Lynsey Addario – to jej oczami widzieliśmy wojny w Afganistanie, Iranie, Darfurze, Kongu i Libanie. Przez wszystkie lata swojej pracy miała w pamięci słowa, które usłyszała od fotografa Roberta Capy: Jeśli twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, to znaczy, że nie jesteś wystarczająco blisko. Dlatego też za każdym razem starała się być w centrum wydarzeń, niejednokrotnie ryzykując życiem. Odgłosy wojny (ostrzały, ogień przeciwlotniczy, syreny ambulansów) stały się odgłosami codzienności. Gdy inni rezygnowali, ona się nie poddawała. Niosła ją adrenalina. Potem wielokrotnie mówiła do siebie: To chore. Co ja tu robię. Ale bywało też, że czułam znajome podniecenie, kiedy myślałam: Właśnie jestem świadkiem tego, jak wybucha powstanie, widzę ludzi gotowych do walki o wolność, na śmierć i życie. Dokumentuję los społeczeństwa, które przez dziesiątki lat było uciskane. Człowiek wierzy, że jest niepokonany dopóki nie zostanie ranny. Jak w takich warunkach połączyć miłość zawodową z miłością do mężczyzny i dziecka?
Jej przeżyciami spokojnie można by obdzielić kilka osób. Od momentu otrzymania od ojca aparatu fotograficznego firmy Nikon jej życie przyspieszyło. Wspólnie z tysiącami ludzi, których uwieczniała na zdjęciu, przeżywała radość z ocalenia, odwagę, gdy przeciwstawiali się uciskowi, rozpacz, gdy tracili bliskich. Była świadkiem współczucia, brutalności, deprawacji i delikatności. Doświadczyła całej palety ludzkich emocji i reakcji. Ta jakże ekscytująca i uzależniająca praca wielu rzeczy jej jednak pozbawiła. Nie mogła być przy narodzeniu siostrzeńców, na ślubach przyjaciół i pogrzebach bliskich. Wiele związków musiała zostawić za sobą. Nie bez powodu przez wiele lat odkładała na dalszy plan małżeństwo i macierzyństwo. Dziś stara się żyć „normalnie” i walczy, by pogodzić rolę matki, żony i reporterki. Ta ostatnia misja bowiem ukształtowała jej sposób patrzenia na świat, ludzi oraz nauczyła uchwycić ważne momenty – nie tylko dziejowe.
Mimo że jako reporterka fotografowała różne konflikty, to jednak nigdy nie bała się tak, jak w Libii. Nie powiedziała jednak tego swojemu mężowi Paulowi w rozmowie telefonicznej, by go nie martwić. Nie powiedziała, że przez kilka ostatnich dni z trudem wstawała, była zmęczona, zbyt długo sączyła poranną kawę i czuła niepokój. Nie powiedziała, że dwa dni wcześniej przekazała innemu fotografowi dysk ze zdjęciami na wypadek, gdyby nie przeżyła… Dawno temu nauczyła się, że okrucieństwem jest pozwolić, by ci, których się kocha, martwili się o ciebie. Mówi więc tylko to, co muszą wiedzieć, czyli gdzie jest, dokąd jedzie i kiedy wraca do domu.
Gdy więc jej przeczucia się sprawdziły i żołnierze chwycili ją za ręce i nogi w głowie kłębiło się wiele pytań: czy jeszcze kiedyś zobaczy rodziców? Czy będzie jej dane wrócić do męża i dziecka? Jak mogła im to robić? Czy odzyska aparaty? Czy zrobiła dobre zdjęcia? To jednak nie było jej pierwsze porwanie. Na swoim koncie miała już dwa podobne doświadczenia, ale także wypadek samochodowy czy śmierć dwóch współpracowników, która nią wstrząsnęła. Jak potoczyły się jej dalsze losy? Czy udało jej się bez szwanku wyjść z opresji? Odpowiedzi znajdziecie na kartach publikaji To właśnie robię, w której znana reporterka opowiada o życiu między wojną i miłością.
doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii na podstawie rozprawy pt.: "Polska prasa muzyczna przed transformacją ustrojową na przykładzie "NON STOP". Analiza czasopisma w latach 1972-1990", absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Jej zainteresowania obejmują literaturę, sztukę, psychologię ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.