bestie

W ludzkiej skórze – Rodrigo Sorogoyen – „Bestie”

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu czuł się gdzieś niechciany, wyobcowany. Czuł, że nie jest mile widziany. Zazwyczaj w takiej sytuacji najlepiej opuścić nieprzyjazne nam miejsce i towarzystwo, które ma nas za intruzów. Sprawy komplikują się, kiedy tym miejscem jest ziemia, którą uważamy za własny kawałek świata. Za swój dom, w którym  –  gdyby nie spojrzenia spod byka i ciągłe, prowokujące komentarze i zachowania  –  czulibyśmy się wspaniale. Taki właśnie jest trzon opowieści o pewnym francuskim małżeństwie, które osiedla się w podupadającej galicyjskiej wiosce. Bestie to historia o nieuzasadnionej nienawiści do drugiego człowieka, o miłości do skrawka ziemi i swoich marzeń, o uporze i strachu. 

Bestie na polskie ekrany wprowadza Aurora Films, a Głos Kultury objął produkcję patronatem medialny.

Antoine i Olga to zgrane, niemłode już małżeństwo, w którym jednak od początku widzimy mnóstwo życia, pasji, energii i wzajemnej miłości, a nawet żaru. Francuzi osiedlili się w galicyjskiej wiosce, gdzie z zaangażowaniem i cierpliwością uprawiają ogród, z którego plony sprzedają na lokalnym targu, co stanowi ich główne źródło utrzymania. Pozostały czas upływa im na renowacji zniszczonych domów w okolicy, a także wzajemnych drobnych czułościach czy wideorozmowach z córką i wnukiem. Od początku twórcy dają widzom do zrozumienia, że uczucie, jakie łączy mężczyznę i kobietę, jest silne, szczere i głębokie. W ich małżeństwie nie ma miejsca na udawanie, na robienie czegoś na pokaz. Szanują się i kochają, a wyrażają to między innymi poprzez wspieranie się w ciężkiej pracy.

Żyjący na okolicznych ziemiach mieszkańcy są tu od zawsze  –  tu się rodzili, tu stawiali pierwsze kroki, tu chowali najbliższych. Poznali tutejszą biedę od podszewki, a kiedy przyjechali ludzie w garniturach, oferując konkretne kwoty w zamian za podpisanie zgody na postawienie turbin wiatrowych na ich terenach  –  pierwszy raz zasmakowali nadziei, że ich los może się choć trochę odwrócić. Że może być lepiej. Że nie muszą co wieczór grać w domino w zapyziałym barze. Że nie muszą dzień w dzień przerzucać siana pod okiem starej matki. Że nie muszą śmierdzieć łajnem.

Nie wszyscy jednak tak chętnie powitają monumentalne wiatraki na swojej ziemi. Jednym z nielicznych przeciwników jest właśnie Antoine, co pogłębia niechęć sąsiadów, którzy od początku nie pałali do, jak go nazywają pogardliwie, Francuzika, sympatią czy choćby odrobiną szacunku. Na pozór wydaje się to niezrozumiałe. Antoine jest ciepłym, sympatycznym mężczyzną i  –  do czasu aż ktoś go nie sprowokuje  –  spokojnym. Problem w tym, że jest też zupełnie inni niż tutejsi. Jest wykształcony, dużo podróżował, ma dużą wiedzę i ogładę. Można powiedzieć, że jest właśnie przez to solą w oku sąsiadów. Patrząc na niego, widzą, jak sami wyglądają z boku. Widzą ubytki w swojej edukacji, swoją zaściankowość. Nienawidzą go zwłaszcza dwaj bracia, których ziemia sąsiaduje bezpośrednio z gospodarstwem francuskiego małżeństwa. Zaczepiają mężczyznę na każdym kroku, podjudzają, drążą w nim niczym w skale, a konflikt przybiera na siłę z jednej strony delikatnie, z drugiej na tyle mocno i mrocznie, że widz nie ma wątpliwości, iż dojdzie do jakiejś tragedii. 

Bestie to sprawnie skonstruowany dramat, który opowiada dokładnie o tym, co zawarte jest w tytule dzieła. O bestiach w ludzkiej skórze. Bestiach, które nie mają może ostrych kłów, szponów potwora czy trującego jadu. O bestiach, które jednak mają w sobie tyle zła, zazdrości i nienawiści, ile wystarczy, by popchnąć ich do czynów, do których zwierzę posunie się po to, by przeżyć, nie by skrzywdzić lub coś udowodnić. Bestie poruszają swoją ciszą i spokojem  –  zwłaszcza w drugiej połowie filmu, kiedy dojmująca samotność przejmuje stery, a walka o sprawiedliwość musi co rusz ustępować miejsca zdrowemu rozsądkowi i próbom przetrwania, walce o każde warzywo, każdą przekopaną grządkę, o każdy grosz. Życie tuż obok bestii nie jest łatwe. Normalne funkcjonowanie zostaje upośledzone, kiedy za płotem czają się potwory, których nie umiemy powstrzymać. Bestie karmią nas tym rodzajem niepokoju, w którym pierwsze skrzypce gra realizm, prawdziwość świata przedstawionego. To nie jest wymyślony horror, tutaj bestiami są ludzie, których znamy, z którymi stykamy się na co dzień, którzy w jednej chwili podają kubek gorącej herbaty matce, a w drugiej torują ci drogę, niby przypadkowo trzymając strzelbę.

Bohaterowie Bestii to ludzie cisi, opanowani, zimnokrwiści  –  nawet, kiedy są głośni, rozjuszeni, czerwoni od emocji. I choć wydaje się to sprzeczne ze sobą, to patrząc na nich, od razu wiadomo, że ten kontrast jednak faktycznie istnieje. Zagrożenie ukrywa się tu w półsłówkach, w zaciśniętych wargach, w tym, co niewypowiedziane. Antoine w swoim uporze odnośnie do podpisania zgody na postawienie turbin, przypomina nieco Mosesa Sweetlanda  –  bohatera powieści Michaela Crummeya. O ile jednak upór tego drugiego wiązał się z miłością i przywiązaniem do tego, co znał od dziecka, o tyle ten pierwszy walczy o swoje marzenia i przyszłość. Ciekawą postacią jest Olga, która z postaci drugoplanowej nagle staje się najważniejszą bohaterką, przejmując kontrolę zarówno w gospodarstwie, jak i w opowieści. Elektryzująca jest jej kłótnia z córką, w której dosadnie unaocznia się realność i szczerość tej historii. Są bowiem takie relacje, które nawet po najgorszej awanturze, po wykrzyczeniu sobie najpodlejszych słów i ostatecznym, gniewnym pożegnaniu  –  toczą się następnego dnia, jakby nic się nie stało. Są bowiem takie miłości, którym niestraszne żadne kłótnie, żadne niemożliwe do wycofania słowa. 

Aktorzy świetnie wpasowali się w zimny, przyciemniony klimat filmu, w ciągłe napięcie i oczekiwanie na coś, co przecież wydarzyć się musi. Zarówno Denis Ménochet i (momentami niezwykle podobna do Agaty Kuleszy) Marina Foïs w roli kochającego się, pracującego ciężko małżeństwa, jak i odgrywający role uprzykrzających im zycie braci: Luiz Zahera i Diego Anido stworzyli przede wszystkim wiarygodne postaci. Oglądając, nie mamy żadnego problemu, żadnego wewnętrznego konfliktu, by kibicować małżenstwu i złorzeczyć na braci. Trzymać kciuki za jednych i życzyć jak najgorzej tym drugim. Niesprawiedliwością byłoby nie wspomnieć także o lapidarnym, ale jakże emocjonującym występie Marie Colomb, która zagrała córkę Antoine’a i Olgi. Jej energia i rewelacyjnie zagrana kłótnia z matką wprowadziły film na kolejny poziom. Dodały mu pazura, który cały czas tam był, przykryty ciągłym oczekiwaniem na coś, co już zostało postanowione przez los.

Bestie nie są thrillerem z krwi i kości, tym hitem multipleksów, na który ruszają tłumy, by potem podskakiwać w fotelu, a po seansie wymieniać się wrażeniami z coraz to wymyślniejszych scen wyliczonych skrupulatnie na dreszczyk emocji widza. Ale są Bestie thrillerem realnym, dziejącym się gdzieś nieopodal, w naszym, choć może trochę zapomnianym świecie. Świecie, gdzie ciężka praca nie zawsze popłaca, a spokojny i godny żywot bywa wystarczającym powodem do nienawiści i zawiści tak intensywnej, by krok po kroku rujnować komuś życie. Są Bestie thrillerem, który dzieje się tu i teraz, za płotem, za miedzą. Nie za skomplikowaną scenografią i greenscreenem. Bestie to film prawdziwy, szczery. Prawdziwie przejmujący ludzką pogardą, tym, ile w człowieku potrafi siedzieć nieujarzmionego potwora, skrywanego całkiem umiejętnie pod maską okolicznego pijaczka, przykładnego syna, biednego wieśniaka, opanowanego gospodarza. Prawdziwa jest w tym filmie i nienawiść, i miłość. Prawdziwa jest samotność i walka o przetrwanie. Upór, który z czasem staje się rodzajem hołdu, pamiątki, obietnicy, której nigdy nie złożono. 

Ciche, majestatyczne, piękne i wzbudzające podziw góry, które niejednokrotnie ukazują się oczom widza, przypominają nam o świecie, który patrzy. Patrzy i nic nie może zrobić z bestiami. Po prostu trwa.

bestie

bestie

Overview

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *