Ani jednego chłopaka – Brian K. Vaughan, Cliff Chiang – „Paper Girls – 1” [recenzja]

Chłopaki… to niemal zawsze są chłopaki. Walczą z potworami, przywołują wspomnienia z lat 80. (lub innych), zbawiają świat, przeżywają przygody i jeżdżą na rowerach, kłócą się z dorosłymi, buntują się. Tylko czasami towarzyszy im jakaś dziewczyna, dołączona do paczki w ramach bonusu, przez przypadek lub przez wzgląd na początkujące zauroczenie płcią przeciwną. W Kingowym To do Klubu Frajerów dołączyła z czasem Bev, do chłopaków ze Stranger Things Jedenastka, a w Stań przy mnie na podstawie powieści Ciało w ogóle nie było dziewczyny. Tymczasem dzieła, w których grupa nieletnich przyjaciół przeżywa przygody (zwyczajne lub fantastyczne), stają się coraz bardziej popularne. Jeśli do tego dodamy również fakt, że akcja takich powieści, seriali czy filmów rozgrywa się często w latach już sugerujących wspomnienia i nostalgię za dawnymi czasami – murowany sukces jest blisko. Jednak to niemal zawsze są chłopaki. Dziewczyny w tym wszystkim odgrywają rolę drugorzędną (nie można powiedzieć tego co prawda o Nastce z Netflixowego hitu, ale nie zmienia to faktu, że “przygarnęła” ją grupa chłopaków) lub nijaką wręcz. A gdyby tak powstało dzieło o grupie dziewczyn, które w końcówce lat 80. zaczynają przeżywać coś niezwykłego? Zaraz, zaraz… takie dzieło już istnieje! Przedstawiam Wam komiksową serię zatytułowaną Paper Girls, w której cztery dziewczyny nie potrzebują w swojej paczce ani jednego chłopaka, by ich przygody były równie wciągające.

Wszystko zaczyna się od tego, że poznajemy Erin – śniąca akurat dwunastolatkę. Jej sen (jak to często ze snami bywa) jest dziwaczny i momentami bywa również przerażający, ale ponieważ nie jest to pierwsza taka sytuacja, dziewczyna wie, że to tylko sen, dlatego nie wierzy w to, co dzieje się dookoła niej. Z czasem okaże się, że rzeczywistość potrafi być równie dziwaczna i… równie straszna. A jabłko, które w koszmarze trzyma bohaterka, może mieć większe znaczenie, niż wydaje się nam wszystkim. Sen jednak – jak to sen – wkrótce się kończy, a niepokojona jeszcze lękiem Erin sprawdza po przebudzeniu, czy jej siostra (w jej wizji martwa) ma się dobrze. Później dziewczyna szybko się ubiera i – choć jest dopiero 4 nad ranem i do świtu jeszcze sporo czasu – wskakuje na rower, uprzednio rozcinając sznurek przytrzymujący stos gazet, które bohaterka będzie rozwozić po okolicy, podrzucając śpiącym jeszcze mieszkańcom świeże informacje pod same drzwi. Ten dzień jednak będzie inny niż zwykle. Erin zostaje zaczepiona bowiem przez niemiłych nastolatków i sytuacja mogłaby być dla niej bardzo nieprzyjemna, gdyby nie niespodziewana pomoc ze strony trzech dziewczyn w jej wieku, które również zjawiły się na rowerach na ulicy o tak wczesnej porze. Pośród porozrzucanych halloweenowych ozdób (oto bowiem wstanie niedługo świt po tym święcie) cztery dziewczyny przedstawiają się sobie i choć nie każda z nich grzeszy uprzejmością – zawiązuje się między nimi sojusz. Wszystkie rozwożą gazety i wiedzą, że nie zawsze jest to bezpieczna praca, dlatego rozdzielają się, ale pozostają w parach, biorąc również pod swoje skrzydła Erin – ich nową koleżankę.

Zwykły dzień zmienia się w zniezwykły dopiero wtedy, kiedy banda zamaskowanych zbirów kradnie krótkofalówkę jednej z dziewczyn, a reszta przybywa na pomoc. Mackenzie, najtwardsza i najbardziej zadziorna ze wszystkim (paląca papierosy i przeklinająca z lubością), nie zadowoli się tym, że koleżankom nic się nie stało. Bez wahania postanawia odnaleźć łobuzów i odebrać to, co im zabrali. Okaże się jednak, że to nie były zwykłe zbiry czyhające na gadżety niegroźnych dwunastolatek, a podczas poszukiwań nasze paper girls trafią na coś, co przysporzy je o zawrót głowy. W międzyczasie w miasteczku znikną niemal wszyscy ludzie, łącznie z rodzicami głównych bohaterek, a to dopiero początek “atrakcji”. Jak ważny jest w tym wszystkim symbol jabłka, który pojawia się zarówno w snach Erin, jak i na tajemniczym małym sprzęcie znalezionym przez dziewczyny, a także na koszulce mężczyzny pojawiającego się po stronie “tych złych”? Tego i wielu innych rzeczy dowiemy się z kolejnych tomów, bo prawda jest taka, że pierwsza część cyklu, choć dynamiczna i wciągająca, stanowi dopiero zarys historii  i niewiele mówi o samej fabule. Trzeba jednak przyznać, że pierwszy tom stanowi świetny wstęp i pozostawia twórcom nie lada pole do popisu.

Paper Girls w pierwszej kolejności należy pochwalić za klimat, w który wsiąkamy bez reszty i który kupujemy bez mrugnięcia okiem. Atmosfera grozy i dziwacznych zdarzeń nie bez powodu osadzona została w końcówce nocy halloweenowej w 1988 roku. Kiedy więc ja jako niemowlę dopiero poznawałam świat, cztery dwunastolatki walczyły o przetrwanie i niepostradanie zmysłów, otoczone zarówno niecodzienną scenerią, jak i przebierańcami korzystającymi z dobrodziejstw oparów po 31 października. Kolejną rzeczą będącą niekwestionowaną zaletą komiksu są rysunki Cliffa Chianga (odpowiedzialnego za rysunki do Wonder Woman). Gruba kreska artysty, niepozwalająca na zbytnie przejmowanie się szczegółami, jeszcze bardziej nadbudowuje klimat tamtych lat i kojarzy się z ówczesną kulturą. Paper Girls są – jeśli można tak powiedzieć – komiksowe w najbardziej komiksowym znaczeniu tego słowa.  Do tego przyczynia się również dobór kolorów, za który należy pochwalić Matta Wilsona. Jeśli przypomnimy sobie kolory ze Stranger Things i nieco je zmatowimy, przybrudzimy i odrobinę wypłowimy – otrzymamy właśnie barwy tego komiksu. Choć nie są one jaskrawe i pulsujące, czytelnik ma świadomość, że właśnie takie by były, gdyby działo się to naprawdę lub zostało sfilmowane. Skoro już jesteśmy przy temacie filmów i seriali – to mogłaby być naprawdę świetna ekranizacja i myślę, że obroniłaby się nawet mimo licznych porównań do produkcji braci Dufferów.

Paper Girls, które w ręce polskiego czytelnika trafiają dzięki wydawnictwu Non Stop Comics, to świetnie zapowiadający się cykl, który kusi przygodą, eksplozją niesłychanych zdarzeń, wartką akcją i bohaterkami, które już zaczynamy lubić, a to przecież dopiero pierwszy tom cyklu, który – mam nadzieję – z każdą częścią będzie coraz ciekawszy. Scenarzysta Brian K. Vaughan co prawda ledwie nakreśla problematykę serii, ale jest ona jednocześnie na tyle wyraźnie zaznaczona, że możemy śmiało wyobrażać sobie, na jakiej linii rozgrywać się będzie główny konflikt. Dwunastoletnie roznosicielki gazet zostają bowiem wciągnięte w nic innego, jak odwieczny konflikt pokoleń, na temat którego chyba nigdy nie powstanie wystarczająca (by zrozumieć problem) ilość dzieł. To jednak – jak już wspomniałam – jedynie zarys problematyki, a tego, kto stoi na czele stron konfliktu i co wywołało jego kulminacyjny moment, będziemy dowiadywać się w kolejnych tomach. Niesamowicie intryguje siwobrody mężczyzna z symbolem jabłka na koszulce i założę się, że nie tylko mnie zżera ciekawość, jaką rolę odegra w tej niesamowitej historii firma Apple. Czy nadgryzione jabłko będzie symbolizowało jedynie postęp techniczny i związane z nim perypetie bohaterek, czy też interpretacja będzie wykraczała poza to, dość proste, myślenie, a sen Erin z samego początku komiksu, nawiązujący do zakazanego owocu, owocu z drzewa poznania dobra i zła, będzie miał większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać?

Niecierpliwie czekam na odpowiedzi na wszystkie pytania, które sama sobie zadaję po lekturze. Bo choć bohaterki dużo przeklinają, są zadziorne i odważne w sposób, w jaki ja nigdy nie byłam w ich wieku, to wciąż są dzieciakami, z którymi z uśmiechem na ustach możemy lub chcemy się utożsamiać. Dzieciństwo to bowiem płaszczyzna, z którą żaden inny etap życia nie może się równać, jesli chodzi o czynniki wspólne. Dlatego mam nadzieję, że twórcy Paper Girls w pierwszym tomie jedynie nadgryźli temat, a większość jabłka jest jeszcze cały czas przed nami.

Fot.: Non Stop Comics

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *