karnawał

Hu-hu-ha! – Brigitte Luciani, Eve Tharlet – „Pan Borsuk i Pani Lisica – 5 – Karnawał ”

Nawet najpiękniejsza, najbardziej malownicza zima potrafi dać w kość i ostatecznie się zwyczajnie przejeść i zmęczyć. Zwłaszcza kiedy w nie tak dużym domu przebywa sporo członków rodziny, zimno daje w kość, a zapasy… co tu dużo mówić  –  są na wykończeniu. Nerwowa atmosfera zaczyna udzielać się wszystkim, nawet tym najbardziej optymistycznym spośród całej familii. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy okazuje się, że zjawiają się nie do końca spodziewani goście, którzy, choć wnoszą dużo ciepła, miłości i radości i są oczywiście mile widziani to  –  jak nietrudno ukryć  –  jeszcze mocniej uszczuplą zgromadzone i tak cenne przecież zapasy. Jak z taką sytuacją poradzi sobie znana nam już z czterech poprzednich tomów rodzina Lisów i Borsuków? Karnawał poleca się do lektury.

Zima w lesie, w którym mieszkają Edmund i Matylda wraz ze swoimi dziećmi: Borkiem, Szperaczkiem, Różą i Malinką, trwa już bardzo długo. Wszystkich zdążyła zmęczyć i wszystkich znudzić. Wszyscy, bez wyjątku, mają jej serdecznie dosyć. Polowania na mrozie i w dodatku przegrana na starcie walka z twardą, zmarzniętą ziemią nie przynoszą nic poza frustracją i rozczarowaniem. Światełkiem radości w tym wszystkim okazuje się niespodziewana wizyta Dziadka i Babci, czyli rodziców Lisicy Matyldy, którzy  –  podobnie jak wszyscy mieszkańcy norki spokojnej starości  –  opuścili dotychczasowe miejsce pobytu w obawie, że nie poradzą sobie sami z mroźną i niestrudzoną przeciwniczką. Od początku wiadomo, jakim ziółkiem jest Dziadek Róży, a także, cóż z tego, że przyszywany, Dziadek pozostałych dzieciaków. Jest w nim pełno energii, ma zwariowane pomysły, roztacza wokół siebie aurę optymizmu i uśmiechu. Jest jednak jeden problem  –  ciało dziadka nie nadąża za jego chęciami, pomysłami i umysłem. Co rusz pakuje się w jakieś kłopoty, przyprawiając swoją żonę, córkę i zięcia o zawrót głowy. Nie inaczej dzieje się, kiedy załamuje się pod nim lód podczas polowania. I choć nie dochodzi do nieszczęścia  –  Stary Lis sprawił, że wszyscy najedli się strachu.

Borsuki  –  o czym w sprytny i uroczy sposób opowiedziały autorki w czwartym tomie zatytułowanym Ani chwili wytchnienia  –  znacząco różnią się od Lisów. Tak jak Lisy różnią się od Borsuków. Oprócz tego, że zimą przesypiają o wiele więcej czasu niż aktywne wtedy Lisy, wyróżnia je również to, że o wszystko się zamartwiają, przeżywają, frustrują. Wszystko chcą mieć zaplanowane, żyją przyszłością, a nie beztroską trwającego dnia. Co innego jednak Lisy, które nie przykładają aż tak dużej wagi do tego, co przyniesie przyszłość. Ważne jest dla nich tu i teraz, o jutro będą się przecież martwić… jutro. W nerwowej norce, podczas srogiej zimy i przy kurczących się zapasach takie starcie różnych charakterów teoretycznie powinno prowadzić do katastrofy.

Jednak rodzina Lisów i Borsuków niejednokrotnie już zaskakiwała nas tym, jak mocno się kochają, jak mądrze potrafią rozwiązywać problemy i jak przyjaźnie uczą młodego czytelnika tolerancji, akceptacji różnic i inności, korzyści płynących ze współpracy i kompromisów. Nie zawodzą i tym razem. Okazuje się, że nawet z połączenia tak różnych charakterów może wyjść coś dobrego. Żadna skrajność nie jest dobra  –  ani wieczne zamartwianie się i planowanie, stresowanie jutrem, ani całkowita beztroska i niebranie pod uwagę przyszłości. Bohaterowie serii Pan Borsuk i Pani Lisica uczą się od siebie nawzajem wielu wspaniałych wartości. Czerpią ze swoich wad i zalet, z kontrastów, różnic i podobieństw. Tak jest i tym razem. Planowanie jest dobre i pozwala zmniejszyć stres o przyszłość  –  jednak skupianie się tylko na tym, może wykończyć. Wieczna zabawa i wygłupy również nie przyniosą na dłuższą metę nic dobrego. Jednak rozsądne rozporządzanie tymi cechami i zasobami, dostrzeżenie zalet jednego i drugiego i umiejętne zarządzanie nimi może przynieść najwięcej korzyści. Lisy uczą się więc, że czasami trzeba odłożyć żarty na bok i pomyśleć o przyszłości. Borsuki natomiast, co jest kwintesencją piątej części serii  –  że czasami trzeba również odpuścić i pozwolić sobie na wytchnienie  –  zarówno dla ciała, jak i głowy. Że dobra zabawa, relaks i odprężenie to również dbanie o swoją i innych przyszłość. Dlatego, zainspirowani opowieściami Dziadka i Babci, Róża, Borek, Szperaczek i Malinka postanawiają urządzić… Karnawał! I to taki, który nie tylko pozwoli im zapomnieć o problemach, ale także taki, który symbolicznie przegoni zimę. Co ważne – ta najzimniejsza pora roku nie jest tu przedstawiona jako zła, nie jest w żaden sposób demonizowana. Zwierzęta podkreślają, że jest ona ważna i potrzebna, ale… gdy trwa za długo, może po prostu zaszkodzić. 

Czy Borsukom i Lisom uda się odgonić Zimę? Czy Karnawał okaże się strzałem w dziesiątkę, a przebrania będą gotowe na czas? I  –  co najważniejsze  –  czy nawet surowy i poważny Borsuk Edmund uzna, że na chwilę warto porzucić troski i poważne myśli i dać się ponieść zabawie? Tego dowiecie się, sięgając z dzieciakami po Karnawał.

Piątą część Pana Borska i Pani Lisicy czyta się i ogląda równie przyjemnie, jak wszystkie pozostałe. Karnawał nie odbiega od poprzednich tomów  –  ani scenariuszem, ani rysunkami. Jest tu wszystko, co powinno zadowolić najmłodszego czytelnika. Są ciekawi, zabawni bohaterowie, jest świat, który zdaje się bardzo bliski naszemu, są problemy i żarty, które zrozumieją odbiorcy, są przepiękne ilustracje i (po raz kolejny) wspaniałe wydanie, które aż się prosi, by otworzyć komiks.

Ta borsuczo-lisia rodzina może nas jeszcze sporo nauczyć i mam nadzieję, że ich przygody tak szybko się nie skończą. Emocje, problemy i tematy, które pojawiają się w kolejnych tomach, z pewnością okażą się bardzo bliskie chyba wszystkim czytelnikom, co powinno z kolei ułatwić dorosłym głębszą dyskusję o nich. I choć Karnawał próbuje przegonić zimę, podczas gdy u nas dopiero będzie się ona zbliżała  –  komiks autorstwa Brigitte Luciani z ilustracjami Eve Tharlet na pewno ociepli każdy, nawet najzimniejszy poranek czy wieczór.

Fot.: Egmont

karnawał

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *