Literatura zwana obozową jest dość szerokim pojęciem. Na gruncie polskim dotyczy przede wszystkim wszelakich relacji i jako literatura świadectwa spełnia swoją najważniejszą rolę. Nie należy zapominać, że również powieści fikcyjne zaliczają się do tego nurtu, ale to wszystko, co musi łączyć ową literaturę, to tematyka traktująca o niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych, czasem też, choć rzadziej, mówi się o literaturze łagrowej, czyli opowiadającej o sowieckich obozach pracy przymusowej. W przypadku Stacji końcowej Auschwitz mowa o świadectwie spisanym podczas pobytu w obozie Auschwitz, co stanowi jedną z najbardziej unikalnych relacji, bo relacji naocznego świadka spisywaną w czasie rzeczywistym, co dla nas, czytelników, jest ogromnym przeżyciem. Eddy de Wind, jako lekarz i więzień KL Auschwitz, swoimi oczyma pokazuje nam najgorsze miejsce na ziemi, które dla wielu, w tym jego rodziny, było miejscem kaźni.
Historia Eddiego de Winda jest tożsama z historią wielu holenderskich Żydów, ale nie tylko. Holocaust odbił swe piętno praktycznie na każdej nacji. W Amsterdamie podczas aresztowań schwytano wraz z nim 426 innych Żydów – przeżył Eddy i dwoje innych. Czy to dużo, mało? Kiedy patrzymy na statystyki, to liczby i słupki mienią nam się przed oczami. Kiedy zaś spoglądamy na zagładę tak wielu istnień poprzez historię jednostki, wszystko wydaje się bardziej dosadne, bardziej tragiczne i jeszcze bardziej niepojęte.
Jak niezbadany jest los i jego wyroki, mógł przekonać się Eddy (piszący jako Hans) już po przybyciu do Auschwitz, gdzie przebywała już jego żona – Friedel – z którą pobrali się jeszcze podczas pobytu we wcześniejszym obozie, Westerbork. To, jak szybko zorientował się, co się dzieje i jaka grupa wyselekcjonowanych, gdzie trafia. Podjął pracę w sekcji medycznej, a Friedel, jak się dowiedział, była w bloku 10, w którym przeprowadzano eksperymenty na kobietach (przede wszystkim chodzi o sterylizację, o tym można przeczytać między innymi w książce Hansa Joachima Langa Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz i tym samym zapoznać się z porażającą statystyką pobytu w tym baraku – z około ośmiuset kobiet przeżyło ledwie trzysta).
Każdorazowo publikacje obozowe wpływają na mnie mocno i prowokują po raz kolejny te same pytania. Dlaczego to musiało się stać? Dlaczego ludzie bywają tak okrutni? Jaki był sens śmierci milionów ludzkich istnień? Nie da się z całkowitym spokojem podchodzić do relacji byłego więźnia nazistowskiego obozu śmierci, wiedząc, że już po wyzwoleniu kulił on się w jego murach i spisywał swoje wspomnienia oraz bieżące wydarzenia. Nie da się myśleć o tym, że jego późniejsze życie trwało w zawieszeniu i wielkiej traumie, której żaden ówczesny lekarz nie był w stanie zdiagnozować i wyleczyć. I to de Wind właśnie stał się tym lekarzem, który zajął się pojęciem syndromu poobozowego, który dotyczy nie tylko ocalałych, ale również ich dzieci (świetnie widać to w książce Mikołaja Grynberga Oskarżam Auschwitz: opowieści rodzinne). W 1946 roku opublikował jako pierwszy na świecie pracę, która dotyczyła syndromu poobozowego, który występuje u byłych więźniów i praktycznie eliminuje ich ze społeczeństwa.
W ostatnich latach na polskim rynku wydawniczym pojawiało się coraz więcej książek z nurtu literatury obozowej. Były to w większości udane publikacje, ale pojawiły się również takie, których krytyką musiało zająć się Centrum Badań Muzeum Auschwitz. Obszerna publikacja na temat niesłychanie poczytnej powieści Heather Morris, Tatuażysta z Auschwitz, znalazła się w internetowym periodyku „Memoria” (numer 14). Autorka owej publikacji, Wanda Witek-Malicka, ukazuje rozbieżności wydarzeń powieściowych z rzeczywistością. Można by zapytać, jakie to ma znaczenie, jeśli mamy do czynienia z fikcja literacką? Ma ogromne znaczenie. W książce Stacja końcowa Auschwitz znajdujemy tylko i wyłącznie prawdę, relację naocznego świadka – miłość dwojga bohaterów zdarzyła się naprawdę i nie jest, oraz nie musi, być ubarwiana. Również tragiczna, lagrowa rzeczywistość nie wymaga dodatkowego dramatyzmu, a jej narrator – wybielenia. Ogrom błędów wytkniętych przez badaczkę skłania do refleksji, że nie można brać na poważnie, tak i autorki, jak i bohatera, rzekomych wydarzeń. Powieści takie stanowią ogromne niebezpieczeństwo dla świadomości historycznej i sądzę, że tylko i wyłącznie prawda ma w tym momencie rację bytu. Uważam, że relacje takie jak ta ze Stacji końcowej Auschwitz są niezwykle cennym materiałem dla historyków, psychologów oraz dla przyszłych pokoleń. Należy pamiętać i nieustannie podkreślać, że człowiek ten przeżył piekło obozu, a jego życie tam to nieustanne pasmo cierpienia, lęku i ogromnego, niewyobrażalnego dla współczesnych, strachu. To o takich książkach powinno być głośno i to one powinny być na ustach wszystkich.
Podobne wpisy:
- Miłość nieoczywista – Wojciech Dutka – „Czerń i Purpura” [recenzja]
- Co zrobić, taka praca, takie życie – Natalia Budzyńska – „Dzieci nie płakały. Historia mojego wuja Alfreda Trzebinskiego, lekarza SS” [recenzja]
- Cenna lekcja historii – Amy Schatz – „Numer na przedramieniu pradziadka” [recenzja]
- MISTRZ — POWSTAJE FILM O LEGENDARNYM POLSKIM PIĘŚCIARZU Z AUSCHWITZ!
Fot.: W.A.B.