Homo hystericus – Philip Roth – „Kompleks Portnoya” [recenzja]

Mam ostatnio szczęście do kontrowersyjnych książek. Gdy ostatnio „Radio Armageddon” Jakuba Żulczyka pozamiatało mną podłogę, teraz, gdy ledwo się zeń podniosłem, znowu przyszła kolej na książkę, która wzbudziła we mnie podziw zmieszany z odrzuceniem. To tym dobitniej świadczy o tym, że pomimo, iż „Kompleks Portnoya” Philipa Rotha został wydany w 1969 roku i już wtedy był literacką bombą, tak i do dzisiaj pozostaje niezwykle śmiałą prozą.

Na ile fabuła książki jest tożsama z życiem autora – nie mnie to oceniać. Faktem jest jednak, że „Kompleks Portnoya” osadzony jest w przestrzeni i kulturze bardzo dobrze znanej Philipowi Rothowi – ten mający już ponad 80 lat jegomość urodził się w 1933 roku i wychowywał się w Newark w rodzinie żydowskiej, tak samo jak bohater powieści, Alexander Portnoy. Czy jest to więc do bólu szczera spowiedź Rotha czy tylko barwna historia o niejakim Portnoyu? Oczywiście już od wydania powieści wielu ludzi zadawało sobie to pytanie, doszukując się odpowiedzi – pachnie to jednak tylko szukaniem taniej sensacji i włażenie w butach w życie autora. A nieprzypadkowo interesuje to ludzi żądnych pikantnych sekretów, bowiem „Kompleks Portnoya” wypełniony jest obrazoburczymi, ekshibicjonistycznymi myślami.

Jak Philip Roth przyznawał w wywiadach, pierwszoosobowa narracja z perspektywy pacjenta w gabinecie psychoanalityka pozwoliła mu na wprowadzenie soczystego i wulgarnego języka, który w innym przypadku zostałby uznany wyłącznie za obrzydliwy. Oczywiście nie zmienia to faktu, że nieustanny monolog Alexa Portnoya pozostaje wulgarny; jednak dzięki temu narracyjnemu zabiegowi czytelnik widzi tego zdesperowanego, połamanego sprzecznościami człowieka jeszcze wyraźniej, głębiej dostrzegając jego rozterki i problem. Portnoy wie, że potrzebuje pomocy – to już pierwszy krok świadczący nie o jego skostnieniu i ignorancji dokonywanych czynów, lecz o poszukiwaniu rozwiązania jego problemów. To człowiek cierpiący, rozdarty, funkcjonujący na granicy obłędu – Homo hystericus, jak sam w pewnym momencie się nazywa.

Swoją opowieść zaczyna od czasów dzieciństwa, kiedy to despotyczni rodzice – według niego – zasiali w nim ziarno absurdalnego postrzegania życia przez pryzmat żydowskiej kultury i tradycji, która z biegiem lat Portnoyowi wydaje się coraz bardziej idiotyczna i niepotrzebna. Przeklina wiarę i obrzędy żydowskie, naśmiewa się z ich uprzedzeń względem tzw. gojów, czyli ludzi niebędących synami Izraela. I chociaż Alexander już od tego czasu marzy, aby walczyć z niesprawiedliwością społeczną i pragnie wprowadzić równość – „wszyscy jesteśmy braćmi!” – to jednak sam w swoich „zeznaniach” niejednokrotnie tworzy podział na Żydów i gojów, zauważa barierę, której nawet on nie może przekroczyć.

Większy problem stanowi jednak jego seksualna nadpobudliwość, która przejęła nad nim kontrolę już od wieku młodzieńczego. Niezwykle szczegółowe opisy masturbacji, erotycznych marzeń i pragnień budzą przerażenie, ale i podziw – podziw dla Rotha za wielką odwagę, aby nie pomijać szczegółów, lecz wnikliwie opisywać obsceniczne zachowania Alexa Portnoya. A główny bohater siedzi na tej przeklętej kozetce, gdyż pragnie się uwolnić z jarzma swoich przyzwyczajeń, które w rezultacie zmieniły go w zboczeńca i dewota. Ale nie tylko dlatego – Portnoy cierpi również, gdyż obawia się rezultatu najgorszego z możliwych: oto Alex nie umie pokochać drugiej osoby; nie umie się zakochać tak, aby być z jedną kobietą i cieszyć się prostym życiem. Nie to że nie próbował! Ale zawsze było „coś”, co kazało mu uciekać od tej najpotężniejszej magii. W dramatycznych momentach swojej opowieści wręcz krzyczy do doktora Spielvogela: „Niech mi pan pomoże! Czy da mi się jeszcze pomóc? Proszę!”. I chociaż to pan psychoanalityk powinien udzielić odpowiedzi, to on nieodmiennie milczy, nie wystawia diagnozy.

Chociaż zeznania głównego bohatera czasami wpadają w chaotyczny natłok myśli, gdzie poznane partnerki plączą się między wspomnieniami z dzieciństwa o nadopiekuńczej matce, „Kompleks Portnoya” czyta się niesamowicie lekko i szybko. Jest to jednak pułapka, bo natłok burzliwych emocji, które przelewają się przez strony powieści, przytłaczają czytelnika. Współczucie rywalizuje z obrzydzeniem, wizja szansy na lepsze jutro dla Portnoya bije się na pięści z porzuceniem nadziei i marnym końcem (a ten, jak wiemy, nigdy nie wróży niczego dobrego). To fascynująca lektura, zapewniająca silne emocje i udowadniająca, że chociaż lubimy udawać grzecznych, to czyjeś mroczne sekrety bardzo nas pociągają (czego niezbitym dowodem są liczne serwisy plotkarskie). Jeśli komuś nie przeszkadza bezkompromisowe pisarstwo, gdzie bezwstydne opisy seksualnych perwersji i wulgarny język rozsiadły się wygodnie w fotelu – będzie zadowolony.

Jednego, czego nie mogę pojąć, to nazywanie tej książki „śmieszną” i „zabawną”. Od razu przypomina mi się moje niezrozumienie z mianowaniem filmu „Dzień świra” komedią, podczas gdy jest to przeraźliwie smutny film o człowieku, którego przytłacza świat absurdu i nijakości. Jak można się śmiać z człowieka na granicy załamania nerwowego? Jak można się zanosić rechotem w momencie, gdy bohater jest przygniatany glanem do betonowej posadzki? Identyczne wrażenie miałem przy lekturze „Kompleksu Portnoya” – cóż z tego, że narrator wielokrotnie posługuje się autoironią czy sprośnymi żartami, skoro to tylko wyraźniej podkreśla, jak bardzo załamany psychicznie jest to człowiek? Alex Portnoy czasami wręcz brzmi, jakby brzydził się samym sobą! Kontekst opowieści Portnoya sprawia, że wyszukane dowcipy nie są opowiadane dla żartu samego w sobie, lecz dla pewnego zdystansowania się od zaistniałej sytuacji, schronienia się za fasadą śmiechu. Ogarniał mnie wyłącznie smutek, że znalazł się on w tak beznadziejnej sytuacji, z której bez pomocy osób trzecich nie widzi szans na normalne życie. Gdzie tu kabaret, gdzie tu komedia?

Fot.: wydawnictwoliterackie.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *