Mistrz menopauzy – Sophie Hyde – „Powodzenia, Leo Grande”

Jeśli chodzi o osobę Emmy Thompson, a zatem heroinę brytyjskiego kina i teatru (sam zastanawiam się, jak stosunkowo mało znanej australijskiej reżyserce udało się zwerbować do pracy nad tym niszowym projektem, jakim jest Powodzenia Leo Grande, gwiazdę rangi globalnej), to nie jest to jej pierwsza przygoda z tego typu formułą stacjonarnego filmu sprowadzonego wyłącznie do rozmów interlokutorów. Dość wspomnieć w tym miejscu o dziele Dowcip popełnionym onegdaj przez słynnego Mike’a Nicholsa, który traktował o czymś diametralnie innym, a zatem o odchodzeniu i śmierci. Sama reżyserka jest twórczynią świetnego obrazu Zwierzęta, który kilka lat temu był pokazywany w trakcie Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Poza tym sygnuje swoim nazwiskiem głównie seriale telewizyjne. Zapewne jej ostatnie dzieło nie zapisze się w annałach kina złotymi zgłoskami i nie otworzy przed Sophie Hyde drzwi do wielkiej hollywoodzkiej kariery (jeszcze nie teraz), aczkolwiek jest filmem na ważny temat, który wbrew pozorom, mimo bezpruderyjności naszych czasów, nie jest w kinematografii jakoś szczególnie obecny. 

Wbrew zresztą temu, co mogłoby się wydawać, nie jest to ekranizacja żadnej sztuki teatralnej, choć konwencja mogłaby wskazywać na taki rodowód. Fabuła jest banalnie prosta i sprowadza się do opowiedzenia historii erotycznych schadzek między owdowiałą katechetką, której jedynym partnerem seksualnym był do tej pory nieżyjący już mąż, a profesjonalnym i ekskluzywnym (co zdaje się sugerować nie tak znowuż majętna protagonistka) pracownikiem seksualnym świadczącym swe usługi w zakresie każdego dowolnego życzenia erotycznego, które zechciałaby sfinalizować wymagająca klientka. Jako że kobieta grana przez Emmę Thompson w materii ars amandi nie zaznała w życiu zbyt wiele, to stawia się na spotkanie z listą eksperymentów do odhaczenia. Film rozpisany jest na cztery akty odzwierciedlające cztery spotkania kochanków i w tym zabiegu też można byłoby doszukiwać się teatralnych asocjacji, ale obraz jest dużo bardziej przewrotny. Tym samym tego typu porównania są nieuprawnione, mimo że około 90 minut projekcji upływa wyłącznie na dialogach między dwójką bohaterów (choć co prawda w finale incydentalnie pojawia się wścibska była uczennica filmowej Nancy) i to na jednym właściwie planie będącym nowocześnie (a jednak aseptycznie) urządzonym hotelowym apartamencie. Wraz z upływem akcji (jeśli w ogóle możemy używać tutaj takiego terminu) film bardziej przypominał mi rozbudowany popis stand-upowy niż klasyczny teatr z nazbyt afektowanymi kreacjami aktorskimi. Dialogi skrzą się humorem i pierwszorzędnymi passusami, jak choćby ten, który jest określeniem profesji uprawianej przez tytułowego Leo – mianowicie mistrz menopauzy wskazujący wprost na profil jego klienteli.

Wbrew też tematowi, jakim jest doświadczanie seksu, owego jest tutaj stosunkowo niewiele, a jeśli już, to pewne zachowania są raczej markowane niż pokazywane wprost. Co więcej, niewiele jest tutaj samej nagości. Więcej mówi się o seksie, choć to też raczej w wymiarze postulatywnym i w kontekście pewnej metafory na unaocznienie się procesu otwierania się na drugiego człowieka. Właśnie o tym jest ten film, to jest o spotkaniu dwojga ludzi z różnych porządków, którzy mają swoje kompleksy, urazy, pragnienia i tajemnice. Nie jest to układ jednostronny, bo z czasem okazuje się, że ta przedziwna relacja nie jest tylko psychoterapią dokonywaną przez Nancy (to imię też zresztą okaże się iluzją), a stanie się udziałem męskiego protagonisty tej opowieści. Jeśli zatem nie przeszkadza Wam oglądanie przez półtorej godziny gadających głów (mimo tematyki, to wciąż jednak ta część ciała ma tutaj kluczowe znaczenie), to zachęcam do seansu filmu stanowiącego zapewne jedno z największych zaskoczeń tego lata w kinach.

Film obejrzeliśmy dzięki uprzejmości Cinema City

Overview

Ocena
7 / 10
7

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *