyjazne Instagramowi i idealne do jednorazowych odwiedzin.


Magda Przepiórka

Błażej Król to wokalista oraz kompozytor przed laty związany z zespołem Kawałek Kulki (poezja mieszała się tutaj z odrobiną psychodelii w miksie z muzyką elektroniczną). Następnie narodził się duet UL/KR z Maurycym Kiebzakiem-Górskim (ich współpraca doceniona została przez Gazetę Wyborczą, która oceniła album chłopaków jako najlepszą płytę roku), a od roku 2014 możemy obserwować jego indywidualny progres – do dzisiaj jego solowa dyskografia liczy sobie 5 krążków. Wszystkie wpisują się w specyficzne, często przepełnione jedyną w swoim rodzaju dziwacznością, którą Król emanuje, ramy. Abstrakcyjne, rozmarzone, oderwane od realizmu teksty, jednocześnie przepojone poruszającą lirycznością, przytulnością, przenoszą w świat dziwów i mar. Surrealizm oraz duży nacisk na eksperymenty muzyczne widoczny jest szczególnie na trzech pierwszych płytach Króla (Nielot z 2014, Wij z 2015 oraz prawdopodobnie, jeśli to możliwe do precyzyjnego kategoryzowania, moja ulubiona – Przez sen z 2016 roku). Dwie ostatnie, czyli Przewijanie na podglądzie (2018) oraz Nieumiarkowania (2019) są płytami „ucholubnymi” – szybko do naszych potrzeb się dostosowujące, najbardziej również melodyczne. Nie dziwi zatem ich największa popularność, sam Król zresztą w przeciągu ostatnich dwóch lat dynamicznie i nieustraszenie szybuje w górę rankingów rozpoznawalności, choć w obszarze alternatywy jest już bodajże postacią ze wszech miar kultową. Niezmienna jest jednak u Króla gdzieś tam w tle majacząca stylistyka lat 80., którą przesiąknięta jest cała jego twórczość. Syntezatory, wybijająca się gitara elektryczna, aura tajemniczości, z pozoru nieprecyzyjne teksty, romantyczna, acz i wariacka muzyka.  Błażej Król jest postacią na wskroś dziwaczną, osobliwą indywidualnością, co odczuwalne jest szczególnie na koncertach, i co jest doznaniem jedynym w swoim rodzaju, niepowtarzalnym. Jeden z najlepszych kompozytorów polskiej alternatywy i postać, która jeszcze wiele zdziała. Mnie z każdym kolejnym odsłuchem od lat coraz bardziej zaskakuje i nie zapowiada się na to, aby miał przestać. Melodyjność, rytmiczność idzie ramię w ramię z psychodeliczną atmosferą, niedopowiedzeniem, a wszystko to tworzy miksturę niezwykle magiczną i dotykającą.

Błażej Król – Z Tobą / DO DOMU

Grudzień w kinie? Tutaj mam trzech faworytów, trzech „wygrańców”. Zaliczam do nich powrót Terminatora, próbę reaktywacji franczyzy. Mroczne Przeznaczenie odcinać się miało od wszystkich stworzonych dotąd ruchomych historii po części 2. Dla mnie świetna to zabawa była, choć i miałam do nowego Terminatora mnóstwo zastrzeżeń. W skrócie, Mackenzie Davis to najlepsze, co się „terminatorskiej” serii przydarzyło, a wraz z powracającą po latach Lindą Hamilton, tworzy duet nie z tej ziemi – obie panie szastają swoim perfekcyjnym, wręcz fizycznym przygotowaniem do roli na lewo i prawo, grając na nosie grawitacji i części stereotypowych założeń kina akcji. Niemniej jednak Terminator: Mroczne przeznaczenie to wciąż stare i jare spore pokłady kiczu, moralizatorskie pogawędki, patetyczne kwestie bycia czy niebycia, urocze one-linery i dziurawa, przeżarta tonami kalek fabuła. To również i w tym filmie kobiety są górą i to one dzierżą pałeczkę mocy. Docenić należy i ukazanie ich jako postaci nie przez pryzmat, tylko i wyłącznie płci, ale i zrezygnowanie z ich uprzedmiotowienia, co w kinie akcji nie zdarzało się do niedawna za często – nawet jeśli akurat ten podpunkt nie wyszedł twórcom w pełni zamierzenie.

Terminator: Mroczne przeznaczenie | Zwiastun [#2] | 2019

Kolejny faworyt to animacja – Klaus. Dystrybuowana przez Netflix, za którą odpowiada Sergio Pablos. Jest to jednocześnie jego reżyserki debiut. Obok Zgubiłam swoje ciało to produkcja najbardziej mnie w tym roku w kategorii animacji angażująca, a pod względem technicznym wręcz perfekcyjnie zrealizowana (tradycyjna ręczna realizacja), i co najważniejsze, poruszająca. Klaus, choć początkowo pod żadnym pozorem się na to nie zapowiada, opowiada na nowo „origin story” znanej na całym świecie postaci – świętego Mikołaja. Robi to w sposób niezmiernie uroczy, szczery. Widać, że twórcy bawili się wykreowaną przez nich historią. Podziw budzi również pieczołowite, precyzyjne podejście do kreacji. Nic tutaj nie sprawia wrażenia zrobionego, ot tak, nawet plany dalsze, krajobrazy czy też i kadry przepełnione gwarą tłumów, budynków, przesycone przedmiotami (w których łatwo o pominięcie, zaniechanie dokładnego oddania wszystkich elementów), zadziwiają kolorystyką, a przede wszystkim grą świateł.

KLAUS Trailer (2019) Netflix

Ostatni filmowy ulubieniec tego miesiąca to Historia małżeńska (choć w polskich kinach studyjnych premiera odbyła się już na sam koniec listopada – dokładnie 29). Małe-wielkie kino od Netflixa (tutaj premiera 6 grudnia) i dla mnie w tym momencie najlepsza produkcja, jaką na tejże platformie streamingowej można odnaleźć. Noah Baumbach tworzy opowieść o końcu. O niewyobrażalnym przez żadną z postaci finale, który jednocześnie nie jest klasycznym końcem, zerwaniem totalnym, absolutnym. Twórca skupia się przy tym przede wszystkim na drobnych niuansach codzienności, które z czasem przeradzają się w problemy nie do pokonania. Historia małżeńska to prawdopodobnie najdojrzalszy film Noah – w swojej autentyczności, szczerości, ukazaniu codziennej rutyny, rzeczy ważnych i z pozoru mniej ważnych; rodzinie, skomplikowanych relacjach, które wiążą najbliższych i choć nie zawsze ułatwiają komunikację, to w niektórych chwilach są w stanie zdziałać „niezdziałalne”. Nie ma tu i za grosz cynizmu, to film szczery, autentyczny. Produkcja, z której bije ciepło, czułość, choć wszystko to zanurzone jest w życiowej gorzkości –  zresztą ta specyficzna mieszanka została ze mną na długo po seansie. Piękna opowieść o miłości, o relacji, która wciąż jest nią przepełniona, lecz nie ma prawa już funkcjonować w takiej formie, w jakiej funkcjonowała dotychczas. O dwójce ludzi, która nie potrafi już być ze sobą. O dwóch personach prześwietnie zagranych przez Scarlett Johansson i Adama Drivera – para aktorów stworzyła jeden z najlepszych ekranowych duetów lat ostatnich i należą im się za to wszelkie nagrody tego świata.

Historia małżeńska | Oficjalny zwiastun | Netflix


Jakub Pożarowszczyk

wiedźminNo i… wylądował po długim czasie oczekiwania. Nasz Wiedźmin, jedyny, słuszny, idealnie słowiański, bez prezentacji mniejszości etnicznych i terroru politycznej poprawności … a nie czekaj. Wszyscy już oglądali Wiedźmina od Netflixa, więc nie będę go opisywał. Każdy wie, jaka jest obsada, jak rozwiązano go fabularnie. Doskonale już znamy jego zalety i mankamenty. Zresztą to dokładnie opisali już moi redakcyjni koledzy w Wielogłosie.

Niemniej Wiedźmin był moim (i nie tylko moim sądząc po reakcjach całego świata) ulubieńcem grudnia i mówię to z pełną świadomością jego wad. Muszę tutaj dodać, że jestem fanem uniwersum Wiedźmina. Uwielbiam prozę Sapkowskiego. Tak samo lubię gry od CD Projektu. Natomiast ja rozdzielam te dwa środki przekazu. Zdecydowanie. Dla mnie proza Sapkowskiego to dojrzałe dark fantasy w postmodernistycznym sosie, a sam autor, niewątpliwy erudyta, do tego świata wrzuca mnóstwo odniesień z najważniejszych europejskich i nie tylko (Dżin!) kultur. Słowiańszczyzny w prozie Sapkowskiego tyle, co kot napłakał. Ale nie, jest jedna nacja, która narzeka, że mało słowiańskiego klimatu, że driady są czarnoskóre i kto to widział czarnoskórego elfa, a Toss A Coin to Your Witcher to piosenka pop, a nie w pełni słowiańska pieśń, która najlepiej winna być w wykonaniu (przereklamowanego dla mnie) Percivala. Jest grupa ludzi, która narzeka na wszystko w tym serialu. To, że nie oddano opowiadań w skali 1:1 (życzę powodzenia w pełnym oddaniu w godzinnym odcinku serialu głębi dialogów w Mniejszym Złu). A to w ogóle CGI słabe, beznadziejna zbroja Nilfgaardczyków i Triss jest drewniana. No wszystko co Bagiński i Lauren Hissrich zrobili jest do bani! Jak tak można z naszym słowiańskim Geraltem postąpić (i ten wymuskany Cavill!).

Moi mili państwo. Wracajcie do polskiego Wiedźmina w reżyserii Marka Brodzkiego. Tam przecież wszystko, o czym marzycie w przypadku Wiedźmina na Netflixie. Ja natomiast dalej będę dumny, że wytwór krajowej popkultury podbija cały świat. Szczególnie, że panu Sapkowskiemu, jak mało komu, należy się chwila światowej chwały.

Fot.: Monolith Films, Netflix.

grudzień

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Magda Przepiórka

Psychofanka Cate Blanchett, Dario Argento, body horrorów Davida Cronenberga, Rumuńskiej Nowej Fali i australijskiego kina. Muzyka to beztroskie, ale i mocniejsze polskie brzmienia – przekrój dekad 70/80 – oraz aktualne misz-masze gatunkowe w strefie alternatywy. Literacko – wszystko, co subiektywnie dobre i warte konsumpcji, szczególnie reportaże podróżnicze. Poza popkulturą miłośniczka wojaży wszelakich.

Natalia Trzeja

Piszę, więc jestem. I straszę w horrorach. Bu.

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *