Hellblazer: Wzlot i upadek

Hellblazer w pigułce – Tom Taylor, Darrick Robertson – „Hellblazer: Wzlot i upadek” [recenzja]

Hellblazer: Wzlot i upadek, który ukazał się w serii DC Black Label, jest komiksem zdecydowanie zasługującym na uwagę. To wspólne dzieło scenarzysty Toma Taylora i rysownika Darricka Robertsona udanie wpisuje się w uniwersum Hellblazera. Tym, co wyróżnia je spośród innych opowieści o niepokornym egzorcyście Johnie Constantinie, są wprost obłędnie piękne rysunki i swoiste skondensowanie jego historii. Tym razem najsłynniejszy poskramiacz sił nieczystych w popkulturze będzie zmuszony zmierzyć się z okultystyczną zbrodnią powiązaną ze swoją przeszłością. A na rozwiązanie sprawy przez detektywa-egzorcystę będzie naciskał sam Lucyfer. Bez wątpienia ta odsłona cyklu o Constantinie, sprawnie łącząc grozę z humorem i kryminałem, czyni z niej łatwo przyswajalną opowieść, która spodoba się nie tylko zadeklarowanym fanom maga. To także znakomita lektura dla tych wszystkich, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z Hellblazerem. 

Stary, dobry John Constantine w pigułce

Postaci Johna Constantina przedstawiać raczej nie trzeba. Ta ikoniczna w popkulturze postać w miniserii Hellblazer: Wzlot i upadek została potraktowana z należnym jej szacunkiem i zrozumieniem. Scenarzysta Tom Taylor znakomicie czuje tego bohatera. Trzeba jednak przyznać, że nie rewolucjonizuje ani nie reinterpretuje Constantina. To wciąż antybohater i outsider znany z wcześniejszych serii. Bezczelny, nieprzyzwoity, niekonwencjonalny i uroczy pogromca nadprzyrodzonego zła, nałogowiec i proletariusz.

Hellblazer: Wzlot i upadek opowiada zarówno o dzieciństwie, pierwszych krokach w „karierze” egzorcysty, jak i przygląda się jej „rozkwitowi”.

Niestety fabuła tej odsłony przygód najsłynniejszego pogromcy demonów w dziejach nie jest specjalnie oryginalna. I choć Taylor sięga po epizody spoza kanonicznego cyklu o Constantinie, nie wyróżniają się one jakimś szczególnie rewolucyjnym podejściem.

Jednak dla czytelników zupełnie niezaznajomionych z barwną postacią maga ten komiks może być świetnym wprowadzeniem w uniwersum Hellblazera. Opowiada on bowiem zarówno o dzieciństwie przyszłego pogromcy demonów, jak i pierwszych potyczkach z siłami zła, znakomicie oddając te cechy charakteru, które czynią Johna Constantina postacią równie nietuzinkową, co nieznośną. I które ostatecznie będą przyczyną jego licznych, często traumatycznych, porażek.

Tym razem nasz egzorcysta wespół z samą Gwiazdą Zaranną zmierzy się z iście piekielną zagadką. Co rusz z nieba spadają bowiem różni szemrani bogacze i celebryci, a co dziwniejsze na plecach przyszyte mają… skrzydła.

Mistyka i zachwycająca szata graficzna

Tym, co czyni z komiksu lekturę szczególnie wartą uwagi, są rysunki. Darrick Robertson udowadnia, że jest wybitnie utalentowanym artystą, znakomicie czującym tę specyficzną konwencję. Poszczególne kadry i ich kompozycja zachwycają. Atutem tego wydania jest jego wielkoformatowość, która pozwala dostrzec i docenić kunszt artysty, tak jak na to zasługuje.

Robertson świetnie czuje się w pełnym zadymionych spelunek, cuchnących zaułków i typów spod ciemnej gwiazdy świecie Constantina. To świat niezbyt gościnny, nieszczególnie przyjazny i na pewno piekielnie niebezpieczny. Oprócz standardowych, kryminalnych zagrożeń, na bogu ducha winnych śmiertelników czyhają w nim w też nader liczne i paskudne siły nieczyste.

Hellblazer: Wzlot i upadek to dzieło bezsprzecznie wizualnie zachwycające. Rysunki oszałamiają i to one czynią komiks wyjątkowym. Wrażenia tego nie psuje nawet dość zachowawcza i niewnosząca niczego specjalnie oryginalnego do uniwersum Constantina fabuła.

Fabuła, której największym plusem jest scenariusz, zgrabnie łączący makabrę, mistykę i zaskakująco lekki, czarny humor. Czytając tę odsłonę przygód niesławnego egzorcysty-detektywa, szczerze się ubawiłam.

Konkludując, trzeba przyznać, że ta lektura to czysta rozrywka, niezobowiązujące czytadło, wybitne pod względem graficznym. Jeśli jednak lubicie mariaż grozy, komedii i kryminału – ta pełna humoru zamknięta opowieść o opętanych dzieciach, diabłach i czarnoksiężnikach bez wątpienia znakomicie umili Wam długie, zimowe wieczory.

Fot.: Egmont


Przeczytaj także:

Recenzja komiksu Hellblazer 

Hellblazer: Wzlot i upadek

Write a Review

Opublikowane przez
Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *