Człowiek bez pamięci

Wielogłosem o…: „Człowiek bez pamięci”

Był 27 czerwca 2018 roku, kiedy Korea Południowa oszalała ze szczęścia; w zamykającym meczu fazy grupowej tegorocznego Mundialu, reprezentacja tego kraju pokonała wielkie Niemcy 2:0. Święto w Korei oraz, nie ukrywajmy, również w Polsce, bo choć brzydka to wada, trzeba to powiedzieć wprost – lubimy, kiedy naszym zachodnim sąsiadom powinie się noga. Tymczasem, niespełna trzy tygodnie po opisanym wydarzeniu, Koreańczycy ponownie mają szansę podbić polskie serca! Tym razem nie za sprawą piłki kopanej, a ich rodzimej kinematografii. Czy są tu jacyś fani kina koreańskiego? Nie? No to może chociaż poczciwego, “dobrego” mordercy Dextera? Jednym oraz drugim (a także nie tylko im) do gustu powinien przypaść debiutujący właśnie na naszych ekranach Człowiek bez pamięci! Film w reżyserii Shin-yeon Wona (ze scenariuszem odpowiadającego za fenomenalnego Oldboya, Jo-jun Hwanga) to propozycja zarówno dla wielbicieli thrillerów, kryminałów oraz miłośników kina akcji, któremu zdecydowanie warto dać szansę! Dlatego też miło nam poinformować, iż nasz portal objął azjatyckie dzieło patronatem medialnym. Uwierzcie nam na słowo, a później przekonajcie się sami – czas przeznaczony na seans Człowieka bez pamięci, zdecydowanie nie będzie czasem straconym!

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: Uwielbiam tematykę seryjnych morderców, którymi tak chętnie karmi się popkultura. Psychopatyczni mordercy to od dawna intrygujący temat, który zawsze znajdzie grono chętnych odbiorców. Dlatego byłem wręcz absolutnie pewien, że koreańskie dzieło Człowiek bez pamięci przypadnie mi do gustu. Nie umiem tego inaczej wyjaśnić, zwalę to więc na moją filmową intuicję, która i tym razem mnie nie zawiodła. Obejrzałem film, który w wielu miejscach naprawdę robił wrażenie i udowodnił, że koreańskie kino ma się dobrze.

Przemek Kowalski: Być może to normalne, a być może spotkało się tu dwóch utajnionych psychopatów, ponieważ i mnie kręci temat seryjnych morderców ;). W Człowieku bez pamięci mamy coś i z Dextera, i Mindhuntera,Morderczego lata, tyle… że w wersji koreańskiej. Czy omawiana przez nas produkcja, może choćby w jakimś stopniu konkurować z wymienionymi wyżej tytułami? I tak, i nie. O tym za chwilę, jednak póki co, słowem wstępu: to dobry film jest. Oscarów z tego nie było i nie będzie, jednak czas spędzony na seansie Człowieka bez pamięci nie będzie czasem straconym. Warto.

PLUSY I MINUSY FILMU

Mateusz: Nie wiem, jak bardzo twórcy musieliby spartolić scenariusz, żebym nie odczuwał satysfakcji z zagłębiania się w ten wykreowany świat. Na szczęście scenariusz Jo-yun Hwanga (który zasłynął na całym świecie tekstem do Oldboya) jest jedną z niekwestionowanych zalet, ponieważ, nie dość że oferuje zaskakująco wciągający kryminalny wątek, to jeszcze oferuje widzowi szereg scen, które wymagać od niego będą zastanowienia i przewartościowania poglądów. Fani tego typu opowieści bardzo szybko zauważą pewien znajomy schemat: naznaczony traumatycznym dzieciństwem młody, wkraczający w dorosłość chłopak rozpoczyna swoją krwawą przemianę, wyrabiając sobie pokręconą wersję kodeksu moralnego, który nakazuje mu usuwać ze świata ludzkie śmieci, które nie zasługują na to, by żyć wśród dobrych ludzi. Skojarzenia z Dexterem nasuwają się same, prawda?

Przemek: Skojarzenie z Dexterem jest pierwszym, które przychodzi do głowy, kiedy główny bohater zaczyna opowiadać swoją historię i tak w zasadzie jest już do końca filmu.

Mateusz: Byeong-soo jest głównym bohaterem, któremu wraz z upływem czasu mimowolnie zaczynamy kibicować w jego nierównej walce ze znacznie młodszym i z o wiele lepiej usytuowanym innym seryjnym morderą, jednak wciąż z tyłu głowy mamy świadomość, że główny bohater jest (był?) bezwzględnym zabójcą. Ocenie sytuacji wcale nie pomagają liczne retrospekcje i wspomnienia, które wraz z nasilającą się demencją głównego bohatera nabierają coraz bardziej wątpliwego znaczenia i jest to chyba główny czynnik mylący tropy oraz poprawną ocenę sytuacji przez widza. To świetny zabieg, który twórcom udało się wykonać fenomenalnie. Byeong-soo to mężczyzna w średnim wieku, który od dłuższego czasu cierpi na chorobę Alzheimera. Za namową ukochanej córki postanawia prowadzić dziennik oraz nagrywa swoje przemyślenia, aby nie zatracić kompletnie swojej osobowości. Szanowany weterynarz skrywa jednak mroczne oblicze seryjnego mordercy, który co prawda nie jest aktywny od siedemnastu lat, ale wciąż żywo pamięta swoje „dokonania”. Wszystko komplikuje wypadek samochodowy, w którym główny bohater spotyka młodego człowieka, który zdaniem starego mężczyzny jest kolejnym seryjnym mordercą, najprawdopodobniej odpowiedzialnym za niedawną falę zabójstw młodych dziewczyn z okolicy. W ekranizacji powieści Kim Young-ha dzieje się naprawdę dużo i z nieodpowiednio dobraną obsadą cała misternie utkana fabuła mogłaby zawalić się, niczym domek z kart, na szczęście kolejną wielką zaletą filmu są kreacje aktorskie. A Ty co o tym myślisz?

Przemek: Zacznę może od tego, że rzeczywiście zaczynamy kibicować głównemu bohaterowi, przede wszystkim ze względu na to, iż w porównaniu do oponenta wydaje się być bardziej ludzki. Wcielający się w jego adwersarza Nam-gil Kim już przy pierwszym spotkaniu odpycha wyrazem twarzy rasowego psychopaty. Wątpliwości budzić może jednak “kodeks” Byeong-soo, według którego dokonywał kolejnych mordów. O ile wspominany już Dexter (naprawdę nie da się uciec od porównań) rzeczywiście zabijał typów spod ciemnej gwiazdy, o tyle nasz obecny bohater, niby jakieś pobudki ma, jednak nie są one według mnie wielce przekonujące. Za największy atut uznać można grę aktorską, ponieważ – z ręką na sercu – nie ma tu właściwie słabych punktów. Do worka z plusami dorzuciłbym również całkiem udany twist fabularny pod koniec seansu.

Mateusz: Jeśli chodzi o wady – z pewnością można wytknąć, że z kilometra widać, że nie jest to produkcja rodem z Hollywood i pewnie znajdą się osoby, którym taki stan rzeczy będzie przeszkadzał, jednak jak dla mnie to, co najbardziej istotne w tym filmie broni wszystkie jego pozostałe aspekty. Środek filmu jest odrobinę przydługi i mogłoby obejść się bez kilku scen, aby przyśpieszyć nieco akcję, ale nadal nie uważam, by była to wada na tyle istotna, by wpłynęła znacząco na obniżenie końcowej oceny filmu.

Przemek: Rzeczywiście, nie jest to Hollywood, jednak nie dość, że nie upatrywałbym w tym wady, to śmiem dodatkowo stwierdzić, że pomijając takie detale jak to, że aktorzy są Azjatami, właściwie nie rzuca się tak bardzo w oczy fakt, iż jest to produkcja z o wiele mniejszym budżetem. Sam z kolei, jeśli miałbym wymienić minusy, to zaliczyłbym tutaj pewne uproszczenia w fabule. Pierwszym z nich jest moment, kiedy obaj mordercy spotykają się po raz pierwszy na drodze, a po spotkaniu Byeong-soo z pełnym przekonaniem oświadcza “On jest mordercą i wie, że ja też nim jestem”. I to wyjaśniło temat. Troszkę naciągane. Drugi minusik za oczywisty zwrot akcji, mianowicie to, że kiedy okazało się, iż grasujący w okolicy psychopata odpowiada wiekowo córce głównego bohatera, jasnym było, że to o tę córkę właśnie rozbije się akcja filmu.

NAJLEPSZA SCENA

Mateusz: To trudny wybór, ponieważ Człowiek bez pamięci oferuje mnóstwo genialnych pojedynczych scenek, składających się z dwóch, trzech krótkich ujęć, w których widać artystyczne zacięcie reżysera, ale też jest w filmie sporo scen dobrych ze względu na samą fabułę. Przyjemne dla mnie były sceny, w których Byeong-soo ucinał sobie pogawędki z detektywem Mi, poznajemy w nich bowiem głębiej postać, która początkowo zdawała się funkcjonować tylko jako odrobinę humorystyczny przerywnik, a okazało się, że skrywa ponurą i przykrą historię sprzed lat. Świetne także były wszelkie momenty, gdy protagonista znajdował się na skraju zapomnienia, a jego twarz przybierała dziwny wyraz, by po chwili składać się wyłącznie z nerwowych tików.

Przemek: No więc i ja nawiążę do wspomnianych tików, a wybrana przeze mnie scena jest niestety GIGANTYCZNYM SPOILEREM, jednak jeśli mam być szczery, to właśnie ją uznaję za najlepszą. Za “the best moment” Człowieka bez pamięci uważam scenę retrospekcyjną z końcówki filmu, w której to żądny mordu Byeong-soo pojawia się w domu, by odebrać życie malutkiej córeczce… która jego córką wcale nie jest. Naprawdę sporo emocji wywołała ta właśnie scena, chociażby ze względu na świetną grę aktorską młodszej wersji Eun-hee. To właśnie również wtedy główny bohater doznaje jednego ze swoich dziwacznych napadów.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Mateusz: Byeong-soo to arcyciekawa postać. To wprawny morderca, który wciąż żywo pamięta, jak zabijać, i cechuje się naprawdę dobrym zmysłem obserwacji (wszak nigdy nie został złapany za swoje zbrodnie), który jednak w wyniku postępującej demencji z każdym dniem coraz mocniej ugina się pod naciskiem zapomnienia. I chociaż podejmuje walkę z samym sobą, o to, by wciąż pamiętać – w każdej świadomej chwili, w której nie zajmuje się codziennymi sprawami, spisuje w edytorze tekstu na komputerze swój dziennik oraz stale nosi przy sobie dyktafon, by rejestrować najistotniejsze sprawy. Gdy jednak następuje moment odrętwienia oraz zaniku świadomości – na nic zdają się wcześniejsze metody. Alzheimer jest jedynym czynnikiem w życiu Byeong-soo, którego ten nie jest w stanie przezwyciężyć i którego wyższość z czasem będzie musiał uznać mężczyzna. Tym bardziej że choroba tak namiesza w głowie bohatera, że ten w końcu nie będzie w stanie odróżnić wspomnień od fikcji czy też prawdy od wymysłów młodego mordercy, który chce mu przeszkodzić.

Przemek: Dwie pozostałe, warte odnotowania postaci, to córka głównego bohatera – Eun-hee oraz jego filmowy rywal – pracujący w policji seryjny morderca, Tae-joo. Dziewczyna to córka, o jakiej każdy ojciec mógłby marzyć – spokojna, uprzejma, zawsze z dobrym słowem, wspierająca i kochająca ze wszech miar samotnego ojca. Eun-hee nieświadomie popełnia jednak błąd umawiając się z psychopatycznym Tae-joo i, jak nietrudno się domyślić, to o jej życie będzie toczyła się stawka. O młodym pracowniku policji więcej dowiadujemy się dopiero w końcówce filmu i dopiero tam poznajemy jego motywy, jednak nie będę spoilerował. Przez większą część filmu chłopak jawi się jako sprytny, narcystyczny i pewny siebie piękniś, który z uwagi na sprawowaną funkcję czuje się absolutnie bezkarny.

AKTORSTWO

Mateusz: Kyung-gu Sol wcielając się w rolę Byeong-soo, był wprost fenomenalny. Już długi czas nie widziałem tak odpowiednio wyważonej roli. W jednym momencie człowiek kompletnie oderwany od rzeczywistości, zamknięty w rozwodnionym i rozmytym strumieniu (samo)świadomości, a w drugim piekielnie inteligentny facet, który samym zmysłem obserwacji wyciąga więcej wniosków od policji czy społeczeństwa, które mają pewne informacje wręcz na wyciągnięcie ręki. Wcielenie się w taką postać wymaga od aktora bardzo dobrego wyczucia, aby z jednej strony nie zagrać zbyt chłodno, a z drugiej nie przeszarżować i tym samym zatracić wiarygodność bohatera. Kyung-gu Sol znalazł złoty środek i kiedy trzeba, jest kompletnie zimny, wyprany z emocji i znajdujący się gdzieś daleko poza kadrami, by chwilę później krzyknąć, tupnąć, chwycić i zmrozić widza piekielnie bezwzględnym spojrzeniem oczu mordercy. Coś pięknego, uwielbiam takie kreacje. Aktor ze swoją mimiką czyni prawdziwe cuda, przykładowo zmuszając połowę swojej twarzy do (zdawać by się mogło) niekontrolowanych tików, a chwilę później zachowuje kamienną twarz, tylko po to… by grać samymi oczami. To prawdziwa gwiazda filmu Człowiek bez pamięci, a jego rola powinna służyć aktorom młodszego pokolenia za materiał szkoleniowy, jak powinno się wykorzystywać swoje ciało w pracy aktora.

Przemek: Jak przy poprzednim punkcie, tak i tutaj, skupię się na dwójce młodszych bohaterów oraz aktorach w nich się wcielających. Seol-Hyun Kim jako Eun-hee nie można zarzucić właściwie nic. Jej rola nie jest być może wielce wymagająca, jednak udało się młodej aktorce odegrać ją niezwykle przekonująco. Jak każdy Azjata, tak i Kim była niezwykle ekspresyjna w każdej okazywanej emocji, jednak w tym przypadku nie było to irytujące, a wręcz przeciwnie – ujmujące. Tymczasem Nam-gil Kim jako Tae-joo to postać będąca niemal całkowitym przeciwieństwem Eun-hee. Pozornie również spokojny, jednak już mimika i sposób bycia zdradzają arogancję i przebiegłość bohatera. Generalnie i on spisał się świetnie, choć być może momentami jego postać jawiła się jako aż zanadto przerysowana w roli “tego złego”.

KWESTIE TECHNICZNE

Mateusz: Człowiek bez pamięci może i nie zachwyca stroną wizualną, jednak to, co zwróciło szczególnie moją uwagę, to dbałość o detale znajdujące się w poszczególnych scenach. Obojętnie, czy była to wizyta w klasztorze siostry i pozostawione na ławce sushi, czy też kurs poetycki w jednym z miejskich domów kultury – za każdym razem drugi plan oraz scenografia były dopracowane w najdrobniejszym stopniu. Również sceny kaskaderskie mnie osobiście się podobały – najbardziej cieszyła oczy scena, w której rozpędzony jeep Byeong-soo wjechał w tył samochodu Tae-joo, następnie demolując mały składzik na narzędzia. To, w jaki sposób rozsypał się ten domek, było wprost przepiękne. Komputerową animacją z pewnością nie udałoby się uzyskać lepszego efektu. Dlatego mimo faktu, że generalnie pod pewnymi względami produkcja ustępuje największym blockbusterom hollywoodzkim – koreańska produkcja wychodzi obronną ręką poprzez odpowiednie wykorzystanie tego, na co było stać twórców. Czy coś zwróciło Twoją szczególną uwagę? Może muzyka?

Przemek: W zasadzie mogę się jedynie podpisać pod Twoimi słowami. Muzyka nie była co prawda tym, co szczególnie przykuło moją uwagę, jednak zdecydowanie przyklasnę scenom kaskaderskim, które w moim odczuciu niewiele ustępowały tym, z produkcji o o wiele wyższym budżecie.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz: Człowiek bez pamięci to udana i odpowiednio wyważona mieszanka dreszczowca z dramatem, w którym obserwować możemy intrygującą walkę dwóch seryjnych morderców oraz jeszcze bardziej intrygujący portret walki człowieka z nieuleczalną chorobą i starością. Koreański obraz zapada w pamięci i oferuje widzom własną interpretację zakończenia, scenariuszowo będąc znacznie lepszym od połowy zachodnich produkcji poruszających podobną tematykę. Spodziewałem się dobrego obrazu i właśnie taki otrzymałem.

Przemek: To dobry film. Być może nie wybitny, jednak i nie słaby. Niepodważalne atuty w postaci aktorstwa oraz wciągającej akcji stanowią o sile koreańskiej produkcji, będąc zarazem wystarczającymi argumentami, by z dziełem Skin-yeon Wona się zaznajomić. Coś dla siebie znajdą tutaj fani dreszczowców, kryminałów oraz miłośnicy kina akcji, tak więc dla każdego coś dobrego. Dodatkową zaletą jest wspomniane przez Mateusza otwarte zakończenie pozwalające na mnogość interpretacji. Osobiście jestem z seansu Człowieka bez pamięci bardzo zadowolony i śmiało mogę go polecić innym!

Ocena Mateusza: 7,5/10

Ocena Przemka: 7/10

Fot.: Mayfly

Człowiek bez pamięci

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • Ciekawa recenzja, chociaż ta uwaga o Hollywood była raczej zbędna. Szkoda, że nie napisaliście nic o zakończeniu, macie jakieś interpretacje? ;-)

  • Možliwe, że miał syna , którego zabił, tego policjanta.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *