Bardzo polubiłem dwa pierwsze tomy serii Red Rising. Zasługa tego tkwi między innymi w atrakcyjnym świecie, który był inspirowany motywami starożytnymi. Ludzkość właśnie ułożyła sobie życie na podstawie antycznych wzorców. To życie jednak niedługo miało się skończyć przez głównego bohatera historii, Darrowa, pragnącego zniszczyć okrutną i niesprawiedliwą władzę. Ostatnia odsłona jego walki o lepszą przyszłość, Gwiazda Zaranna, nie zawodzi – ba, okazuje się nawet całkiem dobra – ale z drugiej strony nie porwała mnie tak jak poprzednie części.
Największą bolączką Gwiazdy Zarannej jest dążenie do dość oczywistego finału. Od początku można się domyślać zakończenia książki i trudno uwierzyć, że bohaterowi może coś się nie udać. Nawet w przypadku nieoczekiwanej komplikacji miałem wrażenie, że podoła wyzwaniu, dlatego kolejne etapy jego walki z Szakalem i Władczynią nie interesują w odpowiednim stopniu. Ponadto prawie sześćset stron lektury wydaje się nieco rozciągnięte, więc zdarzyły mi się chwile, w których odkładałem powieść na bok bez najmniejszego żalu. W tym aspekcie Pierce Brown nie podołał zadaniu, jednak popisał się w inny sposób – drogę Darrowa do wyznaczonego celu obsypał licznymi trudnościami i niespodziewanymi zwrotami akcji.
To nie najlepszy, ale wciąż porządny pomysł na książkę. Dzięki temu Gwiazda Zaranna posiada momenty, w których potrafi wciągnąć i zaskoczyć. Wciąż nie jest to poziom wcześniejszych tomów, choć mnie satysfakcjonuje. Pisarz pokazuje się tutaj ze świetnej strony, niczym George R. R. Martin, twórca Gry o tron, opisując kolejne tragedie postaci i nieoczekiwanie uśmiercając ważne persony. Lektura powieści szybko staje się emocjonująca, rozpacz przeplata się z przyjemniejszymi chwilami, a o życia poszczególnych charakterów można zacząć się obawiać. Szkoda tylko, że zakończenie jednak nie robi świetnego wrażenia. Trudno zakończyć serię z przytupem, skoro idzie się po linii najmniejszego oporu.
Nie jestem przekonany, czy zasadne było postawienie na uczuciowość w relacjach między postaciami. Dotychczas wydawały mi się naprawdę interesujące, ale tym razem autor przytłacza fragmentami, w których bohaterowie czują się poruszeni i odsłaniają swoje obawy o przyszłość i bliskich oraz własną samotność. Widoczne są też starania, żeby prawie każdemu nadać tragiczny rys, zwłaszcza jeśli chodzi o przyjaciół Darrowa, którzy go zdradzili. Być może w takich rozterkach i nieszczęśliwych losach jest pewien realizm, jednak częstotliwość ich występowania powinna być mniejsza.
Pierce Brown znakomicie zaprezentował samo powstanie PodKolorów wymierzone w Złotą Elitę. Zadbał o częste wątpliwości, czy przyjęta przez protagonistę droga jest odpowiednia, które jednocześnie sprawdzają się w roli przytłaczającej bohatera odpowiedzialności. Do tego występują konflikty i podziały wśród walczących o wspólną przyszłość, dają także o sobie znać uprzedzenia – np. Czerwonych względem Złotych będących przyjaciółmi Darrowa. Wywołanie rewolucji oraz zagrzanie ludzi do walki również nie przychodzi ot tak, tylko stanowi część planu, aczkolwiek trochę kojarzącego mi się z Igrzyskami Śmierci (element propagandowy, jeden człowiek jako przywódca i symbol zdolny tchnąć tłumy do wielkich czynów). Przyczepić się można jeszcze tylko do walk, które nie zawsze przykuwają uwagę.
Jest dobrze. Mogło być lepiej, jednak sądzę, że to też kwestia wygórowanych oczekiwań, jakie miałem względem ostatniego tomu jednej z moich ulubionych serii. Po powieść Gwiazda Zaranna zdecydowanie warto sięgnąć, w końcu to finał emocjonującej trylogii, która niedługo zostanie zekranizowana (nie mogę się doczekać!). Przechodzenie przez Instytut i intrygi przyczajonego, wkupującego się w łaski Złotych Darrowa były ciekawsze niż opisywana na końcu otwarta wojna, choć ta ostatnia wciąż składa się na udaną lekturę. Samą serię oczywiście polecam.
Fot.: Drageus Publishing House
[buybox-widget category=”book” name=”Gwiazda Zaranna” info=”Pierce Brown”]