Ostrze

Piętno przeszłości – Anne Mette Hancock – „Ostrze” [recenzja]

Kryminały duńskie… Kto ich nie czytał?! A tak poważnie, macie świetną okazję, po pierwsze – zacząć, po drugie – kontynuować przygodę. Przed Wami autorski debiut: Anne Mette Hancock i Ostrze, stanowiące pierwszy tom trylogii Mroki Kopenhagi. Jest to historia multiwątkowa i przy tym niezmiernie interesująca. Im dalej, tym więcej tajemnic. A jeszcze dalej… Znajduje się tylko ogrom satysfakcji. Spełnienie przelewa się na czytelnika wraz z każdą kolejną stroną.

Ostrze to historia o podążaniu za tajemniczą kobietą, o której w gruncie rzeczy czytelnik nie ma najmniejszego pojęcia. Przez fabułę przeprowadza nas główna postać – Heloise Kaldan, pracująca jako dziennikarka w jednej z duńskich gazet. Współpracuje ona ze starszym aspirantem oraz przekonuje się do zasięgnięcia pomocy od starych znajomych. Clou całej historii to fakt, iż Heloise dostaje tajemnicze i na pierwszy rzut oka bezsensowne wiadomości – co ciekawe w postaci listów. Nadawcą jest Anna Kiel, a treść wychodząca spod jej rąk to… Poezja.

Jak wspomniałam, w książce Ostrze jest całkiem sporo wątków, które naprawdę zgrabnie łączą się w całość. Trzeba pochwalić tutaj również przejścia od postaci do postaci. Historia poprowadzona jest w sposób logiczny i klarowny – kolejny plus, zwłaszcza w przypadku kryminałów.

Uraczył mnie także warsztat autorki. Dobór przymiotników kwiecisty, ale nie do przesady. Powieść ma bardzo przyjemny styl. Pozwolę sobie dodać, że aż widać, iż autorka jest kobietą. Nieraz mamy do czynienia z typowymi kobiecymi wstawkami, dotyczącymi przykładowo opisu mieszkania, męskiego ubioru czy najzwyklejszego uśmiechu. Wrażenie jednak od początku do końca pozostaje dobre.

Kolejna kwestia to postaci – po prostu da się je lubić. Postać pierwszoplanowa – Heloise Kaldan – jest osobą serdeczną, wrażliwą i nieco zamkniętą. To bohaterka skonstruowana w sposób ciekawy, złożony i nieodpychający (co, moim zdaniem, jest rzadkością w stosunku do innych kryminałów, których głównymi postaciami były kobiety). Heloise to naprawdę szałowa babka, którą już od pierwszych stron da się polubić! Prowadzi ona czytelnika krok po kroku po niepewnym i śliskim gruncie, znajdującym się w świecie niejasnym, pełnym konfliktów i tajemnic. Śledzimy wraz z nią, czy zbrodniarka, której sylwetka objawia nam się coraz bardziej, rzeczywiście tą zbrodniarką jest.

Specjalny akapit należy się także Annie Kiel. Daję autorce duży plus za konstrukcję tejże postaci. Jest ona tajemnicza i od samego początku odstająca od społecznej normy. Anna z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu uczepiła się naszej Heloise. Po pierwsze, pisze do niej listy. Niezgrabne, nieco poetyckie i na pierwszy rzut oka bezsensowne. Jednak im dalej zabrniemy w Ostrze,  tym bardziej nie możemy doczekać się kolejnych stron. Nie można się wręcz oderwać – tę książkę będziecie pochłaniać.

A, no i po drugie, Anna Kiel znana jest jako osławiona zabójczyni.

(…) Skoro nie dane mi jest zaznać Twojej obecności, daj mi, Heloise, choć swoje słowa jako słodki cień siebie.

Ciekawostką jest, że poetycki charakter listów nieco mnie zniechęcał na początku. W obecnych czasach styczność z pogróżkami czy choćby „hejterstwem” jest szeroko znana, ale same listy, i to o charakterze poetyckim, mam wrażenie, że „odeszły do lamusa”. Gdyby ktoś miał takie same odczucia – uwierzcie, że warto. To jest napięcie na, które czekacie.

Miłym dodatkiem w książce są także plamy (pewnie imitujące krew), umieszczone na początku każdego z rozdziałów oraz ilustracja zakrwawionego noża, która stanowi rozdzielnik między przejściami fabularnymi od jednej postaci do drugiej. Jest to także oczywiste nawiązanie do tytułu książki. Fajnie to wyszło.

Co do minusów, również kilka się znalazło. Mianowicie, zahaczę o logikę, ale! Kwestie, które wymienię, kompletnie nie wpływają na wysoką jakość czytelniczej satysfakcji, mogą jednak podrażnić recenzenta. Mnie.

Po pierwsze – kwestia zdjęcia. Po wszystkim, co przeczytałam, uważam, że bohaterka przyłożyła do niego za dużo uwagi, niewspółmiernie do tego, do czego powinna w związku z nim. Nie chcąc spojlerować, na tym poprzestanę. Po drugie – rozmowa Heloise z Joanną. Gdy zapytana potwierdza, że wyobraża sobie powód pewnej czynności, nasza dziennikarka ten fakt olewa i rozmowa przechodzi na zupełnie inny kierunek. Jakoś nie pasuje mi to do charakteru postaci. Kolejną kwestią jest fakt, iż jakoś za łatwo wydobywa się pewne informacje na wierzch, zwłaszcza od obcych. Kolejnym minusem jest niekonsekwentne podejście do budowy dialogów. Małe albo duże litery w opisie po dialogu są „widzimisię” autora, ale nie powinny stanowić mieszanki. Ponadto zaobserwowałam kilka błędów stylistycznych, ale bez większego szału. Nie odejmuję za to punktów.

Przejdźmy do okładki. Moje pierwsze wrażenie: jest całkiem klimatyczna. Po przeczytaniu, z pełną świadomością twierdzę, iż oddaje ona uczucia, które pojawiają się u czytelnika podczas czytania. Widzimy rozciętą kartkę papieru, z której tajemniczym, nieco przymglonym wzrokiem spogląda na nas kobieta. Myślę, że jest to idealne pokazanie postaci kobiecej występującej w książce. Jej skóra pokazana jest w zimnym tonie, wręcz mrocznym. Pasuje to do kopania w przeszłości, które dokonuje się w książce. Same kartki zaś nawiązują do listów i korespondencji listowej, która – jak już wiemy – odgrywa bardzo istotną rolę. Na książce znajduje się także cytat: Przeszłość wraca i potrafi zranić do głębi. W lewym dolnym rogu okładki widzimy także fragment tytułowego miasta, Kopenhagi  (przypominam nazwę cyklu: Mroki Kopenhagi), bądź jego wierne odwzorowanie. Czy potrzebny, nie – myślę, że ładniej byłoby bez – ale nie bezsensowny.

Jest to moja pierwsza styczność z autorką i z pewnością nie ostatnia. Ciężko mi uwierzyć, że to debiut literacki i chętnie sięgnę po więcej.

Książka jest bardzo przemyślana, a dla fanów motywów znajdą się także fragmenty medycyny sądowej oraz zaplecze pracy kryminalistyków i śledczych. Chwilami mamy też całkiem niezłą dawkę brutalności. Nie jest to jednak kryminał pełnokrwisty – i bardzo dobrze. Zwroty akcji to również coś, na czym się z całą pewnością nie zawiedziecie. Ostrze na pewno przypadnie do gustu fanom kryminałów, tajemnic oprószonych mrokiem czy po prostu czytelnikom szukającym dobrej lektury na dwa, trzy wieczory (trzysta sześćdziesiąt dziewięć stron, a będziecie chcieli tylko więcej).

Fot.: Wydawnictwo Mova

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *