Wizja dzieciaków pozostawionych samym sobie, dzieciaków, które nie są kompletnie przygotowane ani do życia bez dorosłych, ani w ogóle w osamotnieniu i pozbawionym życia mieście może być niepokojąca, zwłaszcza że niejednokrotnie już twórcy pokazywali nam, że może się to skończyć obudzeniem się najgorszych instynktów. Jednak komiks Sami podchodzi do tematu, w sposób z jednej strony zachowując powagę i napięcie, z drugiej – nie odżegnując się od klimatu kojarzonego z komiksami dla nastoletnich czytelników. Mamy więc też wartką akcję, a i humoru nie brakuje. W pierwszej części zatytułowanej Zniknięcie (recenzję znajdziecie TUTAJ), byliśmy świadkami tytułowego zniknięcia poprzedzonego wglądem w dotychczasowe życie naszych bohaterów. Obserwowaliśmy też pierwsze próby radzenia sobie z nową sytuacją. Drugi tom, Nożownik z Fortville, przedstawia dalsze perypetie dzieciaków, rodzące się niesnaski, narastającą tęsknotę za rodzinami, a także plany bohaterów dotyczące przetrwania.
Nożownik z Fortville każe nam domyślać się, że od naszego spotkania z jedynymi pozostałymi w mieście postaciami minął jakiś czas – nie za długi, ale wystarczający, by dzieciaki rozdzieliły między siebie rolę, zaaklimatyzowały się w nowym lokum (hotelu), a także nauczyły się korzystać z sytuacji, że dookoła nie ma żywej, a na pewno ludzkiej, duszy. Znają już odpowiednie drogi, wiedzą, jak uciec przed plądrującym ulice nosorożcem, a także w jako taki sposób wypełniają sobie codzienność. Niektóre z ich zachowań mogą wydawać się w ich sytuacji absurdalne, ale to tylko przypomina nam, że mamy do czynienia z małolatami, które zostały całkowicie przytłoczone przez to, co wydarzyło się pewnej nocy, która zabrała wszystkich dorosłych i prawie wszystkie dzieciaki.
W drugim tomie okaże się jednak, że poza Dodjim, Camille, Terrym, Yvanem i Leilą w miasteczku został ktoś jeszcze. Ktoś, kto wygląda jak dorosły, choć skrywa się pod maską, a jego płaszcz wyposażony jest w niezliczoną ilość noży. Zamaskowany osobnik atakuje grupę naszych bohaterów, a ci będą musieli zmierzyć się zarówno z nim, jak i z kłótniami i podziałami, jakie wytworzyły się w ich grupie. Kluczem do przetrwania jest trzymanie się razem, czy jednak te zupełnie różne charaktery, skazane poniekąd na siebie, zrozumieją to, zanim będzie za późno?
Fabuły w zasadzie w tym drugim tomie jest niewiele i dzieje się mniej niż w części pierwszej. Nie dowiadujemy się również zupełnie nic nowego na temat sytuacji, w jakiej znalazły się dzieciaki, a także na temat tego, jak do niej doszło, co mogło być przyczyną i – przede wszystkim – gdzie są wszyscy ci, którzy zniknęli. Jednak to, że na drodze bohaterów staje jakikolwiek inny żywy człowiek, rodzi nadzieję po pierwsze na to, że tych, którzy pozostali, jest więcej, a po drugie – że z każdym kolejnym tomem będzie się działo coraz więcej, a akcja zacznie się zagęszczać. Tym bardziej że dzieciaki nie planują zostać w Fortville, tylko wyruszyć w podróż i eksplorować kolejne miejsca w poszukiwaniu zarówno innych ludzi, jak i jakichkolwiek odpowiedzi.
Najbardziej jednak intrygująca okazała się dosłownie ostatnia scena, a w zasadzie ostatnia plansza, w skład której wchodzi dziewięć kadrów. Dotyczą one bezpośrednio tytułowego Nożownika z Fortville, a dwa ostatnie sprawiają, że w następnych tomach nie tylko fabuła może być bardzo ciekawa, ale przede wszystkim problematyka. Mam więc nadzieję, że temat tego bohatera nie zostanie chwilowo porzucony, bo zapowiada się ciekawie i może posłużyć twórcom do ważnych i intrygujących rozważań na temat młodych ludzi – tego, jak radzą sobie, pozostawieni sami sobie, z czego czerpią inspirację, co pomaga im przetrwać i jak bardzo wbrew pozorom potrzebują jednak dorosłych.
Muszę przyznać, że scenariuszowo Sami w drugim tomie nieco „siedli”, stracili odrobinę swój impet, a przez to także moje zainteresowanie. Nie wydarzyło się zbyt wiele, ale, co więcej twórcy, pomijając tę ostatnią, będącą cliffhangerem scenę, nie poszaleli również z problematyką. Być może drugi tom miał być jakimś wstępem do kolejnych, w których akcja pogna do przodu, bo tutaj – miejscami było po prostu trochę nudno. W dodatku, co razi chyba najbardziej, nie dowiedzieliśmy się niczego nowego o naszych bohaterach: no, może poza Yvanem, który w chwili słabości i majaczenia zdradził zalążek czegoś ze swojego „poprzedniego życia”, czego jednak nawet sam nie rozumie. Jestem ciekawa, czy Fabien Velhmann zdecyduje się na retrospekcje, dzięki którym przybliży nam nieco dzieciaki i to, jak wyglądało ich życie przed tajemniczym zniknięciem, rozwijając tym samym to, co lekko zostało muśnięte w pierwszym tomie.
Jeśli chodzi natomiast o ilustracje autorstwa Bruna Gazottiego, to trzymają one poziom tego, co otrzymaliśmy w Zniknięciu. Mocna komiksowa kreska i prosty rozkład kadrów nie zachwycają jakoś szczególnie, ale mogą być dobrym wstępem do przygody z komiksami, jednocześnie nieźle zgrywając się z historią. Kolory są ponownie intensywne, co ciekawie kontrastuje z kolejny raz białą, minimalistyczną okładką, na której tym razem widnieje Leila, wyrastająca, obok Dodjego, na najbardziej charakterną i niedającą sobie w kaszę dmuchać postać z ocalałej piątki.
Nożownik z Fortville ukazuje codzienne życie – obowiązki i przyjemności – dzieciaków, które nagle, z dnia na dzień, zostały całkowicie same w swoim miasteczku. Tak, jak umiały, podzieliły między sobą obowiązki i tak, jak potrafią, radzą sobie z samotnością w grupie, tęsknotą za najbliższymi, a także za normalnością, która tak brutalnie została im odebrana. Przed nimi stają kolejne wyzwania, a oni będą musieli przekonać się, że to, co ciekawie ogląda się w kinie, nie zawsze musi być równie fascynujące w rzeczywistości. Zabrakło czegoś więcej w tym drugim tomie – zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i problematykę, ale być może to jedynie cisza przed burzą, czyli kolejnymi częściami opowieści.
Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.