Istnieje pewne zjawisko, pewny byt i pewne słowo, które gdy tylko padnie z ust jednego człowieka, natychmiast dzieli pozostałych stu i budzi niemałe konflikty, które bazują na kontrowersyjności owego słowa. A kto by spodziewał się wielkiego zła po takim drobniutkim i kochaniutkim wyraziku, jakim jest gra? GRY – dla jednych jest to pasja, dla innych – źródło przemocy i niszczyciel rozumu. Dla kogoś jest to po prostu rozrywka lub sposób na relaks po ośmiu godzinach spędzonych w biurze nad papierkową robotą. Okazja, aby choć na chwilę wyrwać się z tej szarej rzeczywistości i przenieść się w kolorowy świat wyścigów, zombie albo wiedźminów. I chociaż rynek gamingowy przechodzi swoje wielkie bum!, to znajdą się osoby, dla których tytuły takie jak Wiedźmin, Mortal Kombat czy Resident Evil będą kojarzyć się z elementami młodzieżowego slangu lub nowymi zaklęciami z Harrego Pottera. Lecz jest jedna gra, dosyć prosta, ale na tyle potężna, że potrafi zjednoczyć ze sobą Brajanka z trzeciej klasy, eleganckiego gentlemana z olbrzymiej korporacji i starszą panią z osiedla. Na imię jej Tetris. A Box Brown przedstawia nam jej burzliwe narodziny.
Tytułowa fraza sztuka minimalizmu idealnie oddaje nie tylko formę gry, ale i estetykę komiksu. Tak samo jak Tetris, komiks nie potrzebuje (i nawet z nich nie korzysta) ogromnych, ekspresyjnych i artystycznie doskonałych ilustracji, aby chwytać za serce swoich czytelników. I tak jak w samej grze – prostota jest kluczem do jego wielkości. Box Brown, rysownik z Filadelfii, rozpoczynał swoją karierę od komiksów internetowych. Spotkały się z na tyle dużym zainteresowaniem, że w 2011 roku uruchomił swoje własne wydawnictwo Retrofit Comics, rysując powieści graficzne, które utrzymują się na liście bestsellerów „New York Timesa”. I słusznie. Bo niewielu artystów jest w stanie w tak przyjemny, humorystyczny, a zarazem prosty sposób przedstawić jedną z największych wojen gamingowych w historii wirtualnej rozrywki. Towarzystwo żółci, bieli i czerni sprawdziło się tu (minimalistycznie) wyśmienicie.
Historia Aleksieja Pażytnowa (autor Tetrisa i chyba jedna z najspokojniejszych osób w historii ludzkości) stanowi główną oś całej fabuły, jednak jest też elementem wyjściowym do bardziej filozoficznych rozważań na temat relacji człowiek – gra i jej roli w rozwoju człowieczeństwa. Box Brown umiejscawia początek gier już na samym początku istnienia rasy ludzkiej, a są one świadectwem nie tylko chęci rywalizacji czy próby zapełnienia nadmiaru czasu, ale świadczy o kreatywności człowieka, stając się nie tylko formą zabawy, ale i sztuką samą w sobie. Bo programista jest artystą, wydawca – mecenasem, a gracze – uczestnikami. Gra rodzi się w umyśle zdeterminowanego i upartego kreatora, który dąży do zrealizowania swojej wizji, nie dla korzyści finansowych, ale aby nadać swojej idei bardziej realistyczną formę. Żyjący kształt i namacalny byt. Dla ludzi, aby wnieść kolor w ich życie i uśmiech na twarzach.
W trakcie obcowania z całą historią, zauważalne jest to, że na samym Tetrisie wzbogacają się WSZYSCY – Nintendo, Atari, Sega, pojedynczy biznesmeni – oprócz samego autora. Ale, że nic? Takie prawdziwe NIC? – właśnie tak. Takie prawdziwe „nic”, pisane małą literą, dwie spółgłoski z jedną samogłoską pośrodku. Jedna sylaba. Nic. Co dzisiaj jest nie do pomyślenia, zwłaszcza że w dzisiejszym świecie każdy pilnuje swojego nosa, a na miejsce jednego złego prawnika stoi kolejnych dziesięciu, o wiele lepszych. Ale w ówczesnym ZSRR cały jego sukces powinien być wyłączną korzyścią dla państwa, a jeśli coś mu nie pasuje… to niech przyzwyczaja się do stroju w czarno -białe paski. Jak na prawdziwego artystę przystało, stworzył grę wszech czasów dla samej chęci jest stworzenia. A jak dowiadujemy się z komiksu, wielką radość sprawiał mu sam fakt, że jego gra podbiła serca konsumentów na całym świecie i angażuje kolejne pokolenia w ekspresowe układanie klocków. Ale by sprawiedliwości stało się zadość, Aleksiej spotkał na swojej drodze ludzi, którzy pomogli mu odzyskać całkowite prawa do Tetrisa (i przeprowadzić się do USA!). Wtedy fala pomyślności (i mamony) spłynęła na niego niczym płynne złoto na głowę Viserysa [nawiązanie do Gry o tron – przyp. red.] i rozpoczął swój własny American Dream z Tetrisem u boku. I chyba to można nazwać kluczem do sukcesu: tworzyć dla samej przyjemności tworzenia; kreować coś, co wpłynie na ludzi i wprowadzi w ich świat chociaż 1% szczęścia. Box Brown przedstawia w swoim komiksie wypowiedź Pażytnowa:
Gdybym bardzo przejmował się pieniędzmi, natychmiast zniweczyliby moje wysiłki. A potem zniszczyliby „Tetrisa„. Nie byłoby nikogo, kto by go bronił i nim kierował. Nie byłoby nas tu dzisiaj.
Tetris. Ludzie i gry to nie tylko opowieść o narodzinach Ojca Wszystkich Gier, ale o życiu człowieka artysty, o wojnie między korporacjami usiłującymi zdobyć wyłączne prawa do gry, niekoniecznie angażując w całe przedsięwzięcie autora. To opowieść o sztuce, człowieczeństwie i grach w życiu człowieka. Czy gry można nazwać sztuką? Czy stanowią źródło problemu, jak to przedstawiają niektóre fora rodzicielskie? Gierka, jak każda inna forma rozrywki, wyszła z umysłu artysty, który pragnął przekazać swoją wizję rzeczywistości i koncept pojmowania ludzkiego rozumu. Każda z nich aktywnie angażuje swoich odbiorców. Sztuka, wojna, polityka, wrażliwość, twórczość – a wszystko to związane z jedną nazwą: Tetris.
Jak wspomina sam Box Brown, gry przygotowują nas do życia… tylko może nie takiego jak w Mortal Kombat.
Fot.: Marginesy
Przeczytaj także:
Jeszcze jedna recenzja książki Tetris. Ludzie i gry
Recenzja gry Hexologic