cut worms

Aktualnie na słuchawkach #29: Cut Worms, Far Caspian, Night Beats, Gabe Lee

cut worms

Witamy w kolejnej odsłonie cyklu Aktualnie na słuchawkach. Dziś podzielimy się z Wami naszym zdaniem o najnowszych płytach Cut Worms, Far Caspiana, Night Beats oraz Gabe’a Lee. Wszystkie płyty miały premiery w lipcu 2023 roku. 

Nasz zespół redakcyjny odpowiedzialny za Aktualnie na słuchawkach to Patryk Wolski i Mateusz Cyra. Patryk jest miłośnikiem rocka, głównie pociągają go odłamy hard i stoner. Mateusz z kolei to niepoprawny Stan Eminema, miłośnik lirycznego rapu oraz amator jazzu i muzyki filmowej. Naszym wspólnym mianownikiem jest naprawdę szeroko pojęty indie rock oraz muzyka folk. Możecie spodziewać się zatem sporej różnorodności muzycznej.  

Pamiętajcie też, że na samym dole przypinamy playlistę Aktualnie na słuchawkach 07/23 dostępną na Spotify, na której umieściliśmy naszym zdaniem najfajniejsze piosenki z lipca 2023 roku.

Cut Worms
Cut Worms

Data premiery: 21 lipca 2023
Najsilniejszy punkt:Let’s Go Out On the Town, Ballad of the Texas King
Najsłabszy punkt: brak 
Gatunek: rock, pop, folk
Kojarzy mi się z: muzyką z lat  60. XX wieku
Ocena: 10/10

Mateusz Cyra

Mateusz Cyra

Czas na wyznanie: to mój pierwszy muzyczny strzał w dziesiątkę w 2023 roku! Album Cut Worms Maxa Clarke’a to pozycja, która niewątpliwie zasługuje na uwagę. Clarke, który ukrywa się pod pseudonimem Cut Worms, na tym krążku z 2023 roku dokonuje istotnej zmiany w swoim artystycznym podejściu w porównaniu do swojego wcześniejszego podwójnego albumu Nobody Lives Here Anymore. Ten nowszy projekt jest zdecydowanie bardziej zwarty, licząc zaledwie dziewięć utworów i trwając 35 minut, co jednak w żaden sposób nie umniejsza jego wartości.

Muzyka na Cut Worms jest pełna smaku i nie pozwala się nudzić. Clarke swobodnie porusza się po różnych odmianach popu z lat 60., od słodkich harmonii w Is It Magic? przez Wilsonowskie wibracje w Living InsideUse Your Love Right Now aż po inspiracje Everly Brothers w Let’s Go Out on the Town. Każdy utwór to inna opowieść, inna emocja, inny klimat. Zamiast podążać za znanymi ścieżkami, Clarke definiuje własne brzmienie, które jest zarówno nowatorskie, jak i nostalgiczne.

Co ciekawe album nie jest tylko przyjemną podróżą w czasie. Pod powierzchnią melodyjnego popu kryją się głębokie i czasem niepokojące refleksje. Cut Worms to album pełen sprzeczności. Jest zarówno smutny, jak i słodki, zarówno refleksyjny, jak i uroczy. Clarke zaskakuje swoim talentem do ukazywania skomplikowanych emocji w sposób prosty i przystępny. Jego piosenki mogą być pocieszeniem w dniu, gdy wszystko idzie nie tak, ale równie dobrze sprawdzą się jako tło do beztroskiego wieczoru.

Kluczową cechą albumu jest jego autentyczność. Clarke nie stara się na siłę udawać kogoś, kim nie jest. Jego głos, choć nie dominuje, to jednak stanowi ważny element całości, dodając muzyce głębi i wiarygodności. Wykorzystanie różnorodnych instrumentów, od stalowej gitary po fortepian, świadczy o dużym zrozumieniu dla tradycji muzycznych, z których Clarke czerpie.

Cut Worms to album, który zasługuje na więcej niż jedno przesłuchanie. Z każdym kolejnym odkrywamy nowe niuanse, nowe smaki i kolory tego bogatego muzycznego pejzażu. To rzadka jakość w dzisiejszej muzyce, gdzie często brakuje głębi i autentyczności. Clarke udowadnia, że można być zarówno przystępnym, jak i wymagającym, zarówno popularnym, jak i głębokim. Cut Worms to zdecydowanie jeden z tych albumów, który zostaje z nami na dłużej i na ten moment jest to mój muzyczny numer jeden 2023 roku.

Night Beats
Rajan

Data premiery: 14 lipca 2023
Najsilniejszy punkt:Hot Ghee, Thank You, Anxious Mind
Najsłabszy punkt: Osaka
Gatunek:blues rock, psychedelic rock
Kojarzy mi się z: Holy Wave
Ocena: 6,5/10

Patryk Wolski

Patryk Wolski

Na wstępie chciałbym się przyznać do tego, że nie był to dla mnie łatwy miesiąc. Pomijając już sprawy osobiste, nie miałem po prostu szczęścia w wyszukiwaniu nowej muzyki. Praktycznie nic nie potrafiło zatrzymać mnie na dłużej niż jeden odsłuch albumu, nie mówiąc już o natychmiastowym zachwycie, który sprawiłby, że chciałbym odtwarzać płytę w kółko. Dlatego od razu mówię, że wybrane przeze mnie albumy nie są w moim odczuciu czymś nadzwyczajnym, nie sądzę, abym chciał do nich wracać w przyszłości, ale miały swoje momenty, które na tle totalnej posuchy sprawiały, że chwytałem się ich jak tonący brzytwy. Skoro mamy to już jasne, to jedziemy.

Night Beats, według ciekawego opisu znalezionego w Internecie, to amerykańskie brzmienia, w których stereotypowi kowboje tworzą na kwasie. I faktycznie, na ich płycie Rajan dużo jest psychodeli i fruwających gdzieś w tle szumiących dźwięków, które tworzą obraz narkotykowego odjazdu. Mnie bardziej podeszła bluesowa strona tej płyty, bo w takich utworach jak Hot Ghee, Blue czy Thank You możemy usłyszeć kawał soczystego grania na gitarze, czy nawet przyjemne, funkowe rytmy. Słychać przy okazji, że grupa ma zadatki do fajnego jammowania podczas koncertów i podejrzewam, że ich muzyka znacznie zyskuje podczas występów na żywo. Dlaczego więc nie jestem zachwycony? Przeszkadza mi wiecznie przesterowany wokal Lee Blackwella. Owszem, w niektórych utworach ma to swój urok, ale po kilku kawałkach czułem się po prostu zmęczony tymi dźwiękami. Zwłaszcza że gdy chcę się bardziej wsłuchać w album, to łapie mnie monotonia i nie potrafię dotrwać do końca płyty przy jednym posiedzeniu. Rajan ma swoje dobre momenty i dzięki temu zwrócę na Night Beats uwagę przy okazji kolejnych płyt, ale to jeszcze nie ten moment, abym zachwycił się ich twórczością.

Far Caspian
The Last Remaining Light

Data premiery: 14 lipca 2023
Najsilniejszy punkt: The Last Remaining Light, First Warning Shot
Najsłabszy punkt: brak
Gatunek: indie rock, shoegaze, dream pop
Kojarzy mi się z: Deafheaven
Ocena: 9/10

Mateusz Cyra

Mateusz Cyra

Czas na wyznanie: ten miesiąc, jeśli chodzi o muzyczne odkrycia, był dla mnie wybitny. Przesłuchałem dwadzieścia płyt, więcej nie musiałem, spokojnie mógłbym wybrać pięć dobrych albumów, ale przy okazji trafiły się rzeczy tak wybitne, jak Cut Worms czy Far Caspian. 

Joel Johnston, lider i dusza projektu Far Caspian, osiągnął na swoim najnowszym albumie The Last Remaining Light coś rzadko spotykanego. Jest to płyta, która nie tylko zwraca uwagę od pierwszych dźwięków, ale również prowadzi słuchacza przez emocjonalną podróż pełną introspekcji, zaskoczeń i muzycznego majsterkowania.

Muzycznie album jest różnorodny i trudny do jednoznacznego zaklasyfikowania. Wykorzystuje elementy indie rocka, dream popu i shoegaze’u, tworząc kompozycje, które są zarówno bogate w dźwięki, jak i niewiarygodnie zróżnicowane. Own, jeden z najważniejszych utworów na albumie, to piękna, powolna piosenka, która perfekcyjnie oddaje ducha całego projektu. Jest to utwór, który pozwala nam zrozumieć, że Johnston nie tylko jest utalentowanym muzykiem, ale także głęboko refleksyjnym artystą.

Jednym z najbardziej fascynujących aspektów tego albumu jest jego spójność. Choć każdy utwór jest odrębną jednostką, razem tworzą zaskakująco spójną całość. To dowód na to, że Johnston, który jest równie dobrym producentem, jak i kompozytorem, widzi dużą wartość w starannym planowaniu i realizacji swojej wizji muzycznej.

Joel Johnston doskonale rozumie, że muzyka to nie tylko opowieść o dźwiękach, ale również o emocjach i doświadczeniach, które te dźwięki mogą wywołać. Mimo że podejście do tworzenia muzyki można by opisać jako metodyczne, album w żaden sposób nie jest pozbawiony emocji. Wręcz przeciwnie: każdy utwór to osobna historia opowiadająca o różnych aspektach życia – od codziennych rytuałów do głębokich refleksji egzystencjalnych.

The Last Remaining Light to album, którego trzeba posłuchać od początku do końca. Jest jak książka, którą czyta się jednym tchem, nie mogąc się doczekać, co będzie na kolejnej stronie. Jest to album, który również zostaje z nami na dłużej, wymagający i zachęcający do wielokrotnego przesłuchania.

Gabe Lee
Drink the River

Data premiery: 9 czerwca 2023
Najsilniejszy punkt: Drink The River, Merigold
Najsłabszy punkt: Lidocaine
Gatunek: americana, country
Kojarzy mi się z: jakimkolwiek wykonawcą country. 
Ocena: 6/10

Patryk Wolski

Patryk Wolski

Gabe Lee był właściwie moim ostatnim odsłuchem w lipcu i trochę uratował mi tyłek, bo gdyby nie płyta Drink The River, nie miałbym, pojęcia co wybrać jako drugi album. Artysta nagrał płytę na tyle relaksującą i ciepłą, że dobrze mi się ona sprawdza jako wypełniacz, gdy nie mam niczego konkretnego na swoim odtwarzaczu. Na muzyce country niewiele się znam, ale zarówno gitary, skrzypce, banjo, jak i charakterystyczny akcent sugerują, że jest to klasyczny przedstawiciel swojego gatunku. Miło brzmi zwłaszcza tytułowy utwór, chociaż nie ukrywam, że podobnie jak w przypadku Night Beats, pewne części płyty zlewają mi się w jeden dźwięk, przez co mam trudności we wskazaniu konkretnych utworów. Wyjątkiem jest Merigold – melancholijny i smutny kawałek o przemijaniu najbliższych, który rozwalił mnie nie tyle warstwą muzyczną, ile liryczną. Pozwolicie natomiast, że nie będę wysilać się na sztuczne komplementy – nie mam zamiaru rozpisywać się o wydumanych zaletach płyty Drink The River, skoro ich tak naprawdę nie widzę poza przyjemnym przerywnikiem, gdy nie wiadomo już czego słuchać. Mam nadzieję, że w kolejnych miesiącach nie będę już przechodzić takich męczarni i znacznie łatwiej będzie wytypować mi albumy, które zrobiły na mnie wrażenie.

cut worms

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *